W Somalii, podczas połączonej operacji CIA i fikcyjnego 186. Regimentu Powietrznych Operacji Specjalnych dochodzi do wypadku. Śmigłowiec pilotowany przez parę głównych bohaterów zostaje zestrzelony, po czym... akcja przenosi nas o miesiąc naprzód, do bazy wspomnianego Regimentu. Okazuje się że starszy chorąży Nora Madani (w tej roli Christina Ochoa) oraz kapitan Leeland Gallo (Matt Barr) przeżyli tę misję i jako jedyni wrócili do kraju. Fabuła Valor skupia się na powolnym odkrywaniu tego, co naprawdę wtedy się stało, co do tego doprowadziło oraz konsekwencji tych wydarzeń w chwili obecnej. Już na początku dowiadujemy się, że nasza para pilotów nie powiedziała całej prawdy na odprawie po feralnej misji, a podjęte przez nich wtedy decyzje i akcje będą mieć spory wpływ na nich i otoczenie. Brzmi to jak potencjał na dobry serial akcji z elementami tajemnicy i dramatu. I tak by było, gdyby nie kilka mankamentów Po pierwsze, choć od początku już twórcy zapowiadali, że w serialu pojawią się elementy znane z obyczajowych oper mydlanych, nikt chyba nie spodziewał się ich w takiej liczbie. Wszędobylskie wielokąty miłosne, ploteczki, kłamstewka i totalnie zbędne sceny obyczajowe. Nie kupuję tego kompletnie. Zwłaszcza że w większości przypadków nie jest to nawet dobrze zagrane. Po drugie, w miarę trwania serialu, fabuła robi się coraz bardziej zagmatwana. I nie jest to coś co z reguły mi przeszkadza, jednak w tym wypadku brak w tym zagmatwaniu większego sensu i logiki. Do tego stopnia że największy twist fabularny pod sam koniec wywołał u mnie niedowierzanie nie dlatego, że był tak dobry, tylko dlatego że był niemiłosiernie głupi i pozbawiony jakiegokolwiek wyjaśnienia, logiki i przede wszystkim nic nie wnosił do całej historii. Podobnie zresztą jak całkiem sporo innych scen, których jedynym celem było chyba wywołanie emocji, a jedyne co przyniosły to ziewnięcie. Po trzecie, aspekt wojskowy. Nawet nie wiem, od czego tu zacząć. Mają w miarę dobrze dobrany sprzęt do realiów. I to tyle. Choć na początku serial jeszcze jako tak trzymał się realizmu, to w miarę postępów historii staje się coraz głupszy i mniej wiarygodny. Liczba regulacji łamanych przez same romanse, nie wspominając nawet o cięższych przewinieniach, starczyłaby, żeby wtrącić kilkoro, w tym głównych, bohaterów na kilka miesięcy do wojskowej ciupy, a co najmniej żeby relegować ich z jednostki. Tego, co groziło Gallo i Madani za wydarzenia będące głównym motorem tego sezonu nawet nie będę komentował, bo szkoda słów. Na koniec jeszcze zostały nam wyjątkowo irytujące postaci wspierające. O ile jeszcze agentka Thea i dowódca naszych bohaterów są w jakimś stopniu interesujący i dobrze odegrani, to o większości pozostałych nie da się tego powiedzieć.  Nie dość, że same postaci są słabo napisane (prym wiedzie Ian, chłopak Nory i jednocześnie oficer wywiadu w jednostce), to jeszcze często aktorzy ich odgrywający, delikatnie mówiąc, nie wywiązują się ze swojej roli. Żeby jednak nie było, że tylko narzekam. Choć sceny akcji są w większości mało wiarygodne, to jednak przyjemnie się je ogląda i stanowią niewątpliwy atut tej produkcji. To samo zresztą tyczy się wszelakich akrobacji lotniczych i ogólnie scen awiacyjnych. Wszystko zaś bardzo dobrze ujęte technicznie i bez drażniących wpadek. Czy to starczy, by uratować ten serial? Jak widać nie, skoro skasowano go już po pierwszym sezonie. Na szczęście udało się zamknąć tę historię i pozostawić nas bez szczególnego cliffhangera. Dobrze, ze The CW nie zdecydowało się na kontynuowanie tej produkcji, bo zaszkodziłoby jej to bardziej niż anulowanie. Szkoda tylko zmarnowanego potencjału, bo początek był naprawdę dobry,
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj