Wygłaszanie prawd zostało oficjalnie zakończone. Nie oznacza to jednak, że TT nagle wyjdzie z ukrycia i podda się bez walki. Została ujawniona jego tożsamość, jednak - jak to bywa w tego typu historiach - nic nie jest do końca pewne. Scenarzyści lubią bawić się z nami w kotka i myszkę, stąd w odcinku takie, a nie inne rewelacje.
Głównym wątkiem ósmego epizodu jest poszukiwanie Fabiena - domniemanego Truth Terrorist. Nie należy to jednak do najprostszych zadań. Facet był kiedyś w służbach, co zwiastuje dużą wiedzę w zakresie poszukiwań. Jednak co by nie było, policja w końcu lokalizuje drania i bierze go w potrzask. Wszystko idzie jak po sznurku, gdy nagle Fabien wyrywa się z kajdanek (pewnie zabawki dla dzieci) i zabija obu funkcjonariuszy. Ciągle zastanawia mnie, jak daleko są w stanie pójść twórcy, byle tylko zamierzony efekt. Nie jest to ogólnie problem serialu, ale realiów przyjętych przez filmowców. Staje się już normalne, że bardzo groźni przestępcy posiadają nadnaturalne zdolności, dzięki którym potrafią wykiwać dwójkę wyspecjalizowanych w zatrzymaniach śledczych, a nawet śmierć.
W sumie to nawet dobrze dla serialu, że mają tam takich policjantów, bo dzięki temu doświadczamy innych dużo wyjaśniających akcji. Jedną z nich jest uprowadzenie Elise. Kobieta idzie sobie spokojnie drogą i naglę zasypia - ktoś postanowił wstrzyknąć jej środki usypiające. Patrząc na nią, widać wyraźnie, że nie trzeba dużo, by położyć ją szybko do snu, ale co się stało, to się nie odstanie - Elise zostaje porwana. Gdy się budzi, jest już w domu z TT i jego wspólniczką. Późniejsza strzelanina jest miłym dla oka widowiskiem. Główni bohaterowie zdawali się być nietykalni, dobrze więc, że przerwano ten schemat, stawiając Elise w takiej sytuacji. Postaci Fabiena też nic nie brakuje. Jego postawa, ruchy i mimika wskazują, że ma się do czynienia z groźnym osobnikiem - o to właśnie chodziło.
Drugie skrzypce w odcinku gra rodzina Karla. W końcu ten wątek zaczyna mieć sens, bo jak dotąd był on wypełniaczem w przerwach od śledztwa. Niektóre linie prowadzące do obecnego stanu były doczepione na siłę. Powoli jednak zaczyna się rozumieć zawziętość twórców w prowadzeniu tego wątku. Laura w poprzednim epizodzie poznała mężczyznę, który po części zdawał się być kandydatem na zemstę za skok w bok męża. Facet jednak budził pewne podejrzenia swym nagłym pojawieniem się. Teraz staje się jasne dlaczego. Nie będę zdradzał, o co chodzi, ale co bardziej spostrzegawczy widzowie już pewnie się domyślili, bo takie rozwiązanie było całkiem przewidywalne.
Scenarzyści ogólnie nie zachwycają pod pewnymi względami. Zagadki są często tak budowane, że każdy, kto obejrzał choć trochę seriali, będzie w stanie zauważyć szlaki prowadzące do sedna. Twórcy czasem wręcz prowadzą widza za rękę, mówiąc: "Patrz, doczepiliśmy ten niepotrzebny wątek romansu Karla". Podobnie jest w przypadku Fabiena. Szybkie ujawnienie jego twarzy zaciera poczucie, że to prawdziwy TT. Na dobrą sprawę w serialu nie ma zbyt wielu zagadek, które nie byłyby "podtykane", a ich rozwiązanie faktycznie zaskakiwało. Dobrze, że chociaż ujawnienie kilku faktów przez Fabiena zadziałało jak należy.
Mimo wytkniętych wad czas spędzony z odcinkiem trudno uznać za czas stracony. Jest to całkiem dobry epizod, nie odbiegający poziomem od reszty seriali śledczych. Przedstawiona historia nie nuży ani trochę, a nawet potrafi zaciekawić. Pozostaje teraz czekać na następny odcinek The Tunnel, gdyż zanosi się na spore emocje i zwrot w życiu Karla.