Obecność Ministra Środowiska w serialu Ucho Prezesa była kwestią czasu. Temat wycinki drzew jest tak nośny, że aż dziw bierze, że szef tego resortu pojawia się w serialu dopiero teraz. Niestety w moim odczuciu twórcy zupełnie nie wykorzystali potencjału tej postaci. Tym razem odcinek Ucha Prezesa przypomniał bardziej przaśny noworoczny kabaret polityczny niż błyskotliwy, nowoczesny miniserial internetowy. Szef resortu środowiska zostaje zaprezentowany jako myśliwy ubrany w charakterystyczny strój łowczego. Uzbrojony jest we wszystkie atrybuty charakterystyczne dla polujących. Strzelba, kapelusz z piórkiem i trofea – martwy bażant i głowa żubra. Twórcy Ucha Prezesa przyzwyczaili nas do mniej oczywistych rozwiązań fabularnych. Wcześniej elementy komiczne były bardziej subtelne. Estetyka łowiecka i żart z nią związany był w polskiej komedii i w kabaretach wałkowany wielokrotnie. Pamiętamy przecież, że w podobny sposób przedstawiano naszego poprzedniego prezydenta. Niestety ta stylistyka już nie bawi. Twórcy powinni w tym przypadku skupić się na parodiowaniu bieżących wydarzeń niż na naśmiewaniu ze stylistki, z którą w pewien sposób związany jest minister. Niestety tak nośne tematy jak wycinka drzew, polowania na żubry czy Termy Toruńskie nie zostają wykorzystane właściwie. Kilka żartów związanych z tymi wydarzeniami absolutnie nie załatwia sprawy. Zamiast tego twórcy po raz kolejny wprowadzają dzieci pani Basi. O ile w poprzednich odcinkach ich obecność jest zrozumiała, tym razem zupełnie nie są one potrzebne. Pełnią rolę zapychaczy, które generują na siłę zabawne sytuacje, aby zapełnić dziury fabularne wynikłe z niewłaściwego potraktowania gościa odcinka. Szwankuje tym razem również to, co do tej pory było siłą serialu. Fizjonomia i zachowanie Ministra odbiega dość mocno od wizerunku rzeczywistej postaci. Przecież szef resortu środowiska to stateczny starszy pan ze staroszlachecką manierą, poruszający się za pomocą laski i wypowiadający się w dość flegmatyczny sposób. W Uchu Prezesa ta postać to jurny myśliwy z nabitą dubeltówką i niepohamowanym temperamentem. Tym razem twórcy serialu nie trafiają w dziesiątkę. Można też odnieść wrażenie, że sam Robert Górski wychodzi powoli ze swojej roli. O ile w poprzednich epizodach interpretował głównego bohatera w taki sposób, by pewne cechy i manieryzmy prawdziwej postaci były cały czas na pierwszym planie, to tym razem jest to zupełnie niewidoczne. Robert Górski w Uchu Prezesa jest niewątpliwie prezesem, ale nie TYM Prezesem. Miejmy nadzieję, że to chwilowa słabość i wkrótce ten bohater wróci na właściwe tory. W tym tygodniu jest dużo słabiej niż zazwyczaj i żadna głowa żubra tego nie zmieni. Nie pomagają myśliwskie atrybuty ani dzieci pani Basi. Odcinek nie prezentuje zadowalającego poczucia humoru. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że jest całkowicie nieśmieszny. Wynika to z drogi na skróty i pewnych utartych rozwiązań fabularnych. Całe szczęście jeszcze kilka ciekawych tematów politycznych zostało, więc jest szansa, że już w następnej odsłonie będzie lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj