Odcinek rozpoczął się od świetnie zrealizowanej sceny monologu Gwen. Zbliżenie kamery na jej twarz, gdy opowiada o szczęśliwych chwilach z ojcem, kończąc, że dziś go zabije. Piękna scena, było w niej dużo emocji i zarazem współczucia dla bohaterki, która musiała zrobić coś dla większego dobra. Trudno w innych serialach znaleźć tak wspaniałe, intymne sceny. Dało się zauważyć, że reżyser tego odcinka często przy ważnych rozmowach korzystał ze zbliżeń na aktorów, aby zaprezentować emocjonalne niuanse ich twarzy. Podobnie było w scenie, gdy Jack wyjawiał Oswaldowi swoje pochodzenie, dzięki czemu zrozumiał swoją rolę.
[image-browser playlist="608154" suggest=""]©2011 Starz Entertainment, LLC
Delikatnym minusem była ponowna obecność wątku ojca Gwen, do którego miał jechać jej mąż. Na początku znowu można było traktować to jako niepotrzebny dodatek. W całym sezonie był to zdecydowanie najsłabszy wątek. Dopiero jego finał przyniósł jakieś emocje. Podczas akcji w Buenos Aires i Szanghaju pojawiło się lekkie napięcie i niepewność z uwagi na złapanie Rexa i Esther. Gdy dowiedzieliśmy, że jedynym sposobem na zakończenie "dnia cudu" jest użycie krwi Jacka, wszystko wskazywało na to, że będzie to jego koniec - jedynym śmiertelny człowiek na Ziemi musi zginąć, aby uratować świat. W tej scenie, nie zdradzając spoilerów, było kilka soczystych zwrotów akcji i niespodzianek. Do końca nie wyjaśniono, czym tak naprawdę jest to "błogosławieństwo". Może nutka tajemnicy jest lepszym rozwiązaniem, niż mało satysfakcjonujące wyjaśnienie. Akcja w Szanghaju i Buenos Aires była naprawdę dobra i emocjonująca. W napięciu czekało się na rozwój sytuacji.
Szkoda jednej z postaci, która wraz z końcem cudu musiała umrzeć. Było to smutne, ponieważ przez te kilka odcinków zdążyliśmy ją polubić, obdarzając sympatią. Bardzo dobrze, że pod koniec odcinka zabito kreta z CIA. Czekałem na to od chwili, gdy wyjawili jego tożsamość. Wszystko kończy się delikatnym cliffhangerem związanym z Rexem.
Zdziwienie na twarzy Jacka i Gwen, gdy Rex zmartwychwstał było równoznaczne z tym, co widz odczuwał, oglądając tę scenę. Najwyraźniej transfuzja krwi Jacka dała mu nieśmiertelność. Taki finisz może otworzyć kilka ciekawych wątków w ewentualnym kolejnym sezonie.
[image-browser playlist="608155" suggest=""]©2011 Starz Entertainment, LLC
Czwarty sezon Torchwood miał ciekawą i rozbudowaną fabułę, ale także ludzkie i wiarygodne postacie. Sezon miał swoje wloty i upadki, ale zakończyli go przyzwoicie, dając widzom kawał dobrej rozrywki.
Ocena: 8/10