Piąty odcinek miniserialu już za nami. Prezesa nawiedza tym razem cała rzesza prominentnych polityków partii rządzącej. Wszyscy przybywają na naradę, której tematem jest krążący w internecie film pod tytułem... Ucho prezesa. W ten właśnie sposób produkcja Roberta Górskiego wkracza na drogę abstrakcji. Postacie z serialu, wchodząc w rolę prawdziwych polityków, oglądają samych siebie na ekranie monitora. Rzucają przy tym kąśliwe uwagi na temat fizjonomii lub zachowania poszczególnych bohaterów. Widz ma przy tym podwójny ubaw. Po pierwsze śmieszy sam fakt takiej kuriozalnej formy, kiedy to Robert Górski w roli prezesa ogląda Roberta Górskiego w roli prezesa i krzywi się na komentarz o braku zębów. Z drugiej strony natomiast, mimowolnie wyobrażamy sobie prawdziwą sytuację, podczas której partia rządząca zbiera się na poważnym spotkaniu, aby przeanalizować program satyryczny znaleziony w internecie. Niezwykle zabawna jest również fizjonomia wszystkich postaci. Robert Górski, mimo że fizycznie zupełnie niepodobny do szefa partii rządzącej, świetnie odgrywa swoją postać. Pozostali są równie kapitalni. Charakteryzacja, mimika, ton wypowiedzi i wszechobecne manieryzmy. Te wszystkie rzeczy dopracowane są do granic możliwości i  od razu widać, że podobieństwa do rzeczywistych postaci są tak samo ważne dla fabuły jak scenariusz. Dzięki takim zabiegom środek ciężkości (a raczej śmieszności) zostaje przeniesiony w inne miejsce. Robert Górski nie musi atakować zaciekle polityków za ich głupie decyzje i kuriozalne poglądy, ale bawi się formą i korzysta do woli z wykreowanej właśnie komicznej sytuacji. Dlatego też Ucho prezesa w piątym odcinku jest satyrą lekką, łatwą i przyjemną. Ani przez moment nie jest przekroczona granica poprawności politycznej. Ba, nawet w pewnym momencie prezes mówi : „to mi się podoba. To mnie ociepla”. I to jest strzał w dziesiątkę. Można sobie wyobrazić sytuację, w której partia rządząca w pełni akceptuje i aprobuje taką satyrę. Piąty odcinek traktuje swoich bohaterów bardzo łagodnie, wręcz z sympatią. Wszechobecne lizusostwo i bezpretensjonalna nadgorliwość wylewa się oczywiście z ekranu, ale nie jest to tak szkodliwe, aby nadwyrężyć wizerunek władzy. Poza tym większość kuksańców skierowana jest w stronę doradców i podwładnych prezesa. Sam szef przedstawiony jest w sposób bardzo umiarkowany. Wszystko to ma oczywiście swoje odniesienie do rzeczywistości, ale wydaje się że Robert Górski, mógłby trochę ostrzej punktować naczelnika. Skupiając się na zabawnej formie, dawaniu lekkiego pstryczka w nos współpracownikom prezesa i żartach o kotach niepijących mleka, ucieka od poważnych tematów dręczących współczesną Polskę. Mimo to, Ucho prezesa należy ocenić bardzo wysoko. Przede wszystkim miniserial jest naprawdę zabawny. Broni się poziomem artystycznym, pomysłowością i inwencją twórczą. Abstrakcja wykreowana w omawianym odcinku to oryginalna koncepcja. Poza tym trzeba zrozumieć motywację pana Górskiego. Serial w zamiarze ma nie przekraczać poprawności politycznej, aby nie rozpalać nastrojów społecznych i nie wywoływać kolejnego agresywnego zamieszania. Oglądając satyrę, mamy się przede wszystkim dobrze bawić, a nie denerwować. Do tego Ucho prezesa nadaje się idealnie.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj