Saga Winlandzka (Vinland Saga) to serial anime o wikingach. W skrócie tak można scharakteryzować to anime, ale byłoby to krzywdzące, bo choć to japońska interpretacja życia wikingów, nie oznacza to, że Japończycy nie rozumieją, o kim opowiadają historię. Starają się jak najbardziej korzystać z popkulturowych tropów o wikingach, które dobrze znamy, lubimy i po prostu oczekujemy ich w tego typu historiach. Jednak to nadal anime, czyli tym samym mamy tutaj specyficzne elementy formy i kulturowe naleciałości, które tworzą czasem dziwaczny miks. Nie objawia się to w jakichś śmiesznych głupotkach, których w anime często uświadczamy, ale raczej w swoistej przesadzie w interpretowaniu pewnych stereotypów wikingów. Na przykład jak ktoś jest legendarnym rosłym wojownikiem o wielkiej krzepie, to w wizji twórców anime może siekać armię kłodami drzewa. To też objawia się często w bitwach, gdy ta przesada – często jednak wynikająca z konwencji anime – wychodzi na pierwszy plan, dając nam ekranową rzeź. To może trochę zrazić osoby, które nie przepadają w anime za tego typu motywami.
Jednocześnie jednak cała historia opowiadana jest w sposób poważny i humoru to tutaj za wiele nie uświadczymy. Opowieść o Thorfinnie jest prosta i w pewnym sensie schematyczna: jego ojciec ginie przez Askeladda, więc napędza go zemsta. To tylko pozornie brzmi banalnie, bo jednak całość staje się pewną pogłębioną analizą tego, czym jest zemsta i jak może zniszczyć człowieka. Jak Thorfinn z radosnego chłopaka, staje się maszyną do zabijania pracującą dla człowieka, który zabił mu ojca. Wielokrotnie się z nim pojedynkuje, by honorowo się zemścić, a za każdym razem popełnia te same błędy. To buduje dość ciekawy obraz skrajności, odczłowieczenia i nadania temu innego charakteru. Z biegiem czasu Thorfinn straci jakiekolwiek ludzkie cechy, jedynie zabijając i czekając na okazję do zemsty. Nie ma w nim człowieka, emocji, serca czy nawet jakichś ludzkich odruchów. Gdy w finałowych odcinkach spotyka druha z dzieciństwa, po raz pierwszy widzimy jakieś oznaki człowieczeństwa, które wychodzą na jaw, ale jednocześnie to dopełnia obraz tej drogi upadku, autodestrukcji i wręcz nadinterpretacji motywu zemsty, do tego w pewnym sensie niespełnionej. Dorastanie Thorfinna staje się ciekawym doświadczeniem, które w niegłupi sposób stara się opowiedzieć coś więcej poprzez motyw zemsty. Każdy w tej historii na swój sposób jest potworem, więc jak w takim wypadku być człowiekiem?
Taki też wydaje się cel twórców, którzy obok formy rozrywkowej (czyli polityka, bitwy, grabieże i inne cele, które wikingowie w grze o tron chcą osiągnąć) mamy motywy poważniejsze, głębsze, które twórcy chcą przemycić. Nie brak filozoficznych przemyśleń o formie władzy, o interakcjach ludzkich w brutalnym świecie, w którym najtańsze jest życie, a także kwestie religii zarówno nordyckiej, jak i chrześcijańskiej. W wielu momentach nadaje to charakteru Sadze Winladzkiej, pokazując nie tylko zrozumienie nordyckich klimatów i motywów, ale też ich odpowiednie pogłębienie dla celów dramaturgicznych. Po to, by historia nabierała tempa, a emocje wokół tego zyskały koloryt. Oczywiście nie brak tutaj charakterystycznych elementów anime i kultury japońskiej, która czasem jest dostrzegalna w bardziej samurajskich zachowaniach wikingów. Choć jednocześnie oni aż tak bardzo od siebie się nie różnili w kwestii podejścia do honoru, to jednak czuć, że to wyraźnie jest bardziej japońskie spojrzenie na sprawę. Być może dlatego więcej w tym pewnego rodzaju świeżości i atrakcyjnej jakości.
Nie da się ukryć, że 24 odcinki Vinland Saga to coś, obok czego fani wikingów nie powinni przejść obojętnie. Mamy tutaj wszystko to, co jest tak lubiane w historiach o tych postaciach. Przelewu krwi nie brakuje, a przez te odcinki przewija się wiele charakterystycznych i ciekawych postaci. Nieoczekiwanie najbardziej wyrazistym i niejednoznacznym jest wspomniany Askeladd, który okazał się kimś o wiele lepszym i bardziej charyzmatycznym, niż początkowo można było zakładać. W tym aspekcie Thorfinn jako bohater, którego losy powinniśmy śledzić i nimi się emocjonować, staje się męczący w swojej skrajności i blednie przy Askeladdzie.
Tak jak cały sezon ma dobre tempo, emocje i odpowiednio interesujący rozwój fabuły, tak finałowe odcinki to wszystko zatracają. Twórcy zamiast nadać temu formy emocjonującej kulminacji, idą w ckliwości, sentymentalne przedłużanie niepotrzebnych wątków i pogłębianie problemów, które trawią cały serial (relacja Thorfinna z Askeladdem). Przez to też finałowe odcinki pomimo świetnego Askeladda tracą swój impet, nie dając oczekiwanej satysfakcji z długiego budowania kilku ważnych wątków serialu. Pozostawia to niesmak i niedosyt, że w momencie, gdy powinniśmy dostać uderzenie wywołujące emocje, jest nudno i wyraźnie przekombinowano w złą stronę.
Pomimo słabej końcówki, obiecującej jednocześnie wiele na przyszłość, Vinland Saga to dobry serial anime, który w swojej formie jest bardziej uniwersalny od wielu innych produkcji gatunku. Jest to po prostu ciekawa historia, która powinna mieć lepszą kulminację, ale zdecydowanie jest warta poświęcenia czasu.