Na skutek okrutnego wypadku Amos Decker niczego nie zapomina. Niczego, poza samym wypadkiem. To jedno jedyne zdarzenie zupełnie nie istnieje w jego pamięci. Wszystko inne jest sobie w stanie bez problemu przypomnieć. Wydarzenia przesuwają mu się przed oczami niczym klatki filmowe. Dla niektórych taka zdolność byłaby zapewne darem, Amos Decker traktuje ją jednak jako przekleństwo, życiową niedogodność, która odebrała mu to kim był i z którą musiał nauczyć się żyć. Umiejętność ta przydaje mu się podczas pracy policyjnego detektywa, jednocześnie czyniąc ją dużo trudniejszą, bo Decker nie może wymazać z pamięci żadnego rozpracowywanego morderstwa. Nie może też zapomnieć o osobistej tragedii, która odebrała mu dom oraz rodzinę, zepchnęła na samo dno i sprawiła, że zrezygnował z pracy w policji. Jednak kiedy w miejscowej szkole dochodzi do makabrycznej zbrodni Decker zostaje włączony do policyjnego śledztwa. I to właśnie on wpada na trop, którego nikt inny wcześniej nie dostrzegł. ‌Memory Man to książka, którą początkowo ciężko się czyta. Akcja rozwija się powoli, a ponury charakter opowieści przytłacza i sprawia, że niełatwo jest zagłębić się w tę historię. Amos Decker nie jest bohaterem, którego uwielbia się od samego początku; on zyskuje dopiero przy bliższym i dłuższym poznaniu. Zapuszczony, zgorzkniały i apatyczny nie jest postacią, którą można polubić. Co gorsza nie jest też postacią, której można współczuć. Mimo swojej tragicznej historii nie jest bohaterem, z którym się sympatyzuje. Jest za to bardzo często bohaterem, który denerwuje. Dlaczego? Osobiście nie przepadam za typem „natchnionego detektywa”, który gapiąc się przez godzinę w jeden punkt dostaje nagle olśnienia, wybiega z sali i nie mówiąc nic nikomu idzie jednoosobowo rozwiązywać zagadkę - albo jeszcze gorzej, ciągnie za sobą całą kryminalną ekipę, nie wtajemniczając jej w szczegóły operacji. Takie zagrania sprawdzają się może u Sherlocka Holmesa i fajnie wyglądają w filmach lub serialach, ale poza tymi wyjątkami w przeważającej większości są denerwujące. Zamiast budować napięcie, irytują czytelnika, który nie wie co się dzieje i gdzie zmierza bohater. I tak jest właśnie tutaj. Decker dzięki swojemu nieprzeciętnemu umysłowi jest zawsze o kilka kroków przed resztą rozwiązującej sprawę ekipy i zamiast dzielić się swymi spostrzeżeniami z pozostałymi śledczymi, woli działać w pojedynkę.
Źródło: Dolnośląskie
Mimo to z czasem można się do tego jego osobliwego stylu bycia przyzwyczaić, wtedy też książka staje się dużo łatwiejsza w odbiorze. Z biegiem stron fabuła nabiera tempa, a zwroty akcji zaczynają się mnożyć, dzięki czemu niczego już nie możemy być pewni i tak właściwie wszystko może się zdarzyć. W pułapce pamięci dużo ciekawszą postacią jest ten nieznany nam czarny charakter – bezwzględny seryjny morderca, który z niezrozumiałych powodów na ofiarę upatrzył sobie właśnie Deckera. To on ma wszystko pod kontrolą, jest zawsze nie o kilka, a o kilkanaście kroków przed innymi i rozdaje karty w tej grze. Manipuluje wydarzeniami i ludźmi tak, by robili dokładnie to, co sobie zaplanował, dokładnie wtedy kiedy on tego chce. I chociaż tak właśnie zachowuje się większość książkowych czarnych charakterów, to w tym konkretnym jest coś, co intryguje. Jego okrucieństwo, ale i towarzysząca temu finezja sprawiają, że nie można obok tej postaci przejść obojętnie. Najpoważniejszym problemem jest jednak to, że coś zgrzyta w zakończeniu W pułapce pamięci. Chociaż rozwiązanie jest ciekawe (i zdecydowanie nieprzewidywalne), to nie wszystko się tu klei, nie do końca rozumiem rozwój wypadków i nie mam pewności, czy ciąg przyczynowo-skutkowy jest tutaj zachowany. Odnoszę trochę wrażenie, że początkowo autor miał zupełnie inny pomysł na zakończenie, jednak z czasem się rozmyślił i zmienił koncepcję. Wskazuje na to kilka wątków, których zakończenie nie do końca łączy się z całością. Początkowo ważne, w ostatecznym rozwiązaniu nie mają one praktycznie żadnego udziału i na dobrą sprawę mogłoby ich właściwie nie być. W pułapce pamięci to książka z potencjałem, który nie został  do końca wykorzystany. Obdarzenie głównego bohatera tak nieprzeciętnymi umiejętnościami było zabiegiem pomysłowym i gdyby nie towarzyszyło mu niepotrzebne efekciarstwo, Decker mógłby stać się naprawdę ciekawą postacią. W planach jest już podobno drugi tom serii, więc być może będzie miał jeszcze okazję udowodnić, że nie powinno się go spisywać na straty.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj