Wikingowie rozkładają pionki na planszy i budują nową historię w 11. odcinku 5. sezonu. Oceniam bez spoilerów przed premierą.
Vikings zaskakują mnie w wątku, po którym nie oczekiwałem nic dobrego. W odcinku obserwujemy pierwsze kroki Alfreda w roli króla Wessex, który nabiera niespodziewanie dużo wyrazu, charyzmy i dostrzegalnej mądrości. Tak jak w poprzednich odcinkach aktor grający Alfreda w roli króla wydawał mi się nieporozumieniem, tak ten odcinek to zmienia i nagle postać wiele zyskuje. Dzięki temu wątek Wessex przepełniony politycznym konfliktem wewnętrznym staje się ciekawy i angażujący. Widzimy bowiem, że Alfred grany przez tego aktora może dojrzeć w kogoś, kto będzie ważną częścią tego serialu.
Często narzekałem, jak to młodzi bohaterowie pod żadnym względem nie dorastają do pięt starej gwardii. Cały czas widzieliśmy to w kwestii Bjorna, który nadal jest charyzmatyczny i ma swoje pięć minut, w których to podkreśla. Pod wieloma względami zapowiadamy powrót Rollo jest też tego potwierdzeniem. Zwłaszcza że wiking zmienił się przez te wszystkie lata życia w innej kulturze. Czuć, że wiek odbił się na nim fizycznie, ale zarazem dojrzał jako człowiek. Rollo nie jest już tym, który pierwszy był do walki. Stał się bardziej wytrawnym politykiem świadomym i pewnym swojej potęgi. Jego działania w tym odcinku i zaskakujące spotkanie z pewną postacią to mocne punkty fabuły. Czuć, że Rollo w tym całym konflikcie potomków Ragnara może być kluczową postacią. Chociaż jego poparcie Ivara w bitwie nie zostało w tym odcinku dobrze wyjaśnione. Nie przekonują mnie zaprezentowane motywacje, bo dostajemy w nich zbyt dużo sprzeczności.
Ten odcinek niewiele robi, by rozbudować Ivara. Mam problem z tym bohaterem, od kiedy pojawił się w serialu, bo nie ma on zbyt wiele emocji i głębi, której tego typu postać potrzebuje. Niby jego angażowanie się w politykę zmusza dzieciaka, by w końcu dorósł, ale czegoś brakuje. Gdy twórcy podarują sobie wciąż przodującą obsesję na punkcie Lagerthy, być może w końcu on na tyle dojrzeje, że przestanie być dość jednowymiarowym stereotypem szaleńca. Czuć w tym odcinku przesłanki, które mogą zadecydować o tym, że Ivar stanie się postacią bardziej interesującą. Wprowadzenie kobiety do jego życia w momencie, gdy ogłasza się królem Kattegat to ruch z potencjałem. Zwłaszcza, że postać jest szalenie intrygująca i widać, że potrafi słowem okręcić sobie Ivara wokół palca. A to samo w sobie może zadecydować o atrakcyjnym rozwoju fabuły.
Lagertha, Bjorn, Ubbe i spółka razem z Heahmundem decydują się na zaskakujący krok, czyli na przegrupowanie w bezpieczniejszym miejscu. Zrobienie z tego jednego z głównych wątków sezonu 5B jest zabiegiem dość ciekawym i nieoczekiwanym, bo rozwija się niekoniecznie zgodne z przewidywaniami. Czuć, że przerzucenie przegranych w walce o Kattegat do obcego im środowiska, to coś, co może w jakimś stopniu wprowadzić świeże rozwiązania. To też taki wątek, który może odegrać kluczową rolę w konflikcie z Ivarem. Mam tutaj problem z samą Lagerthą, która ma inny kolor włosów. Od czasu przegranej bitwy wydają się wręcz białe i jest to zabieg co najmniej problematyczny. Cały czas oglądając, czuję, że coś tutaj nie gra. Nie chodzi o sam fakt, bo takie traumatyczne wydarzenie może to spowodować, ale o to, że wizualnie, nie jest to w stanie przekonać.
Pomyłką sezonu 5A był wątek Flokiego na Islandii. Ten odcinek nic w tym aspekcie nie zmienia. Nadal nic się tam nie dzieje, a walka o idylliczną osadę z nowymi tradycjami wydaje się zapychaczem bez krzty ambicji czy chęci nadania temu jakiejś wartości. Brakuje w tym jakiejś głębi i lepszego nakreślenia esencji historii, która ma do czegoś prowadzić. Z uwagi na takie potraktowanie tego po macoszemu nie mogę pozbyć się wrażenia, że to marnowanie potencjału tak świetnej postaci jaką jest Floki. Ten wątek nie oferuje nic nowego i ciągle wałkuje to, co już oglądaliśmy podczas wydarzeń na Islandii. Kłótnia, chęć zemsty, Floki jako czarny charakter dla osadników i brak czegoś, co by nadawało temu wagi to największe grzechy. Ten wątek ma potencjał, ale na razie ciągle jest marnowany. Może gdyby twórcy temu poświęcili więcej czasu ekranowego, nabrałoby to życia, ale przez cały odcinek odnosiłem wrażenie, że ten wątek służy za krótki przerywnik pomiędzy wątkami, na których scenarzystom zależy.
Vikings prezentują solidny poziom, dając rozrywkę, jakiej oczekujemy. Bez bitew i przelewania krwi, ale z polityką i rozwojem historii. Nie wszystko gra idealnie i nie wszystko porywa tak, jak najlepsze odcinki tego serialu, ale nadal ma to swój unikalny klimat, który nadaje temu charakter.
Recenzja została pierwotnie opublikowana 20 listopada 2018 roku
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h