Pierwsza część Kac Vegas jest jedną z moich ulubionych komedii. Mało wyrafinowane buddy movie, ale za to ze świetną obsadą i często niegrzecznym humorem. Ten film rozbawił mnie do łez, więc czekałem na więcej. Niestety powtórzenie sprawdzonego schematu w części drugiej po prostu nie wypaliło i otrzymaliśmy film nudny, zrobiony na siłę, mało śmieszny. Na trzecią część jednak czekałem z utęsknieniem. I nie zawiodłem się.
To, co nie zagrało w drugiej odsłonie, zostało całkowicie odrzucone przy pisaniu najnowszej części. Wreszcie nie mamy epickiej imprezy i jej skutków. A raczej nie bezpośrednio, bo przygody Watahy w obu miastach okazują się mieć okrutne konsekwencje. Wspólnym mianownikiem wszystkich wydarzeń jest oczywiście Leslie Chow. Stary znajomy głównych bohaterów ucieka z tajlandzkiego więzienia, a gdy dowiaduje się o tym gangster zwany Marshallem (John Goodman), próbuje on wykorzystać Watahę, by ta doprowadziła Chowa pod jego drzwi. Grupa przyjaciół zostaje podstawiona pod ścianą, gdy Doug zostaje wzięty jako zakładnik. Chcąc nie chcąc, Alan i spółka ruszają do Vegas w celu odnalezienia skośnookiego przestępcy.
Film umiejętnie bazuje na zasadach gatunku, jakim jest komedia, ale także czerpie sporo z filmu sensacyjnego, ponieważ w Kac Vegas 3 akcji jest nawet więcej niż momentów typowo komediowych. Dzięki temu obraz zdecydowanie zyskuje, bo historia pędzi do przodu, nie pozwalając tak naprawdę na ani chwilę odpoczynku. Przez to żarty nie brzmią tak, jakby były wpakowane na siłę, a i wszystkie przygody idealnie łączą się w spójną całość. Jest śmiesznie, miejscami rubasznie, czasami zaskakująco, a wszystko podlane zostało świetnymi występami Johna Goodmana, Bradleya Coopera i Eda Helmsa.
Trzecia część przygód Watahy ma też sporo minusów. Przede wszystkim - wygląda źle. Film, który kosztował trzy razy więcej niż część pierwsza, poziomem realizacji nawet się do niej nie umywa. Wyraźnie widać, że wiele scen plenerowych to po prostu doklejone krajobrazy na zielonym ekranie. Wiele scen w samochodzie również pokazuje, że takie efekty zostały użyte. Nie miałbym do tego żadnych zastrzeżeń, gdyby nie to, że wyglądają one po prostu brzydko. Parę błędów można też wyłapać między ujęciami, jak na przykład w scenie, gdzie w jednym momencie Chow ma spadochron, a w następnym magicznie on znika. Są to może niuanse, ale psują przyjemność oglądania.
Obraz zawiera w sobie jednak wiele smaczków, np. nawiązania do poprzednich części czy korzystanie z kultowych utworów (jak "Hurt" Trenta Reznora lub "Mother" Danziga) – takie momenty zawsze wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Z drugiej strony twórcy już nawet nie próbują bawić się schematami, co filmowi wychodzi zdecydowanie na dobre. Jest prosto i zabawnie. Bohaterowie piją, biją się, żartują, uciekają przed kimś lub kogoś gonią. Buddy movie pełną gębą!
Kac Vegas 3 jest dobrym zakończeniem trylogii, szczególnie że niesmak po drugiej części wciąż gdzieś można było odczuć. Trzecia jest zabawna, porywająca i sprawia dużo przyjemności. Ma swoje minusy, jednak można na nie przymknąć oko. Oczywiście nie wszyscy muszą kupować humor Todda Phillipsa (ja sam nie znoszę "Zanim odejdą wody" tego reżysera), jednak seans Kac Vegas 3 sprawił mi wiele przyjemności i było to dobrze spędzone półtorej godziny. Nie zdziwiłbym się, gdyby Wataha znów zrobiła skok na kasę kolejną częścią. Ja pewnie byłbym wniebowzięty.
Wydanie DVD serwuje nam dodatki w postaci scen rozszerzonych oraz wpadek z planu. Oba filmiki można oglądać z polskimi napisami i zapewniają sporo radochy dla tych widzów, dla których rozstanie z Watahą jest bolesne. Dodatki te mogłyby być dłuższe (łączna ich długość to zaledwie parę minut), ale i tak miło jest widzieć starych znajomych przynajmniej tę chwilę dłużej.
Wydanie DVD |
Dodatki: sceny rozszerzone, wpadki z planu |
Język: angielski - DD 5.1, polski (lektor) - DD 5.1 |
Napisy: polskie, tureckie, węgierskie, słoweńskie, serbskie, chorwackie, bułgarskie |
Obraz: 16:9 |
Dystrybutor: Galapagos |