W poszukiwaniu pozytywów warto ponownie odwiedzić Farida, Laylę i Navida Shokrani. To wśród nich znów jest najciekawiej. To tutaj toczą się interesujące rozmowy i intrygujące wydarzenia. Farid, ze swoim ortodoksyjnym ateizmem stanowi ciekawy element globalnego dyskursu w kwestii wpływu religii na społeczeństwa. Jest on nośnikiem pewnych idei, które twórcy nie tyle chcą nam przekazać, co poddać analizie. Farid z jednej strony kwestionuje duchowość, z drugiej odczuwa wielką wewnętrzną pustkę, którą w tajemniczy sposób wypełnia mu terapia Ramona. Zestawienie ateizmu i surowych zasad islamu to dobry pomysł na serial z egzystencjalnymi wątkami. Twórcy wydają się szarżować w tej historii, wkładając w usta Farida coraz bardziej obrazoburcze tezy. Efekt ten jest potęgowany przez nietypową rodzinę bohatera. Jego żona stara się żyć zgodnie z naukami islamu, lecz nie jest do końca szczera w tym, co robi, i często łamie zasady. Syn natomiast posiada podwójną tożsamość płciową, co dość mocno kontrastuje z jego wyznaniem. Co ciekawe, rodzina Shokrani nie jest tylko niemym symbolem kontestującym religijność. Farid, Layla i Navid zapraszają widza do dyskusji. Szkoda tylko, że wciąż tak mało czasu ekranowego dostają. Niestety nadal dominuje pewna nowobogacka rodzina. Przy tak ciekawym wątku Shokrani perypetie rodziny Boatwright jawią się naprawdę koślawo. Z czym mamy do czynienia w bieżącym odcinku? Otóż… z niczym godnym uwagi. Urodziny córki Ashley, Duc i jego celibat, kolejne seksualne porażki Kristen. Młodzi Boatwrightowie przeżywają kolejne małe dramaty, a widz dosłownie ziewa z nudów. Nie ma tu żadnego punktu zaczepienia, którego oglądający mógłby się uchwycić, aby zaangażować się emocjonalnie. Brak w tym krzty oryginalności, co widać aż za dobrze w wątku Kristen. Zakochana w niegrzecznym chłopcu odrzuca amory tego właściwego. Później zraniona idzie po rozum do głowy i „wpada w objęcia” swojego drugiego adoratora. Do kogo skierowane są takie pretensjonalne historyjki? Do miłośników filozoficznych zagwozdek czy fanów niskiej jakości teen dram? Kristen jest niezwykle irytującą postacią, ale wciąż nie dorasta do pięt pod tym względem Gregowi i Audrey. Trudno zrozumieć, czemu scenarzyści piszą te postacie w taki nieudolny sposób. To już czwarty odcinek, a ich historia wciąż woła o pomstę do nieba. Jakby tego było mało, z niewiadomych powodów, twórcy wprowadzają do akcji krążek erekcyjny i na tym opierają praktycznie całą fabułę związaną z Boatwrightami. Dzieci Grega i Audrey przekazują sobie zdjęcia tego osobliwego urządzenia, a nestor rodziny musi się tłumaczyć przed żoną z zakupu seks-zabawki. Czyżby Alan Ball chciał w tym motywie przekazać jakąś górnolotną myśl egzystencjalną? Nie jest dobrze również w wątku Ramona i Henry’ego. Intryguje jedynie nagłe zniknięcie partnera młodego Boatwrighta. Poza tym panowie większość odcinka spędzają w łóżku, deklarując sobie nawzajem miłość. W końcówce epizodu dostajemy jeszcze metafizyczną wizję z przeszłości Ramona, jednak oprócz efektownej realizacji nie wnosi ona nic istotnego do fabuły. Here and Now wciąż ma problem z odnalezieniem tożsamości. Twórcy w jej poszukiwaniach zabrnęli na fabularne mielizny i zachodzą obawy, że już z nich się nie wydostaną. Jedyny ciekawy wątek jest wciąż marginalizowany, a dominują źle napisane i irytujące postacie. Zobaczymy, co wydarzy się w serialu w kolejnym odcinku, ale na tę chwilę nie wygląda to dobrze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj