Wirus ("The Strain") przeżywał trudne chwile w drugiej połowie swojej premierowej serii i po ostatnim epizodzie możemy stwierdzić, że nie wynikało to z braku pomysłów, ale bardziej z chęci odpowiedniego wprowadzenia widzów do kolejnego sezonu. Tak w dużej mierze ogląda się tę finałową odsłonę – jako prolog do czegoś większego, co ma dopiero nastąpić. I taką rolę spełnia on znakomicie, ale przecież nie o to w tej zabawie chodzi. W końcowej fazie serii napięcie i emocje powinny tylko rosnąć i powinno się pojawić choć kilka niezłych zwrotów akcji. Tutaj tego niestety nie ma. A nasze oczekiwania były spore, bo przecież od początku emisji wiedzieliśmy, że twórcy na deser szykują dla nas epizod zatytułowany "The Master", ale musieliśmy obejść się smakiem.
Po nieudanym ataku przeprowadzonym w przedostatnim odcinku nasi łowcy przypuścili kolejny w finale i również nie dali rady zabić Mistrza. Generalnie akcja nie posunęła się zbytnio do przodu, a my nie uzyskaliśmy wielu nowych informacji. Oprócz tego, że antagonista przeżył bolesne zetknięcie się z światłem słonecznym, mało co mogło nas w tym wątku zaskoczyć. Szczególnym rozczarowaniem był brak jakichkolwiek prób przybliżenia nam genezy tego potężnego Strigoi. Abraham zasłużył na całkiem sporą dawkę dobrze przedstawionych retrospekcji w tym sezonie, natomiast Mistrz już niekoniecznie. Wielka szkoda, bo z całą pewnością podniosłoby to poziom tego epizodu i zapewne poprawiło nasze ogólne wrażenie. Finał był ku temu doskonałą okazją.
[video-browser playlist="633088" suggest=""]W pozostałych historiach nie było ciekawiej. Palmer odzyskał wigor oraz zdrowie i zaczął łatać dziury, które w jego fantastycznym planie opanowania świata przez wampiry zaczęła drążyć ekipa głównych bohaterów. Zaczął od wymiany ministra zdrowia, umieszczając na tym stanowisku przestraszoną i łatwą do manipulacji kukiełkę. Wydaje się, że scenarzyści zwyczajnie robią wszystko, aby te wstrętne kreatury faktycznie zwyciężyły (przynajmniej w początkowych bitwach o władzę na Ziemi) i doprowadziły w efekcie do wykrystalizowania się jakiejś postapokaliptycznej rzeczywistości. Ludzie w tej walce nie są jednak sami. Epha i spółkę może w ich staraniach wspomóc kilku sojuszników. Na przykład Fitzwilliam, który opuścił swojego szefa, Palmera, a także Gus i nasze wampirze komando. O nich również nie dowiedzieliśmy się zbyt wiele, oprócz tego, że działają w imieniu istot zwanych Pradawnymi.
Czytaj również: "Dark Matter" - nowa space opera od twórców serialu "Gwiezdne wrota"
Finał Wirusa zawiódł głównie przez to, że nawet nie starał się rozwinąć mitologii Strigoi i zostawić widzów na następne 9 miesięcy z jakikolwiek łaknieniem kolejnych odcinków. Nie było twistów, nie było cliffhangera, nie było niczego, co mogłoby sprawić, że otworzylibyśmy oczy nieco szerzej, przez co na telewizyjne lato 2015 roku i 2. sezon nie będziemy jakoś specjalnie czekać. Miejmy jednak nadzieję, że del Toro i jego współpracownicy się wówczas zrehabilitują.