Najnowszy odcinek "W garniturach" ("Suits") kontynuuje wątek przewodni tej części sezonu, czyli awansu Louisa na partnera tytularnego kancelarii. Jest to wątek niezwykle intrygujący i ciekawy, choć może czasami drażnić, szczególnie samą postawą Litta. Nie sposób jednak odmówić geniuszu tej postaci. Nie dość, że jest fantastycznie wykreowana, to jeszcze z tak dynamiczną, a zarazem drastyczną zmianą. Rick Hoffman robi co może, by "obrzydzić" widzowi Louisa, i udaje mu się to wyśmienicie. Jego nienawiść i okrucieństwo wobec najbliższych współpracowników irytuje, denerwuje, cały czas wzbudzając skrajne emocje. Z jednej strony jest to w pełni zrozumiałe, wszak Litt zawsze był traktowany nieco po macoszemu przez resztę (szczególnie Jessicę oraz Harveya), jak taki niechciany kuzyn, z drugiej zaś sam sobie na takie traktowanie poniekąd zapracował. Nadal są w nim jednak resztki tego starego, dobrego, poczciwego Louisa, który przychodzi z pomocą. Widać to chociażby w scenie rozmowy z Jeffem. I nawet jeśli więcej tutaj kalkulacji i braku możliwości wyboru, to jednak wciąż tli się nadzieja, że postać ta znowu stanie się bardziej przyjemna. Na szczęście i jego życie nie jest usłane różami. Wynika to przede wszystkim z głupoty, dumy i butności. Nie słuchając Rachel, sam naraża się na gniew nowego klienta, co na szczęście szybko ratuje. Ukochana Mike'a zasługuje na szacunek i na razie go nie otrzymuje. Może interwencja Donny coś zmieni i sprawi, że Litt znów stanie się milszym facetem. [video-browser playlist="660321" suggest=""] Nie jest to jednak dominujący wątek w 12. odcinku - i dobrze, bo przyznam szczerze, że momentami miałem już dość skupiania całej uwagi twórców na postaci nowego wspólnika. Tym samym do akcji powracają Harvey oraz Mike. Jest to sprawa o tyle przełomowa, że dotyczy bezpośrednio Rossa. Profesor Gerard - dla wielu autorytet, szczególnie dla Spectera, który jak wiele innych postaci usilnie pragnie jego szacunku - ma kłopoty. Posądzony zostaje o przyjęcie łapówki i sam potrzebuje pomocy. Zwraca się do Harveya, choć nie ze szlachetnych pobudek. Ich wzajemne rozmowy, a potem przygotowanie profesora przez Mike'a do rozprawy to właśnie to, co każdy widz kocha w "Suits". Pełno tutaj doskonałych, błyskotliwych dialogów i nieoczekiwanych zwrotów akcji. I choć w serialu na ogół nie widać sali sądowej, to nie brakuje emocji. Bo wiele spraw można załatwić zupełnie inaczej, zanim na salę się w ogóle wejdzie. Nie bez powodu wspomniałem o scenie próbnego przesłuchania profesora Gerarda przez Mike'a. Nie dość, że jest to jeden z najlepszych momentów odcinka, w którym następuje odpowiedni zwrot akcji (kiedy Ross orientuje się, że profesor kłamie), to jeszcze pomocnik Harveya robi na wykładowcy spore wrażenie. Z jednej strony jest to dobre, z drugiej zaś nie dziwię się Specterowi, że nie powiedział tego Mike'owi. Kolejna osoba odkryła jego tajemnicę, co - znając scenarzystów - będzie stanowiło w przyszłości duży problem. Aż sam jestem ciekaw, jak twórcy rozwiążą tę powoli, acz nieubłaganie zacieśniająca się pętle na szyi młodego prawnika. Czytaj również: „Incurable” – HBO chce zrobić nietypowy dramat science fiction Najnowszy odcinek "W garniturach" to bardzo dobra rozrywka, pełna kuluarowych gierek. Jessica jak zawsze okazuje się twardą, bezwzględną kobietą, co krok przypominając, jak pozbywała się kolejnych partnerów i rywali w kancelarii. Harvey stara się jej dorównywać, ale on również walczy o szacunek, w tym wypadku profesora Gerarda. Ta próżność lub niedowartościowanie w oczach niektórych sprawiają, że często podejmuje decyzje pod wpływem chwili. O szacunek walczą zresztą, jak już wspomniałem na początku, niemal wszyscy. Louis, Rachel, Donna, Mike - bez wyjątków. Jak zwykle nie brakuje emocji i oczekiwania na to, co wydarzy się w kolejnym odcinku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj