Estie to dziewiętnastoletnia dziewczyna żyjąca w Nowym Jorku, która dwa lata temu została żoną przez zaaranżowane małżeństwo. Coraz bardziej zniechęcona ograniczającymi ją zasadami, postanawia uciec do swojej matki, do Berlina. Nim jednak postanawia skonfrontować się z rodzicielką, która opuściła ją, gdy Estie była jeszcze dzieckiem, czeka ją stworzenie pierwszych prawdziwych relacji ze studentami szkoły muzycznej. Po piętach depcze jej mąż, Yankie i niebezpieczny Moische. Niepewnie podchodziłam do samego serialu, który mógł się potknąć w naprawdę wielu momentach. Ale tego nie zrobił. Zwłaszcza bałam się ukazania rodziny Estie jako wrogą, zdenerwowaną tylko tym, że splamiła honor rodziny, czy jej męża, który mógł zostać pokazany jako tyran i przemocowiec.  Na szczęście serial potraktował po ludzku wszystkie postaci, dzięki czemu możemy oglądać dramaty wielu ludzi, a nie tylko biednej Estie przeciwko całemu światu. Zaznaczam, że przymiotnik „biedna” nie ma brzmieć ironicznie, bo to naprawdę postać, której należy współczuć. Oczywiście, nie zawsze łatwo zrozumieć jej zachowanie – na przykład to, że wolała wałęsać się po Berlinie, zamiast pójść do matki – jednak Estie to sympatyczna, a przede wszystkim dzielna postać. I bardzo interesująca, gdy patrzymy, jak w każdym odcinku jej buntowniczy charakter zupełnie nie pasuje do poglądów, w jakich żyła. A jednocześnie, że jej wychowanie nie do końca pasuje do współczesnego Berlina. To zawieszenie pomiędzy dwoma światami w pewnym sensie symbolizuje jej wejście do jeziora, gdzie zdejmuje perukę, jednak nadal zostawia zakryte całe ciało. Nie chce być zgadzającą się na wszystko żoną, z drugiej strony wciąż irytuje ją i przeraża rzeczywistość, w której można dokonać aborcji, a ludzie stroją sobie żarty z drugiej wojny światowej. I to następny plus serialu – nie próbuje sugerować, że którekolwiek życie jest lepsze. Pokazuje jedynie, że może być inne.  A jedynym minusem jest to, że życie w ultraortodoksyjnej wspólnocie zupełnie nie przygotowuje do „normalnego” życia. A to, że różnice są spore, wskazują nie tylko konwersacje pomiędzy Leą, mamą Estie, a Yankiem, czyli mężem naszej bohaterki, ale również cała zgraja nowych przyjaciół, których poznaje główna postać . Obraża ją śmianie się z drugiej wojny światowej, fascynuje za to wolność. Na bohaterkę niektórzy reagują z empatią, tak jak Robert, który niestety jest dość papierową postacią, mającą spełnić jedną rolę w tej historii. Niektórzy z rozdrażnieniem, jak Yael, Izraelka, z którą Estie nie potrafi się zaprzyjaźnić. Dobrze, że twórcy zdecydowali się postawić obok siebie te dwie dziewczyny, bo Yael ma pełne prawo uważać, że tacy jak Estie niszczą opinie reszcie Żydów swoim specyficznym stylem bycia.
fot. materiały prasowe
Zresztą, jak już mowa o Robercie i Yael, bardzo ciekawym zabiegiem jest to, że mimo wszystko bardziej poznajmy całą kulturę z perspektywy kobiet, a nie mężczyzn. Jasne, oni tworzą również rzeczywistość, jednak to płeć piękna snuje nam całą opowieść. Snuje ją babka Estie, w swoim środowisku mniej ważna od dziadka, która wspomina przeszłość i twierdzi, że była zbyt okrutna dla Lei. Sama Leah to opowieść kobiety teoretycznie upadłej, która gdy zdobywa w tej historii głos, opowiada bardzo dramatyczną opowieść o swojej przeszłości. Jednocześnie, to ona tłumaczy świat naszym bohaterom, brutalnie przedstawiając różnice Yankiemu. Dasia za to pozwala nam poznać świat dziewczyny z akademii muzycznej. A teściowa Estie, Miriam, tłumaczy rolę Estie w rodzinie i jest jeszcze dodatkowo symbolem tego dziwnego dualizmu w ortodoksyjnej rodzinie. Z jednej strony mniej ważna od mężczyzny, z drugiej, to ona decyduje o wszystkim, co dotyczy jej syna. Co nie oznacza, że mężczyźni tutaj są potraktowani po macoszemu, po prostu ich rola jest trochę inna. Oczywiście, niektórzy, tak jak wspomniałam z Robertem, mają spełnić swoją rolę w tej historii. Mamy jednak dwóch przedstawicieli męskiej, ortodoksyjnej części świata. I co ciekawe, wydają się oni równie niedostosowani do tego świata jak Estie. Pierwszy to Yankie, bardzo interesująca postać. Bałam, że w pewnym momencie uderzy lub zgwałci on naszą bohaterkę. Jednak Yankie to po prostu następny „niedopasowaniec”, który próbuje się dostosować do świata  w którym żyje, jednocześnie nie chce nikomu zrobić krzywdy. Zupełnie nie pasuje na silnego, zdecydowanego męża, którym powinien być. Jednak o wiele ciekawszą postacią jest Moische, który odszedł od wspólnoty z niewiadomego powodu (choć patrząc na jego życie w Berlinie można znaleźć różne sugestie tej przyczyny). Jest to moim zdaniem postać najciekawsza, bo tak jak Leah czy Estie sobie radzą w tej dziwnej współczesnej rzeczywistości, on jest człowiekiem, który wybrał mniejsze zło. Widać, że nie nadaje się do wspólnoty, ale za to może mieć bezpieczne życie.  Zaś życie współczesne mu o wiele bardziej odpowiada, jednocześnie nie umiał sobie poradzić w nim na tyle, by nie musieć wrócić. Patrząc na stronę techniczną – również nie mam żadnych zastrzeżeń i widać, że każdy wątek jest dopieszczony oraz dzieje się z jakiegoś powodu. Bardzo dobra gra aktorska, zwłaszcza Shiry Haas, przed którą stało bardzo trudno zadanie. Choć moim osobistym ulubieńcem jest Amit Rahav, genialnie wcielający się w Yankiego. Unorthodoxto serial fantastyczny w każdym calu, zabawny i smutny w odpowiednich momentach, ze zrozumieniem i delikatnością opowiadający o tej jakże trudnej historii. Jest to jedna z najlepszych produkcji Netflixa od dawna i naprawdę trzeba go obejrzeć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj