Vinland Saga: sezon 1 - recenzja
Vinland Saga to serial anime oparty na mandze Saga Winlandzka. W końcu pierwszy sezon trafił do Polski dzięki Netflixowi. Czy warto obejrzeć?
Vinland Saga to serial anime oparty na mandze Saga Winlandzka. W końcu pierwszy sezon trafił do Polski dzięki Netflixowi. Czy warto obejrzeć?
Saga Winlandzka (Vinland Saga) to serial anime o wikingach. W skrócie tak można scharakteryzować to anime, ale byłoby to krzywdzące, bo choć to japońska interpretacja życia wikingów, nie oznacza to, że Japończycy nie rozumieją, o kim opowiadają historię. Starają się jak najbardziej korzystać z popkulturowych tropów o wikingach, które dobrze znamy, lubimy i po prostu oczekujemy ich w tego typu historiach. Jednak to nadal anime, czyli tym samym mamy tutaj specyficzne elementy formy i kulturowe naleciałości, które tworzą czasem dziwaczny miks. Nie objawia się to w jakichś śmiesznych głupotkach, których w anime często uświadczamy, ale raczej w swoistej przesadzie w interpretowaniu pewnych stereotypów wikingów. Na przykład jak ktoś jest legendarnym rosłym wojownikiem o wielkiej krzepie, to w wizji twórców anime może siekać armię kłodami drzewa. To też objawia się często w bitwach, gdy ta przesada – często jednak wynikająca z konwencji anime – wychodzi na pierwszy plan, dając nam ekranową rzeź. To może trochę zrazić osoby, które nie przepadają w anime za tego typu motywami.
Jednocześnie jednak cała historia opowiadana jest w sposób poważny i humoru to tutaj za wiele nie uświadczymy. Opowieść o Thorfinnie jest prosta i w pewnym sensie schematyczna: jego ojciec ginie przez Askeladda, więc napędza go zemsta. To tylko pozornie brzmi banalnie, bo jednak całość staje się pewną pogłębioną analizą tego, czym jest zemsta i jak może zniszczyć człowieka. Jak Thorfinn z radosnego chłopaka, staje się maszyną do zabijania pracującą dla człowieka, który zabił mu ojca. Wielokrotnie się z nim pojedynkuje, by honorowo się zemścić, a za każdym razem popełnia te same błędy. To buduje dość ciekawy obraz skrajności, odczłowieczenia i nadania temu innego charakteru. Z biegiem czasu Thorfinn straci jakiekolwiek ludzkie cechy, jedynie zabijając i czekając na okazję do zemsty. Nie ma w nim człowieka, emocji, serca czy nawet jakichś ludzkich odruchów. Gdy w finałowych odcinkach spotyka druha z dzieciństwa, po raz pierwszy widzimy jakieś oznaki człowieczeństwa, które wychodzą na jaw, ale jednocześnie to dopełnia obraz tej drogi upadku, autodestrukcji i wręcz nadinterpretacji motywu zemsty, do tego w pewnym sensie niespełnionej. Dorastanie Thorfinna staje się ciekawym doświadczeniem, które w niegłupi sposób stara się opowiedzieć coś więcej poprzez motyw zemsty. Każdy w tej historii na swój sposób jest potworem, więc jak w takim wypadku być człowiekiem?
Taki też wydaje się cel twórców, którzy obok formy rozrywkowej (czyli polityka, bitwy, grabieże i inne cele, które wikingowie w grze o tron chcą osiągnąć) mamy motywy poważniejsze, głębsze, które twórcy chcą przemycić. Nie brak filozoficznych przemyśleń o formie władzy, o interakcjach ludzkich w brutalnym świecie, w którym najtańsze jest życie, a także kwestie religii zarówno nordyckiej, jak i chrześcijańskiej. W wielu momentach nadaje to charakteru Sadze Winladzkiej, pokazując nie tylko zrozumienie nordyckich klimatów i motywów, ale też ich odpowiednie pogłębienie dla celów dramaturgicznych. Po to, by historia nabierała tempa, a emocje wokół tego zyskały koloryt. Oczywiście nie brak tutaj charakterystycznych elementów anime i kultury japońskiej, która czasem jest dostrzegalna w bardziej samurajskich zachowaniach wikingów. Choć jednocześnie oni aż tak bardzo od siebie się nie różnili w kwestii podejścia do honoru, to jednak czuć, że to wyraźnie jest bardziej japońskie spojrzenie na sprawę. Być może dlatego więcej w tym pewnego rodzaju świeżości i atrakcyjnej jakości.
Nie da się ukryć, że 24 odcinki Vinland Saga to coś, obok czego fani wikingów nie powinni przejść obojętnie. Mamy tutaj wszystko to, co jest tak lubiane w historiach o tych postaciach. Przelewu krwi nie brakuje, a przez te odcinki przewija się wiele charakterystycznych i ciekawych postaci. Nieoczekiwanie najbardziej wyrazistym i niejednoznacznym jest wspomniany Askeladd, który okazał się kimś o wiele lepszym i bardziej charyzmatycznym, niż początkowo można było zakładać. W tym aspekcie Thorfinn jako bohater, którego losy powinniśmy śledzić i nimi się emocjonować, staje się męczący w swojej skrajności i blednie przy Askeladdzie.
Tak jak cały sezon ma dobre tempo, emocje i odpowiednio interesujący rozwój fabuły, tak finałowe odcinki to wszystko zatracają. Twórcy zamiast nadać temu formy emocjonującej kulminacji, idą w ckliwości, sentymentalne przedłużanie niepotrzebnych wątków i pogłębianie problemów, które trawią cały serial (relacja Thorfinna z Askeladdem). Przez to też finałowe odcinki pomimo świetnego Askeladda tracą swój impet, nie dając oczekiwanej satysfakcji z długiego budowania kilku ważnych wątków serialu. Pozostawia to niesmak i niedosyt, że w momencie, gdy powinniśmy dostać uderzenie wywołujące emocje, jest nudno i wyraźnie przekombinowano w złą stronę.
Pomimo słabej końcówki, obiecującej jednocześnie wiele na przyszłość, Vinland Saga to dobry serial anime, który w swojej formie jest bardziej uniwersalny od wielu innych produkcji gatunku. Jest to po prostu ciekawa historia, która powinna mieć lepszą kulminację, ale zdecydowanie jest warta poświęcenia czasu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat