Ultimate X-Men po raz pierwszy w Polsce zostało wydane w 2004 roku przez wydawnictwo Dobry Komiks. Dla wielu czytelników było to pierwsze zetknięcie się nie tylko z uniwersum Marvela, ale z komiksem superbohaterskim w ogóle. Właśnie tak było w moim przypadku, dlatego sięgałem po wydany przez Egmont pierwszy tom Ultimate X-Men z pewną obawą. Musiałem zmierzyć się z moim dziecięcym wyobrażeniem na temat historii stworzonej przez Marka Millara. Bardzo szybko przekonałem się jednak, że sentyment nie odegra tutaj żadnej roli, jeśli chodzi o warstwę narracyjną i jedynie rysunki tworzone przez Adama i Andy’ego Kubertów przywołają odrobinę nostalgii. Są one swoją drogą znakomite, ale do tego jeszcze przejdziemy. Jeśli zaś chodzi o historię stworzoną przez Millara, to z dzisiejszej perspektywy przypomina raczej remake przygód tytułowych X-Men. Słynny scenarzysta jest oczywiście gwarantem jakości i tutaj także nie schodzi poniżej pewnego poziomu, tworząc fabułę dojrzałą i pełną zrozumienia dla dziedzictwa mutantów. Trudno jest jednak odrzucić od siebie myśl, że – zwłaszcza w pierwszej części tomu – akcja zbyt mocno bazuje na wieloletniej historii o X-Men, prezentując pewne tropy oraz relacje między bohaterami zbyt szybko. To dalej jest komiks świetnie wpisany w zamysł Ultimate, zatem nie wymaga żadnej znajomości wcześniejszych historii, ale też niejako odwołuje się do kompetencji czytelników, którzy jeśli znają losy X-Men, lepiej odczytają niektóre wątki.
Marvel
Ten drobny zarzut nie odnosi się nawet do ekspresowego zmontowania grupy X-Men przez Millara na przestrzeni dosłownie kilku stron, ale problem uwydatnia się między innymi w decyzjach podejmowanych przez bohaterów. Zwłaszcza jeśli chodzi o lidera grupy, Cyclopsa, działającego zbyt pochopnie i zachowującego się czasem jak rozwydrzony nastolatek (poniekąd nim właśnie jest, choć rysunki Kubertów wcale tego nie oddają). Podobnie jest w przypadku Wolverine’a, którego wprowadzenie do historii wypada znakomicie, ale jego przemiana staje się zrozumiała dla czytelnika dopiero z czasem i gdzieś poza kadrami rozgrywa się to, co byłoby bardzo interesujące. Udaje się jednak odpowiednią ilość miejsca poświęcić na bohaterów znajdujących się zazwyczaj w tle wielkich historii o X-Men. Bardzo widowiskowe wejście do drużyny ma Colossus, Iceman oraz Beast. Ciekawych zmian dokonano względem Storm, która jeszcze musi wiele nauczyć się o swoich mocach oraz potrzebuje więcej czasu na oswojenie się z nową sytuacją. Jedną z ciekawszych postaci dla odmiany jest za to Jean Grey, znana również jako Marvel Girl. Millar tworzy z niej pewnego rodzaju filar grupy, kogoś, kto scala drużynę i prócz ciepłego słowa oferuje jeszcze świetne umiejętności radzenia sobie na polu bitwy.
Wielkich zmian na pozór trudno doszukać się, jeśli chodzi o sportretowanie postaci Charlesa Xaviera, założyciela Instytutu dla Mutantów oraz drużyny X-Men. Scenarzysta zarysował mocny konflikt ideologiczny między nim a Magneto, tylko w kilku kadrach odnosząc się do ich skomplikowanej przeszłości. To był bardzo dobry pomysł, bo pozwolił na ciekawsze zawiązanie akcji i starcie między X-Men i Bractwem Mutantów mogło toczyć się ciekawszymi torami. Siłą komiksów o X-Men zawsze były elementy dotyczące nierówności oraz właśnie kwestie ideologiczne, które w pierwszej połowie Ultimate X-Men wysunęły się na pierwszy plan. W tym Millar radzi sobie znakomicie i w warstwie dialogowej trudno jest się do czegoś przyczepić. Bohaterowie świetnie sprzedają nam swój konflikt oraz potrafią ciekawie argumentować swoje racje. Dobrze to wypada również, kiedy targają nimi liczne wątpliwości nad metodyką działań Xaviera i mimowolnie ciągnie ich do Magneto. Starcie obu tych skrajności jest niezwykle ciekawe i prowadzi do ostatecznego starcia, które oferuje naprawdę wiele emocji.
Egmont/Marvel
Druga połowa tomu nawiązuje z kolei do Broni X, zaś głównym złem staje się John Wraith. To historia mocniej powiązana z przeszłością Wolverine’a, ale nie odkrywamy jej tylko oczami tego bohatera. Millar wrzuca do centrum pojmanych X-Men i wykorzystywanych przez Wraitha do realizowania różnych misji. To walka ekipy Cyclopsa nie tylko o przetrwanie, ale o zachowanie w sobie człowieczeństwa. I to czyta się znakomicie, zdecydowanie druga część wypada znacznie lepiej, jeśli chodzi o koherentną historię. Pierwsza jest bardziej widowiskowa, ale narracyjnie nie tak dobra i muszą tam nadrabiać sekwencje starć oraz wymiany zdań między poszczególnymi postaciami. Ultimate X-Men. Tom 1 składa się z dwóch następujących po sobie historii i obie stoją na wysokim poziomie. Druga w mojej ocenie jest jeszcze lepsza, ale także pierwsza pomimo kilku problemów daje rade i świetnie wprowadza nowego czytelnika do świata X-Men. Jest to także pozycja godna uwagi dla starych wyjadaczy, ponieważ Millar lubi czasem zaskoczyć i choć bazuje na dziedzictwie bohaterów spod znaku X, to jednak wyciąga z rękawa kilka asów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj