Tommy to serial policyjny stacji CBS, który miał docelowo zaproponować coś innego i nowego. Takim sposobem zatrudniono wyjątkową, wielokrotnie nagradzaną aktorkę Edie Falco i poruszono temat w jakiś sposób aktualny, czyli rolę kobiety we współczesnej policji. Tytułowa Tommy (zdrobnienie od nazwiska) zostaje komisarzem policji miasta Los Angeles. Potencjał w tym na pewno jest, by pokazać coś z innej perspektywy, ale... wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Po trzech odcinkach okazuje się, że jest to zwyczajny procedural (sprawy kryminalne zamykane w jednym odcinku) z czymś większym, ale bardzo powierzchownie zarysowanym w tle. Jest bowiem pewna intryga polityczna, z którą sprawy kryminalne wydają się mieć związek. Problem polega na tym, że twórcy, korzystając z postaci kobiety w roli komisarza, świadomie odtwarzają każdy, ograny do granic możliwości schemat, nadając całości wtórności. Szowinizm w pracy? Jest. Staromodni gliniarze niczym z lat 50. traktujący lekceważąco decyzje szefowej? Jak najbardziej. Musowo poruszenie faktu, że bohaterka jest lesbijką? Tak, a do tego sam serial stara się z tego śmiać, że nikogo to nie powinno interesować. Skoro twórca ma świadomość, jakie to sztampowe, po co to wprowadza? Dlatego wszelkie polityczne i społeczne trudności, z jakimi bohaterka się mierzy, stają się pasmem odznaczania kolejnych klisz, które są przewidywalne i okrutnie oczywiste. Sprawy kryminalne wcale nie poprawiają wizerunku Tommy. Z jakichś przyczyn uznano, że to dobry pomysł, aby w trzech odcinkach poruszyć kilka kwestii, które są interesujące na papierze: pedofil jako wpływowy przyjaciel ważnego polityka, popularny producent filmowy gwałcący asystentki (bardzo powierzchowne poruszenie ruchu #MeToo oraz zbyteczne dodanie faktu, że Tommy była napastowana seksualnie)  oraz obok tego śmierć policjanta, która okazała się mniej sztampowa, niż można było założyć. Problem taki, że choć w każdej tej sprawie kryminalnej są pomysły, jakieś solidne twisty, a ostatecznie wszystko jest banalne, proste, a rozwiązania są wręcz trywializowaniem pracy policji. Zwłaszcza że w każdym przypadku to w sumie komisarz musi wkroczyć, by zrobić co trzeba, co już w ogóle staje się pasmem absurdu tego serial, bo wyjaśnienia twórców, dlaczego szefowa podważa pracę podwładnych, tracą na wiarygodności. Nawet gdy okazuje się, że policjant nie został zastrzelony, tylko się zabił przez depresję, łatwość, z jaką wszystko odkryto i w jakim kierunku to poprowadzono, zabiera wszelką satysfakcję z tego serialu. Do tego jest cała schematyczność życia osobistego Tommy, która ma problemy z córką. Próbuje z nią odbudować relację - po tym, jak rozstała się z mężem, ich stosunki się znaczenie pogorszyły, bo (szok i niedowierzanie) stała się pracoholiczką. Nuda, oklepane motywy i marnowanie talentu Edie Falco, która nie ma co tutaj robić. Scenariuszowo nie ma tu rozpisanej jakiejś sensownej konwencji, dobre pomysły mieszają się z fatalną ich realizacją, a interakcje pomiędzy postaciami to pasmo oczywistości i sztampy. Szkoda, bo mając taką aktorkę, można byłoby wykorzystać to i napisać dla niej rolę, która nawet przy banalnych rozwiązaniach fabularnych byłaby motorem napędowym całego serialu i do niego przyciągała. Tommy to przeciętniak, który nie niesie ze sobą kompletnie nic wartościowego. Współcześnie takie tytuły odpadają, bo nie mają konwencji (np. Magnum czy Hawaii 5.0 to procedurale, ale w wesołej, luźnej formie), wszystko jest nijakie, sztywne i (pomimo kilku niezłych pomysłów) zmarnowane kiepską organizacją historii. Trzy odcinki nie pozostawiają złudzeń, że tak będzie wyglądać do końca sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj