Westworld jest jednym z tych seriali, które wciągają od pierwszej minuty i nie pozwalają oderwać wzroku od ekranu. Chodzi o pewien specyficzny klimat, który jest budowany od samego początku - atmosferę, która daje nam poczucie, że obcujemy z serialem wyjątkowym, który realizacyjnie stoi na najwyższym możliwym poziomie. To tyczy się tego, jak twórcy prezentują te wydarzenia, jak przedstawiają nam świat serialu, który jest fikcyjnym parkiem rozrywki, i jakie poruszają motywy. To coś z tak unikalnym urokiem, że bez problemu można się dać się temu oczarować. Jest w tym pewnego rodzaju czynnik "wow". Pierwszy odcinek ma zadanie przedstawić widzom świat Westworld, w którym rozgrywać się będzie akcja. Poznajemy bohaterów - tych prawdziwych i sztucznych - ale także zasady rządzące tym światem. Bardzo pasuje tutaj alegoria ze świata gier, mianowicie Jonathan Nolan stworzył sobie coś w rodzaju sandboxa/piaskownicy, czyli świat, w którym może wprowadzić wszystko w ustalonej konwencji. Możemy obserwować znane postacie w nowych rolach, a różnorodność wydarzeń ogranicza tylko jedna rzecz - wyobraźnia. To może przemówić do młodszych odbiorców, którzy z reguły tego typu seriali nie oglądają, bo jest to czynnik znajomy, świetnie wykreowany i z pomysłem. Wiemy, że opracowano tutaj historię na wiele sezonów, ale pierwszy odcinek pokazuje, że pojawią się też jakieś wątki poboczne, które będą korzystać z motywu otwartego świata. Nie chodzi tylko o oglądanie szaleństw ludzi, którzy nagle zdecydują się zabić wszystkich w saloonie, ale pomysłowe są poboczne zadania (questy), które odwiedzający mogą wypełniać. To daje nieprawdopodobny i niespotykany potencjał oraz zarazem pewną swobodę twórczą, pozwalającą dać widzom coś wyjątkowego. Mamy do czynienia z serialem o rozbudowanej, wielowątkowej, a jednocześnie spójnej historii. Najważniejszy jest wątek androidów, które przez usterkę zaczynają dziwnie się zachowywać. To właśnie w tym odcinku widzimy pierwszy krok, który doprowadza do rozpoczęcia lawiny wydarzeń napędzających kolejne odcinki. Czy to usterka, czy początek wyrwania się z ludzkich okowów i nabranie świadomości otaczających wydarzeń? Nie jest tajemnicą, że Westworld będzie poruszać różne ważne i inteligentne kwestia związane z ludzką naturą, społecznymi konwenansami i - co najważniejsze - tym, co oznacza bycie człowiekiem. Androidy myślą, że są ludźmi tak jak wszyscy, i nie mają powodu tego kwestionować. My jako widzowie też ich tak traktujemy. Gdy w jednej ze scen bohaterka zostaje zabrana do szopy i brutalnie zgwałcona, jej okrzyk i przerażenie są jak najbardziej prawdziwe. Tego typu momenty budują wielkie emocje. Dostajemy mocne sceny, które mogą zmusić do myślenia. Kto tutaj jest bardziej ludzki? To właśnie niektórzy odwiedzający zachowują się jak krwiożercze bestie. Nolan prowadzi to wszystko w pięknej spójności, dynamicznie i z dopracowaniem najmniejszych detali. Często znaczenie mają subtelne gesty, pojedyncze słowa czy zadawane pytania. Poruszane wątki są w stanie ciągle angażować, a budowa tego świat po prostu imponuje, bo dostajemy coś, czego w telewizji tak naprawdę jeszcze nie było. Właśnie postacie są tym, co też przyciąga do Westworld, bo Nolan tworzy gamę soczystych i wyrazistych bohaterów. Każdy ma własną historię, każdy jest zagrany na poziomie, jakiego oczekujemy po serialach HBO, każdy wzbudza jakieś emocje i reakcje. I to jest wrażenie budowane nawet pomimo tego, że niektóre postacie nie mają zbyt wiele do roboty. Mamy jednak świadomość, że Anthony Hopkins, Evan Rachel Wood, Jeffrey Wright, James Marsden, Thandie Newton i Ed Harris nie traktują tych ról lekceważąco. Każdy szybko tworzy postacie wartościowe, ciekawe i rozwijające się, a scenarzyści dają im dialogi, które wymagają od nich tego czegoś, co sprawia, że zwykła rozmowa staje się interesującą sceną. To jeden z takich seriali, w których tego typu elementy są dopracowane do perfekcji. Tak właśnie powinno to być tworzone w pilotach, by wciągać, zachwycać oraz zapadać w pamięć. I to przecież twórcy osiągają prostymi środkami. Westworld to serial absolutnie wyjątkowy. Niesamowity klimat będący mieszanką kina science fiction, westernu i dramatu najwyższej jakości to coś, co zapewnia emocje, szybkie wciągnięcie się w ten świat i oczekiwanie na kolejny odcinek z wypiekami na twarzy. Po pilocie widzę już, że HBO ma hit, który może osiągnąć popularność Gry o tron, bo to tego typu serial, który jest w stanie trafić do wielu osób - nawet tych, które nie oglądają westernów ani science fiction. Jest tu inteligentna historia, ciekawi bohaterowie i przede wszystkim to coś. A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Oglądałem już kolejne odcinki i wiem, że dalej jest tylko lepiej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj