Po takiej dawce emocji, która zabiłaby niejednego wampira, nadszedł czas na istny zastrzyk ludzkiej adrenaliny… Tak ludzkiej i normalnej, że porywającej się na życie samej Katherine Pierce. Co robisz, gdy po pięciu wiekach życia w idealnej postaci nagle wyskakuje ci pryszcz lub okazuje się, że orzechowy pukiel przecina siwy włos? Proste - zapoznajesz się z drogerią. Lecz co, jeśli po stu dziewięćdziesięciu tysiącach dni spędzonych ze świadomością życia wiecznego stajesz twarzą w twarz ze śmiercią? Cóż, przypuszczam, że godzisz się ze swoim losem i pokornie czekasz na nieuniknione. No, chyba że jesteś Kateriną Petrovą i nie masz najmniejszego zamiaru dać swoim wrogom satysfakcji.

Jubileuszowy odcinek to istny tygiel odczuć i wydarzeń. Nie potrafię sprecyzować mojej własnej opinii. Najbardziej irytowała mnie Caroline, która od jakiegoś czasu krytykuje większość swoich przyjaciół i bliskich ( z naciskiem na związek Eleny i Damona), a sama nie zachowuje się zbyt przykładnie, oddając się pożądaniu i zdradzając swojego chłopaka z mężczyzną, który, och, tak się składa, że zamordował jego matkę. Przecież nie można tłumić w sobie miłości, czyż nie? Za to Elena ma obowiązek kochać Stefana, bo jego brat jest zły. Czy tylko ja tak sądzę, czy ktoś tutaj ma poważne zadatki na pierwszorzędnego hipokrytę?

[video-browser playlist="635057" suggest=""]

Piękny poranek w posiadłości Salvatore’ów zostaje uczczony butelką whiskey i szklaneczką bourbona. Może dwiema. Niewinne drinki Damona i Jeremy’ego szybko przeradzają się w libację większości postaci Pamiętników wampirów, które świętują zbliżającą się śmierć Katherine i dość osobliwie wspominają całe zło, jakie im wyrządziła. Oczywiście nie brakuje przykładnego Stefana, który niczym anioł stróż szepcze im do uszu, jak bezwstydni są, ciesząc się z końca żywota kobiety, która zabiła około tuzina bliskich im osób. Chyba nie sądził, że słodka Katie planuje bezprecedensowo przejść na drugą stronę… Owszem, umiera. Staje przed Bonnie. Potem uznaje, że jeszcze nie pora i wraca do swego ciała, by przejąć kontrolę nad Eleną Gilbert. Nie martwcie się, w scenariuszu znalazła się scena, w której "dobry" Salvatore logicznie wyjaśnia jej heroiczny czyn.

Epizod kończy się podniosłym momentem, w którym Damon i Stefan obnażają własne uczucia i wypominają sobie nawzajem krzywdy. Utwór "Love Don’t Die" w wykonaniu The Fray zostawia nas przepełnionych niepewnością, drżących o losy młodzieży z Mystic Falls… lub, tak jak mnie, z ironicznym uśmieszkiem na ustach.

Choć wyznania Eleny bywają zbyt melodramatyczne, choć Bonnie zawsze wygląda na męczenniczkę w imię dobra, choć Matt nie wszystko pojmuje, choć nawet setny odcinek nie zakończył niczego definitywnie i tylko namieszał – po prostu nie sposób nie kochać Pamiętników wampirów. Odliczanie do 200 czas zacząć.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj