Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o Tom Clancy's Rainbow Six Extraction, nie byłem jakoś szczególnie zachwycony.  Oryginalny koncept (jako wydarzenie sezonowe w Tom Clancy's Rainbow Six Siege) jeszcze był w miarę ciekawy i urozmaicał rozgrywkę, ale zrobienie z tego osobnej gry nie wydawało mi się dobrym pomysłem. Zwłaszcza że daleko odbiega to od kanonu political fiction, na którym bazują cyfrowe przygody operatorów Tęczy. Jak daleko? Ano tym razem spece z międzynarodowej jednostki antyterrorystycznej zmuszeni są stawić czoła tajemniczemu wirusowi nie z tej ziemi. Mechanicznie Extraction jest podobne pod pewnymi względami do Siege z przełomu2017 i 2018 roku. Mamy tu bowiem 18 znanych z oryginału operatorów (z nieco zmienionymi, a raczej stuningowanymi na potrzeby nowej misji gadżetami), dokładnie taki sam układ sterowania, zachowanie broni, a także takie elementy jak defensywne barykadowanie słabych ścian, drzwi i okien. Do tego dochodzi jednak cała masa nowych gadżetów. Na przykład latarka UV, która pozwala nam celować przez ściany, różne typy narzędzi zwiadowczych, ofensywnych i defensywnych, a także zupełnie nowy system progresu i - po raz pierwszy w serii - regresu. Na czym polega progres? Każdy operator ma 10 poziomów doświadczenia, a każdy z nich czyni ich coraz sprawniejszymi w walce poprzez uzupełnianie arsenału, umiejętności czy statystyk - szybkości i odporności na obrażenia. Doświadczenie to liczy się również do poziomu ogólnego rozwoju jednostki, który odblokowuje: nowych operatorów, wspólne dla wszystkich gadżety, nowe regiony i wpisy w dzienniku wyjaśniające, co się dzieje. Jest tu jednak mały haczyk, bowiem jeśli nasz operator zostaje ranny podczas akcji, to albo jeden z członków naszego zespołu musi go zanieść do punktu ekstrakcji, albo pozostanie on na mapie, dopóki nie podejmiemy misji ratunkowej. A dopóki tego nie zrobimy, całe zdobyte przez niego doświadczenie jest zabierane z puli ogólnego dostępu. Dodatkowo wszelkie rany odniesione w trakcie walki pozostają po zakończeniu misji i są leczone, gdy gramy innym operatorem. To, ile zdobędziemy doświadczenia, warunkuje,  ile punktów zdrowia odzyska reszta. 

Rozgrywka

8 /10

A jak wygląda rozgrywka? Gracze (w zależności od preferencji od 1 do 3) rzuceni są na jedną z 12 map podzielonych na 3 sektory i otrzymują do wykonania 3 zadania losowane z puli, po jednym na sektor. Może to być przeniesienie ładunku wybuchowego, uratowanie naukowca, skanowanie terenu, pojmanie żywego obcego i wiele innych. Potem wybieramy operatora, jego wyposażenie i wkraczamy do akcji. W każdym sektorze, prócz zadania do wykonania, znajduje się punkt ekstrakcji oraz śluza, która zabiera nas do następnej części mapy. Możemy więc w dowolnym momencie zarówno się ewakuować, jak i przejść dalej, nawet jeśli nie wykonamy zadania. Należy jednak pamiętać, że jeśli aktywujemy śluzę, nie ma powrotu do poprzedniego zadania. W każdym sektorze zagrożenie jest coraz większe. Mapy i zadania są na tyle urozmaicone, że chętnie do nich wrócimy. 
fot. Ubisoft
Pod względem audiowizualnym to bardzo ładna gra. Silnik, na którym pracuje, nie zestarzał się przez te ponad 6 lat od premiery Siege. Nie mogę przyczepić się do udźwiękowienia czy klimatycznej muzyki. Nawet nowe głosy aktorów brzmią lepiej, nie tak sztucznie. 

Oprawa techniczna

8 /10

fot. Ubisoft
+4 więcej
Podsumowując: Extratcion to naprawdę dobra gra zarówno dla pojedynczego gracza, jak i grupy znajomych. Lekka, przyjemna, dopracowana. Tak trudna, jak chcemy. Widać, że developerzy wyciągnęli wnioski przy pracy nad Siege. Jest miodnie, jest taktycznie, niczego więcej nie chcę!

Ocena końcowa

8/10


Rozgrywka

8/10

Oprawa techniczna

8/10
PLUSY: + operatorzy; + taktyczność; + mapy; + klimat; + grywalność; + progres i regres. MINUSY: - okazjonalnie wyjątkowo irytujące kombinacje zadań; - miejscami zbyt skokowa trudność.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj