Wspomnianą powieścią Anders de la Motte zadebiutował w 2010 roku i z miejsca zaliczył ogromny sukces. Książka została niezwykle ciepło przyjęta, zbierając bardzo pozytywne recenzje, a nawet nagrody i wyróżnienia. [geim] szybko zaczęło więc pojawiać się na rynkach zagranicznych (w tym również i polskim), na których także było wysoko oceniane. Można by więc pomyśleć, iż mamy do czynienia z prawdziwym literackim objawieniem, dziełem w swojej kategorii kompletnym. W rzeczywistości aż tak pięknie nie jest.

Henrik Pettersson ma 30 lat, ale w swoim życiu nie osiągnął nic. Nie ma stałej pracy, nie założył jeszcze rodziny, a z kłopotów finansowych stale musi go wyciągać siostra. HP ambicje ma ogromne, ale jest leniwy i brakuje mu chęci do ich realizacji. Zawsze tylko kombinuje, jak zarobić, aby się nie narobić. Kiedy więc w pociągu znajduje komórkę, na wyświetlaczu której pojawia się tekst zapraszający do tajemniczej gry, pozwalającej w łatwy sposób zarobić mnóstwo pieniędzy, mężczyzna zbyt długo nie zastanawia się nad uczestnictwem. Zasady są proste: żeby wygrać, należy wykonywać zadania, których przebieg nagrywany jest za pomocą telefonu. Nagrania trafiają później na listę rankingową, gdzie są oceniane przez Internautów. Dla próżnego Henrika to jak spełnienie marzeń; sęk w tym, że zlecenia, które otrzymuje, nierzadko są ryzykowne i balansują na granicy prawa. Jak daleko mężczyzna się posunie, aby zaspokoić swoją potrzebę sławy?

Zacznę może od tego, że to mogła być naprawdę świetna powieść, która nie tylko dostarcza rozrywki, ale także skłania do myślenia. W końcu w dobie YouTube i jemu podobnych serwisów, na które ludzie wrzucają różne swoje (nierzadko chore) wyczyny, jest to tematyka jak najbardziej na czasie. Spodziewałem się, że historia przedstawiona w [geim] będzie doskonałym pretekstem do przemycenia jakiegoś komentarza społecznego, celnych spostrzeżeń, czy też do poddania krytyce pewnych zachowań. Niestety żadne drugie dno w tym przypadku nie istnieje, a wszelkie kontrowersyjne kwestie są dla autora jedynie narzędziem służącym do przedstawienia efektownej fabuły. Nie poświęca im należytej uwagi ani nie próbuje wycisnąć z nich więcej, niż wymaga tego opowieść. Pod tym względem zdecydowanie możemy mówić o zmarnowanym potencjale.

Jeśli jednak nie zależy nam na głębi, a szukamy jedynie solidnego thrillera, to na tym polu powieść de la Motte radzi sobie już zdecydowanie lepiej. Sam pomysł na Grę jest co najmniej intrygujący, a stopniowo ujawniane informacje skutecznie budują napięcie. Do końca będziemy zastanawiać się, kto za tym wszystkim stoi, na jak wielką skalę jest to zorganizowane i jaki jest faktyczny cel całego procederu. Książka potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika, to jej należy przyznać. Dzieje się sporo, zwrotów akcji nie brakuje, a nad opowieścią unosi się przyjemna mgiełka tajemnicy. W zasadzie [geim] jako pozycja czysto rozrywkowa sprawdzałoby się świetnie, gdyby nie antypatyczny główny bohater.

Z HP nie sposób sympatyzować, bo to chodząca wylęgarnia cech negatywnych. Leniwy, zarozumiały, próżny i egocentryczny. Trudno jest się przejmować losem takiej postaci, zwłaszcza że dodatkowo bluzga na lewo i prawo oraz posługuje się prostackim językiem. Używa slangu i co chwila wtrąca do wypowiedzi anglojęzyczne zwroty. Jest to niezwykle irytujące, tym bardziej że autor przeniósł tę wstrętną manierę także na innych bohaterów, jakby zupełnie zapomniał, o jakiej postaci w danym momencie pisze. W efekcie styl miejscami zahacza o wypociny gimnazjalisty, który próbując być cool, co chwila rzuca jakieś fajne zasłyszane hasełka. Wracając do HP - pisarz chyba ostatecznie zorientował się, że stworzył protagonistę, którego polubić się nie da, więc w kilku fragmentach postanowił obdarzyć go odrobiną empatii i sprawić, by przejawiał przebłyski człowieczeństwa. W efekcie powstała persona pełna sprzeczności, której cechy charakteru zwyczajnie się ze sobą gryzą.

O wiele bardziej interesującą postacią jest natomiast Rebecca Normén, pracownica służb bezpieczeństwa, której historię poznajemy za sprawą dwutorowej narracji. Kobieta jest całkowitym przeciwieństwem HP, z którym jej losy później się zbiegają - pracowita, poukładana, godna zaufania i nie skupiona wyłącznie na sobie. Jej wątek zyskuje także za sprawą trudnej przeszłości i bolesnych doświadczeń. Andersowi de la Motte z dużo lepszym skutkiem udało się przedstawić problem przemocy domowej aniżeli kwestię uzależnienia od współczesnych technologii i związanych z tym niebezpieczeństw. Rebecca jest więc postacią nam bliższą i bardziej wiarygodną.

[geim] nie zasługuje na tak pozytywne recenzje i wysokie oceny, jakie otrzymało. Owszem, to powieść dobra, szczególnie jak na debiut, ale zbyt wiele elementów wymaga w niej doszlifowania. Książka doczekała się w dwóch kontynuacji zatytułowanych kolejno [buzz] i [bubble]. Pozostaje mieć nadzieję, że autor należy do osób potrafiących uczyć się na własnych błędach i każde następne jego dzieło okaże się lepsze od poprzedniego. Pomimo kilku wad niniejszej pozycji, z pewnością sięgnę po dalsze tomy trylogii, bo to jednak kawał porządnego thrillera, a i pragnienie poznania finału tej historii jest zwyczajnie silniejsze ode mnie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj