A gdyby...? (What If...?) powraca z 2. sezonem i udowadnia, że w MCU jest jeszcze miejsce na dobrą jakość, energię i wielkie emocje. Recenzja nie zawiera spoilerów.
A gdyby...? powraca z 2. sezonem, który ma specyficzną formę emisji. Codziennie dostajemy jeden odcinek. Dziennikarze jednak mogli obejrzeć już cały sezon, by powiedzieć Wam, czy warto poświęcić czas na seanse. Jak jest?
To najlepsze, co powstało w MCU w ostatnim czasie. Twórcy popisali się kreatywnością, dopracowali detale i zaskoczyli twistami. To przygoda, która jest gwarancją świetnej rozrywki – dostarcza wrażeń na jeszcze lepszym poziomie niż pierwsza seria. Scenarzyści popisują się tym, jak dobrze potrafią napisać alternatywne wersje znanych nam postaci. Zwyczajnie zawstydzają kolegów od kinowych filmów MCU. Problemy za kulisami Marvela mogły wpłynąć na jakość tej animacji, ale tak się nie stało. Ta produkcja przypomina nam, że w historiach z tego uniwersum wciąż drzemie potencjał.
Oczywiście to nie oznacza, że każdy odcinek jest wybitny, niezapomniany i kapitalnie zbudowany. Na pewno wszystkie prezentują fantastyczną kreatywność, ale jestem przekonany, że niektóre opowieści bardziej trafią do widzów, a inne mniej. Dostajemy coś niekonwencjonalnego i nie do końca przewidywalnego. Nie brakuje tu momentów, które zaskoczą obranym kierunkiem, decyzjami bohaterów czy alternatywnym wątkiem znajdującym się w centrum danej fabuły. Poziom w 2. serii nigdy nie schodzi poniżej dobrej jakości, która gwarantuje frajdę. Dawno nie bawiłem się tak wspaniale na produkcjach MCU. Nie zabrakło też emocji – zwłaszcza przy relacji Kapitan Carter z pewną alternatywną wersją Steve'a Rogersa. To poruszy Wasze serca mocniej niż całe aktorskie MCU.
Dostajemy głównie pojedyncze alternatywne historie znanych postaci. Twórcy parę razy bawią się gatunkiem i nawiązaniami do popkultury. Oferują świadomą wariację na temat znanych motywów, które osadzają w świecie superbohaterów. Historia Nebuli utrzymana w cyberpunkowym klimacie noir jest wyśmienita! A odcinek świąteczny Was zachwyci i rozbawi. Premiera w Wigilię to strzał w dziesiątkę. Poza tym każdy odcinek ma w sobie coś charakterystycznego i jest czymś więcej niż tylko alternatywną wersją życia danej postaci. Obok mamy – podobnie jak w pierwszym sezonie – dalszą część historii związanej z Peggy i multiwersum. Dwa ostatnie odcinki wynikające z tej fabuły to szalona jazda bez trzymanki, której się nie spodziewałem. Tyle w tym emocji, zwariowanych pomysłów i epickiego rozmachu. Nie jesteście na to gotowi! To taka kropka nad i całego sezonu.
Scenarzyści wymyślili też nową superbohaterkę, której nie znajdziemy w komiksach Marvela. Geneza Indianki Kahori ma niezwykły klimat. Plusem jest to, że wszyscy mówią w swoich rdzennych językach! Historia ta jest dość oczywista, ale zaprezentowano ją wybornie! Co ciekawe, bohaterka nie została wprowadzona jednorazowo i ma do odegrania większą rolę w multiwersum. Łatwo polubić Kahori, a także zrozumieć jej moce i motywacje. Nie zdziwię się, gdy twórcy MCU zechcą ją również pokazać w wersji aktorskiej.
A gdyby...? to rozrywka na naprawdę świetnym poziomie! Nowy sezon przewyższa jakością pierwszy, bo gwarantuje więcej niezapomnianych wrażeń. Do tego strona wizualna jest przepiękna, dopracowana i efektowna – doskonale podkreśla emocje bohaterów w kameralnych scenach, a w odpowiednich momentach uwydatnia rozmach opowieści. Tęskniliśmy za takim MCU. Warto!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h