Uciekające kurczaki z 2000 roku w reżyserii Petera Lorda i Nicka Parka to bajka kultowa, która została nominowana do Złotego Globu w kategorii Najlepsza komedia lub musical. Od premierowej ucieczki odważnych kurczaków z terenu nikczemnej fermy minęły zatem 23 lata. Warto dodać, że ta produkcja jest nadal najlepiej zarabiającą animacją wykorzystującą technikę poklatkową. Nie bez powodu zwlekano tak długo ze stworzeniem kolejnej części – według specjalisty ds. animacji, Iana Whitlocka, tyle czasu trzeba było czekać na odpowiednią technologię umożliwiającą stworzenie bardziej rozbudowanego świata dla bohaterów tej historii. A czy warto było czekać? No nie wiem... Akcja rozpoczyna się jakiś czas po wydarzeniach z ostatniego filmu, kiedy to bohaterowie odnaleźli wyspę i postanowili na niej zamieszkać. Chociaż para kurczaków doczekała się pociechy w postaci Molly, głównego motoru napędowego tej produkcji, sielanka nie trwała długo, a ludzka chciwość znów zagroziła dzielnym potomkom dinozaurów. Warto przytoczyć słowa reżysera kontynuacji, czyli Sama Fella: "To Wakanda dla kurczaków. Cały film jest naprawdę stworzony na większą skalę. [...] To piękne, naturalne miejsce. Na początku spędziliśmy dużo czasu na rozwijaniu świata – kwiatów, ogrodów – zastanawiając się, jak właściwie chciałby żyć kurczak, jak zbudowałby dom, jak wyglądałby ich świat." Reżyser wiedział, w jaki sposób (zgodnie z trendami) wypromować swoje dzieło. Faktycznie przebłyski tego pomysłu są widoczne na ekranie, lecz jest ich stanowczo za mało lub pojawiają się na krótki czas. To wielka szkoda, bo początek filmu jest naprawdę obiecujący i pozwala oglądającemu poczuć się "jak w domu". Jest ciepło, przytulnie, rodzinnie oraz kreatywnie. Obserwowanie kurczaków w przyjaźniejszych warunkach sprawia frajdę. Bardzo szybko jednak produkcja przenosi ciężar na inne fragmenty świata przedstawionego – te bardziej ludzkie, przemysłowe, sterylne. To łączy się z tym, co powiedział Ian Whitlock. To niepotrzebna chęć zrobienia "bardziej, więcej, mocniej".
fot. Netflix
Wprowadzenie jest bardzo miłe dla oka i raczej powolne. Pozwala nam zaznajomić się z powracającymi bohaterami. Niektórzy z nich przeszli istotne zmiany ze względu na nową rolę (zostali rodzicami), inni są znajomi. Pojawiła się też Molly, córka Rocky'ego i Ginger. To awanturnicza, odważna i ciekawska kurka, która włazi tam, gdzie nie powinna. Szkoda, że tak dużo mówi, a tak mało pokazuje. Pierwsze sceny skupiają się wyłącznie na jej harcach i wtykaniu nosa w nie swoje sprawy. To trochę nie pasuje do jej późniejszego narzekania na to, że na wyspie miała mnóstwo obowiązków, które ją nudziły. Tego po prostu nie widać i trudno w to uwierzyć. Problem mam też z postacią Frizzle, czyli koleżanką Molly, która nie dostała wprowadzenia. Pojawia się znikąd i nie wnosi niczego do opowieści. Pozostałych bohaterów ogląda się z zainteresowaniem. Zapewniają oni rozrywkę, ale nie zmieniają się w trakcie fabuły. Film ma problemy ze strukturą. W Erze nuggetsów praktycznie nie ma drugiego aktu. Dzieło Sama Fella rozpoczyna się powoli i spokojnie, a potem od razu przechodzi do akcji, która dzieje się na terenie nowoczesnej fermy. Pierwszy film skupiał się na ucieczce z więzienia, a dwójka opiera się na motywie typowym dla heist movies – zebraniu ekipy i włamaniu się do ściśle strzeżonej placówki. To przypomina serię Mission: Impossible, do której bajka świadomie i w zabawny sposób nawiązuje. Ten motyw jest fajnie zrealizowany i pomysłowy, ale z czasem zaczyna po prostu męczyć (kurczaki wciąż robią to samo). Nie podobało mi się również to, w jaki sposób zwierzęta były pokazywane. Najpierw potrafią niepostrzeżenie włamać się do kompleksu i pokonać znacznie większych ludzi, a później zbierają tęgi łomot na każdym kroku. Jeśli chodzi o plusy, to na pewno trzeba powiedzieć o oprawie wizualnej. Animacja poklatkowa nadal wygląda świetnie, a w połączeniu z CGI oferuje naprawdę piękne kadry i widoczki. Niestety całość jest znacznie bardziej sterylna. Zdaję sobie sprawę, że poniekąd taki jest zamysł (w końcu to nowoczesne laboratorium), ale brakowało mi czasem tej namacalności oryginału. Z kolei muzyka w wykonaniu Harry'ego Gregsona-Williamsa była bardzo dobra. Może nie sprawiła, że po seansie szukałem konkretnych utworów, ale wzmacniała przekaz obrazu i wpadała w ucho. Era nuggetsów oferuje kilka zabawnych dowcipów i nawiązań popkulturowych, lecz na próżno szukać tu wielkich emocji. Nie zaśmiałem się ani też nie zapłakałem nad losem kurczaków. Twórcy mocno mnie jednak zaskoczyli – makabryczność niektórych scen sprawiła, że zastanawiałem się, czy to na pewno produkcja dla dzieci. Przemoc jest oczywiście traktowana komediowo i nie jest pokazywana wprost (poza jedną sceną, która od razu mi przypomniała o finałowej potyczce w Kingsman: Złoty krąg), ale i tak zaskakuje. Podczas seansu poczułem też strach. Może przez to, że oryginał i projekty postaci wzbudzały grozę w dzieciństwie? Sceny z udziałem bezmyślnych kurczaków sprawiły, że włosy stanęły mi dęba na głowie. To był naprawdę niepokojący wizualnie moment filmu.
fot. Netflix
Wspomnę też, że całość oglądałem z polskim dubbingiem, toteż nie jestem w stanie ocenić, jak sobie poradzili zastępcy Mela Gibsona i Julii Sawalhy. Polskie udźwiękowienie wypadło poprawnie. Nie zachwyciło mnie jakoś szczególnie, ale też nie sprawiło, że zgrzytałem zębami. Głosy zostały odpowiednio dobrane, a aktorzy dobrze odegrali swoje postaci. Uciekające kurczaki: Era nuggetsów to film, który można porównać do fast fooda. Można go obejrzeć, nasycić potrzebę odpoczynku od otaczającego nas świata, by po dwóch minutach od skonsumowania o nim zapomnieć. To bardzo ładnie wyglądająca, świetnie brzmiąca historia z uroczymi postaciami, kreatywnymi ujęciami oraz wartką akcją, która scenariuszowo nie ma jednak nic do zaoferowania. Nie oczekiwałem nic wielkiego, a i tak poniekąd się zawiodłem. Nawet jeśli to historia dla dzieci, to wydaje mi się, że jest wiele innych produkcji, którymi można "nakarmić" najmłodszych. Tego kurczaka odłożyłbym do zamrażarki. Może nie na 23 lata, ale przynajmniej do momentu, aż ktoś z pomysłem i odpowiednimi przyprawami postanowi znów przyrządzić to danie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj