Lightning, główna bohaterka znana z poprzednich odsłon serii, zostaje wybudzona z kryształu przez boga Bhunivelze - oczywiście niebezinteresownie. Jej nową misją jest zbawienie jak największej liczby ludzkich dusz, aby mogły odrodzić się w nowo tworzonym przez niego świecie. W zamian za poświęcenie bóg obiecuje nagrodę - wskrzesi jej siostrę, Serah. Zaczynając grę, mamy do wykorzystania tylko kilka dni. Chcąc umożliwić bogu utworzenie nowego świata oraz wykonać swoją misję, musimy wydłużyć rozgrywkę o dodatkowy czas. Dokonujemy tego, wykonując questy i tym samym zbawiając dusze ich zleceniodawców. Symbolem czasu jest święte drzewo Yggdrasil znajdujące się w lokalizacji początkowej zwanej Arką. Drzewo kiełkuje z każdym dodatkowym dniem, aby w pełni rozwinąć się dnia trzynastego, który jest zwiastunem przebudzenia boga. 

Czas odgrywa w grze kluczową rolę. Nie jest to pierwszy przypadek w gatunku jRPG, kiedy spotykamy się z koniecznością umiejętnego zarządzania nim (podobny motyw jest jedną z głównych cech serii "Atelier"), jednak tutaj ów element jest dużo bardziej restrykcyjny. Większość questów ma ograniczone ramy czasowe, a gra dodatkowo wymusza na nas powrót do Arki codziennie o szóstej rano. Na początku rozgrywki fakt ten wydaje się być bardzo frustrujący, gdyż po rozpoczęciu następnego dnia możemy teleportować się tylko do kilku wyznaczonych punktów, a nie do miejsca, w którym byliśmy.

Istotne jest zatem, aby szybko nauczyć się umiejętnego zarządzania czasem i móc produktywnie wykorzystać całą dobę. Ze względu na ograniczoną liczbę dni możemy zapomnieć o swobodnej eksploracji terenu i z charakterystycznego dla gatunku zwiedzania wszystkich kątów w poszukiwaniu ukrytych przedmiotów. Wyścig z czasem jest nieodłącznym elementem rozgrywki, a zwlekając z questami fabularnymi odpowiednio po szóstym lub dziesiątym dniu zmierzymy się z ulepszonymi wersjami bossów. Warto korzystać z umiejętności Chronostatis, która chociaż na chwilę pozwala nam zatrzymać tykający zegar, nie przerywając aktywności otoczenia.

Wątek fabularny w Lightning Returns nie jest linearny i już od pierwszego dnia mamy dostęp do wszystkich głównych questów, przez co możemy wypełniać je w dowolnej kolejności. Całość w moim odczuciu jest bardzo chaotyczna z powodu braku zależności przyczynowo-skutkowej między zadaniami. Nie podoba mi się fakt, że aby doprowadzić rozgrywkę do trzynastego dnia, muszę odrywać się od głównego wątku fabularnego i wykonywać zadania poboczne. Jest to tym bardziej frustrujące, że większość z nich jest mocno infantylna, by nie rzec - głupia  (Błyskawica jako zbawiciel szuka jabłek bądź zagania owce do zagrody).

W "Powrocie Błyskawicy" spotykamy się z innym niż w poprzednich "trzynastkach" systemem walki.  Rola postaci w pojedynkach zależna jest od tzw. Schematów – zestawów składających się z ubioru, broni, tarczy i akcesoriów, które definiują statystyki. Dodatkowo do każdego Schematu możemy przypisać cztery komendy umiejętności. W czasie pojedynku musimy z głową żonglować pomiędzy trzema Schematami, co daje graczowi duże pole do popisu i pozwala na indywidualność w stylu gry. Każdy Schemat ma swój własny pasek ATB, który ładuje się niezależnie od pozostałych. W tej części zmienia się także nieznacznie system ogłuszania przeciwnika - tym razem nie ładujemy paska stagger, ale obserwujemy, na jakie ataki bądź magię jest wrażliwy nasz przeciwnik. Ataki oraz czary zdobywa się w nagrodę za wygrane walki losowe, można podbijać ich poziom oraz je ze sobą syntezować w celu polepszenia ich statystyk. Pomimo tego, że system może być kojarzony z tym znanym nam z "FF X-2", daje dużo większe możliwości i umożliwia dobór taktyki do potrzeb gracza.

Bazowe statystyki postaci nie są uwarunkowane jej poziomem, ponieważ jako takie nie występują w grze. W celu rozwoju postaci musimy wykonywać zadania główne oraz poboczne, bo po ich wypełnieniu wzrasta liczba punktów życia, siły, magii itd. Poza komendami podstawowymi mamy jeszcze dostęp do umiejętności specjalnych, którymi wykorzystujemy EP. Jest to swego rodzaju mana, której mamy bardzo ograniczoną ilość, dlatego nie powinno się jej marnować. Najważniejszą zdolnością wykorzystującą EP w trakcie walki jest overclock dający możliwość atakowania przeciwnika bez konieczności przejmowania się punktami ruchu. Dodatkowym utrudnieniem wprowadzonym w tej części jest ograniczona liczba przedmiotów leczących, jaką możemy przy sobie nosić (maksymalnie 12). Bywa to bardzo frustrujące, gdyż możemy znaleźć się w sytuacji, że wykorzystamy wszystkie w drodze do bossa, w konsekwencji czego podejmiemy z nim walkę zupełnie nieprzygotowani.

Od strony audiowizualnej ostatnia część sagi bardzo zawodzi. Graficznie Lightning Returns reprezentuje niższy poziom niż pierwsza "trzynastka". O ile modele i tekstury głównych postaci wypadają dobrze, o tyle cała reszta jest bardzo niedopracowana. Gra sprawia wrażenie zaprojektowanej "na szybko" i mającej budżet mniejszy od ostatnich odsłon. Często jesteśmy świadkami dogrywania się dodatkowych elementów otoczenia, które czasami wręcz wyskakują znienacka przed nami. Całość nie chodzi też płynnie - w trakcie walki gra gubi klatki animacji, co nie powinno mieć miejsca. Ścieżka dźwiękowa w moim odczuciu nie robi wrażenia. W trakcie rozgrywki słyszymy przearanżowane utwory z poprzednich części, przez co nowe melodie nie mają szansy zabłysnąć.

Nie mam natomiast zarzutów w odniesieniu do fabuły. Twórcy dołożyli wszelkich starań, aby sensownie zamknąć sagę, co było nie lada wyzwaniem. Chociaż wątki postaci drugoplanowych nie są tak rozwinięte, jak bym oczekiwała, to jednak mają swoje zakończenie. W trakcie gry obserwujemy swoistą przemianę odczuć Lightning względem jej misji. Jest to powiązane z obecnością nowej postaci - Luminy, która aż do końca pozostaje wielką zagadką. Skupienie się na Błyskawicy jako głównej bohaterce tej części umożliwia nam wnikliwą analizę i zrozumienie logiki jej działań, przez co wydaje się być ona bardziej "przystępna" w odbiorze. Historia opowiedziana w grze nie szczędzi nam typowego dla japońskich produkcji przesadzonego mistycyzmu i patosu. Bohaterowie, zagłębiając się w mitologię swojego świata, wyjaśniają rolę bóstw i ludzkich dusz. Ci, którzy nie przepadali za tym elementem w "FF XIII" bądź też nie szukają wrażeń podobnych do rozważań przedstawionych na przykład w filmie "Ghost in the Shell", mogą uznać ten element fabuły za zbyt wyszukany.

Należę do grupy fanów "Final Fantasy", którzy uważają "XIII" za część udaną. Z mojej perspektywy Lightning Returns na pierwszy rzut oka wydaje się być frustrujące. Odstrasza bardzo nierówny poziom trudności. Po głębszym zapoznaniu się i zrozumieniu nowej mechaniki gra potrafi jednak wciągnąć na długie godziny. Zadania poboczne niestety rozczarowują, a ich umowna opcjonalność irytuje, ale mimo to chęć dotarcia do końca motywuje do ich wykonywania. Zakończenie jest moim zdaniem bardzo satysfakcjonujące i nie pozostawia po sobie niedosytu.

Lightning Returns jest obowiązkową pozycją dla tych, którzy skończyli poprzednie "trzynastki" i poszukują odpowiedzi na nurtujące ich pytania, a także chcą poznać ostateczne losy bohaterów. Pomimo swoich zalet część ta pozostanie dla mnie jednak wytworem błędnych przewidywań sprzedażowych Square Enix dotyczących "FF XIII-2". 

PLUSY:
+ fabuła,
+ system walki i Schematów,
+ nowe, ciekawsze spojrzenie na Lightning.

MINUSY:
- frustrujący poziom trudności,
- nudne zadania poboczne,
- oprawa audiowizualna.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj