Ichabod i Abbie stają przed ostatecznym wyzwaniem - teraz, gdy Crane nie jest już dłużej związany z Jeźdźcem, można zająć się poszukiwaniem sposobu, by go pokonać. Pomóc w tym mają masoni, ale szybko okazuje się, że ich głowy dłużej nie mogą być użyteczne. Dwoje Świadków musi więc samodzielnie rozwiązać zagadkę pokonania Śmierci. Z pomocą przychodzą wspomnienia Ichaboda o tajemniczym manuskrypcie, który Jeździec pragnie desperacko odzyskać. Równie mocno chciałby z powrotem mieć swoją głowę. Zaczyna się pościg, który może skończyć się wielkim zwycięstwem lub wielką porażką.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki twórcy serialu korzystają z historii, mieszając ją z legendami, mitami i wierzeniami religijnymi. Wbrew pozorom tworzy to bardzo zgrabną całość, która nadal wzbudza zainteresowanie widza. Oczywiście wymagane jest przymknięcie oka na pewne nieścisłości, ale nie są one na tyle irytujące, by psuły przyjemność oglądania. Nadal też udaje się utrzymać klimat ciągłego zagrożenia. Nie jest on co prawda tak mocny jak na samym początku sezonu, ale napięcie wciąż jest wyczuwalne. Bardzo dobrze ten efekt dało się uzyskać w scenach z udziałem Brooksa.
[video-browser playlist="633929" suggest=""]
Mocną stronę tego odcinka znów stanowi humor słowny i sytuacyjny. Problemy, z jakimi zmaga się Ichabod w procesie adaptacji do współczesnego świata, są przezabawne i świetnie rozładowują atmosferę. Tym razem Crane odkrywa Internet, uroki supermarketu i wodę w butelkach. Wszystkie te sceny sprawiają, że nie da się nie uśmiechać od ucha do ucha. Rozwój relacji Ichaboda z Abbie też ogląda się bardzo dobrze, bo scenarzyści tej dwójce dają czas. Przyjaźń i zaufanie budowane są powoli i konsekwentnie, a Sleepy Hollow nadal nie ma żadnych irytujących wątków miłosnych. To jego duża zaleta.
Sleepy Hollow to serial, który nadal się broni. Nie jest może idealny, można by znaleźć w nim nieścisłości logiczne czy niedociągnięcia, ale klimat, umiejętność utrzymywania napięcia, ciekawa historia i humor sprawiają, że ogląda się go bardzo przyjemnie. Format trzynastoodcinkowego sezonu sprawi, że na pewno nie zdąży znudzić widza i rozwlec fabuły przez upychanie w odcinkach niepotrzebnych motywów. Mimo braku spektakularnego cliffhangera, końcówka siódmego epizodu sprawiła, że nie mogę się doczekać kolejnego. Jeśli serial wzbudza takie odczucia, to jest dobrze.