Trzej Muszkieterowie: Milady to kolejna odsłona przygód Atosa (Vincent Cassel), Portosa (Pio Marmaï), Aramisa (Romain Duris) oraz młodego i niepokornego D'Artagnana (François Civil). W nowej części bohaterowie stają przed nieuchronnym widmem wojny, a D'Artagnan, by uratować ukochaną Konstancję z rąk porywaczy, nawiązuje sojusz z tajemniczą Milady de Winter. Nikt jeszcze nie wie, że kobieta skrywa sekret, który już niedługo może odmienić losy wszystkich. Film jest kontynuacją produkcji Trzej Muszkieterowie: D'Artagnan, a reżyserem obydwu części został Martin Bourboulon. Scenariusz, tak jak poprzednio, napisali Matthieu Delaporte i Alexandre de La Patellière. Obydwie części są luźną adaptacją ponadczasowej prozy Aleksandra Dumasa. Nowy film rozpoczyna się w momencie, w którym zakończyła się część pierwsza. Choć wprowadzenie do akcji następuje płynnie, twórcy znaleźli czas na przypomnienie poprzednich wydarzeń. Dodatkowo odbiorcy mogą liczyć na serię czytelnych opisów, które pozwalają dołączyć do tej opowieści nawet bez znajomości części pierwszej. Takie zabiegi może i wydają się banalne, ale dzięki temu łatwo odnaleźć się w fabule. Twórcy zadbali o to, by już na starcie nie pogubić wątków. Dalej jest równie dobrze, ponieważ historia jest przystępna, nieskomplikowana i angażująca. Film jest odpowiednio wyważony – zawiera zarówno dynamiczną akcję, jak i subtelne intrygi czy tajemnice, co sprawia, że seans jest angażujący. Główna część fabuły dotyczy tym razem tytułowej Milady de Winter, która mocno wysuwa się na pierwszy plan – rzec można, że nowa część poświęcona jest przede wszystkim jej. Choć jej obecność na ekranie jest mocno związana z D'Artagnanem, kobieta szybko staje się samodzielna i zaczyna realnie wpływać na wydarzenia. Dzięki temu mocno wyróżnia się przed kamerą. Filmowa Milady to typowa femme fatale, której głównym zadaniem jest namieszać wśród bohaterów. I z tegoż zadania wywiązuje się znakomicie! Jest tajemnicza i wielowymiarowa, szybko staje w centrum wydarzeń i owija sobie poszczególnych sojuszników wokół palca. Wcielająca się w nią Eva Green czaruje – widać, że czuje się swobodnie w swojej roli. Jej postać autentycznie intryguje i każdą kolejną sceną staje coraz ważniejsza dla fabuły. Jednocześnie, co warto zaznaczyć, Milady nie konkuruje z muszkieterami o tytuł wojowniczki. W walce jest równie dobra, ale ma inne zadania do zrealizowania. Kosztem tego zabiegu muszkieterowie usuwają się nieco w cień. Zyskujemy za to wgląd w wydarzenia z nieco innej i nieoczywistej perspektywy. Wprowadzenie tak ważnej kobiecej bohaterki w fajny sposób uzupełnia męski pierwiastek opowieści, zwłaszcza że Milady nie ma żadnej konkurencji – w porównaniu z nią Konstancja (Lyna Khoudri) jest typową, nudną damą w opresji. W drugiej części sagi atmosfera wyraźnie się zagęszcza, czego przyczyną jest wspomniana wcześniej wojna i ogólne niepokoje społeczne. Otrzymujemy zatem liczne sceny bitewne, które zostały zrealizowane z dużym rozmachem. Kamera skupia się na D'Artagnanie i stojących przed nim wyzwaniach związanych z odbiciem ukochanej. Atos, Portos i Aramis zajmują tym razem odleglejszy plan, a reżyser poświęca im zdecydowanie mniej uwagi. Jednak to za ich pośrednictwem twórcom udaje się przemycić trochę humoru, a to z kolei dodatkowo angażuje widza i daje frajdę z seansu. Nowa produkcja – podobnie jak poprzednia część – jest francuskojęzyczna, co pozytywnie wyróżnia tę serię. Jakościowo w niczym nie ustępuje amerykańskim kostiumowym filmom przygodowym. Rzekłabym nawet, że realizacyjnie momentami przypomina nieodżałowanych Piratów z Karaibów, tylko w nieco mniejszej skali. Z wizualnego punktu widzenia produkcja wygląda naprawdę porządnie. Widać, że wpompowano w nią duże środki finansowe i starano się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Scenografia jest pełna detali, kostiumy prezentują się świetnie, a całości towarzyszy rozbudowana symfoniczna ścieżka dźwiękowa. Wrażenie robi też skala widowiska i mnogość postaci – przez ekran dosłownie przewijają się tłumy, nie tylko statystów, ale także liczących się bohaterów drugoplanowych. Wywołuje to imponujący efekt, ale jednocześnie sprawia wrażenie anonimowości tych postaci. Choć wielu próbuje znaczyć swoją obecność, momentami trudno zapamiętać, kto jest kim. Poza tym kuleją trochę sceny walk bezpośrednich. Widać, że każdy cios był wielokrotnie "na sztywno" trenowany przez aktorów. Przeciwnik dokładnie wie, kiedy się uchylić, a atakujący wie, kiedy uderzyć, przez co niektóre sceny przypominają zgrane choreografie taneczne. Nie ma to jednak większego wpływu na ogólny odbiór. To imponująca produkcja, na którą zwyczajnie dobrze się patrzy. Trzej Muszkieterowie: Milady to w pełni poprawna, solidnie zrealizowana produkcja przygodowa. Opowieść toczy się równym rytmem, trzyma tempo i mimo blisko dwóch godzin trwania w ogóle się nie dłuży. Choć fabularnie może i pojawiają się drobne nierówności, raczej nie ma to znaczenia dla ogólnego odbioru. Film spełnia oczekiwania i daje frajdę z seansu  Jest to również typowa "druga część" większej serii – naturalnie rozwija wątki podjęte w pierwszej odsłonie, a także zawiązuje kolejne ważne punkty na poczet kontynuacji. Choć tej jeszcze oficjalnie nie zapowiedziano, scenariusz wyraźnie zostawia otwarte zakończenie. Jest to rzecz przemyślana, dopracowana i umiejętnie poprowadzona.   
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj