Jeszcze na miesiąc przed premierą Sutherland w wywiadach wspominał, że Touch i jego główny bohater – Martin Bohm jest zupełnie inny niż Jack Bauer z Touch. Nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle. Po dwóch godzinach spędzonych z Touch mam jednak problem z odpowiednią oceną tego serialu i postaci Sutherlanda. Mało tego - wydaje mi się, że nie jestem w tym odosobniony. Również inni widzowie, którzy spędzili 9 lat swojego życia oglądając przygody Jacka Bauera, muszą (podobnie jak ja) przestawić się na Kiefera, który gra przeciętnego człowieka. Niestety nie jest to łatwe.

Martin Bohm to zwyczajny mężczyzna, którego życie nie należy do najłatwiejszych. Jego żona zginęła tragicznie i teraz sam musi wychowywać autystycznego syna – Jake’a, z którym niezwykle trudno się porozumieć. Bohm ledwo wiąże koniec z końcem i mimo tego, że stara się być twardy na zewnątrz, w środku bardzo przeżywa chorobę swojego dziecka, który nie pozwala mu się nawet dotknąć. Sprawę pogarsza przedstawicielka opieki społecznej Clea Hopkins (Gugu Mbatha-Raw), która uważa, że Martin nie będzie potrafił należycie wychować syna.

[image-browser playlist="604032" suggest=""]

© FOX 2012

Jake to jednak dziecko wyjątkowe. Jego obsesją są liczby, których ciągi wypisuje w swoich notatnikach. Jednocześnie uwielbia bawić się zużytymi telefonami komórkowymi. Martin z początku nie potrafi tego zrozumieć. Sytuację próbuje mu wyjaśnić profesor Arthur Teller (Danny Glover), który tłumaczy mu, że Jake postrzega świat przez ukryte wzory, które łączą ze sobą każde wydarzenia na świecie. Bohm nie potrafiąc porozumieć się z synem, zaczyna rozwiązywać ciągi liczb, które pisze jego syn. W ten sposób maszyna idzie w ruch i nieświadomy niczego Martin zaczyna pomagać ludziom na całym świecie.

Postać w którą wciela się Sutherland jest bardzo dramatyczna. Zmęczony życiem mężczyzna nie potrafi sobie poradzić w otaczającym go świecie. Chęć dążenia do komunikacji z synem jest na tyle duża, że nie zważając na konsekwencje, zaczyna angażować się w to, co Jake stara mu się przekazać. Mimo swojej choroby chłopczyk nie wzbudza smutnych uczuć, tak jak jego ojciec. Na początku odcinka młody Bohm wspomina, że doskonale wie, jakim jest dzieckiem i zdaje sobie sprawę ze swoich zdolności. Jego wyjątkowość sprawia, że tak naprawdę nie musi się do nikogo odzywać i nie twierdzi, że jest to coś złego. W końcu doskonale wie ile dziś wyślemy maili i smsów.

[image-browser playlist="604033" suggest=""]

© FOX 2012

Główna obsada serialu jest bardzo wąska. Poza Kieferem i Davidem Mazouzem (Jake), w serialu obecni są jeszcze wspomniani wcześniej: Gugu Mbatha-Raw i Danny Glover. Aktorka wcielająca się w pracownicę opieki społecznej nieszczególnie wzbudza sympatię widza. Zwłaszcza gdy w dziecinny sposób Jake potrafi odwrócić jej uwagę i uciec spod opieki w bardzo opustoszałym ośrodku. Z kolei postać Glovera ma potencjał, ale dotychczas pojawił się tylko w dwóch scenach – to zdecydowanie za mało.

Siłą Touch ma być jego międzynarodowość. Gościnnych występów jest bardzo dużo, ponieważ łączenie się wzorów, które widzi Jake, widz dostrzega właśnie za pomocą przenoszenia się do różnych zakątków świata, takich jak Bagdad, Tokio czy Moskwa. O ile jeszcze w pierwszym odcinku było to interesujące i innowacyjne, w drugim stało się dosyć irytujące. Szkoda, bo wiele wskazuje na to, że schemat ten powielany będzie co odcinek.

[image-browser playlist="604034" suggest=""]

© FOX 2012

Ciężko patrzy się na Kiefera poniewieranego na stacji benzynowej, czy też w sklepie podczas rabunku. Jestem tak przyzwyczajony do jego roli Jacka Bauera, że widząc nieporadnego, obrywającego Bohma zaczynałem się śmiać, od razu przypominając sobie co w takiej sytuacji zrobiłby Jack z Touch. Niestety jedna rola grana przez dziewięć lat, ale też i jego filmowe kreacje, gdzie przeważnie grał czarne charaktery nie pomagają Kieferowi. W dramatycznych scenach, gdzie trzeba pokazać emocje i w dialogach Sutherland spisuje się perfekcyjnie. Za to zupełnie nie przekonują mnie jego zachowania jako zwyczajnego człowieka, który… nie jest agentem CTU, którego doskonale znam z Touch. Siła przyzwyczajenia robi swoje.

Skąd więc mieszane uczucia dotyczące fabuły po dwóch odcinkach? Po pierwszym epizodzie czuć było duży potencjał. Historia błyskawicznie wciągnęła, zainteresowała i miała świetny finał. W drugim odcinku magia uleciała. Złożyła się na to zarówno wtórność w wątku głównym, słabe role gościnne, przesadny happy end i brak cliffhangera na sam koniec. Czuć, że Touch ma potencjał. Obawiam się jednak, że jeśli scenarzyści co tydzień będą nas karmić podobnymi historyjkami, jak w drugim odcinku, może zacząć wiać nudą.

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj