Wirus ("The Strain") pokazuje w 2. odcinku problemy dr. Goodweathera (Corey Stoll), który wie, że coś jest nie tak, ale nie potrafi tego wyjaśnić. To jest w tym epizodzie najsłabszy element, bo dostajemy trochę zbyt dużo sztampy w postaci ogranych zabiegów gatunkowych - wypuszczenie zainfekowanych, presja ze strony zwierzchników i problemy doktora okazują się zaledwie przeciętnymi motywami, które nie stoją na poziomie tego, co oglądaliśmy w pilocie. Szczególnie ten ostatni element wydaje się wpleciony tutaj na siłę, bo bohater z rodzinnymi problemami dzięki temu stanie się wyrazisty. Nie odmawiam Stollowi niezłej kreacji, ale zbyt banalne to metody na zainteresowanie widza postacią.
Ciekawiej jest w samym śledztwie w związku z tym, co się tak naprawdę stało. Poszczególne elementy układanki bardzo pobudzają ciekawość i imponują kreatywnością. Takim sposobem budowany jest interesujący motyw - śledzimy poczynania naukowców, którzy wierzą w to, co potrafią udowodnić, więc ich zajęcie się sprawą nadnaturalną tworzy ciekawą zależność, zmieniającą światopogląd bohaterów. Łatwiej wówczas się z takimi postaciami identyfikować, gdyż reagują na różne rzeczy tak, jakby zareagowała większość zwyczajnych ludzi.
[video-browser playlist="633328" suggest=""]
Na razie plan tych złych jest nieznany, ale to nie przeszkadza w delikatnym pobudzania zainteresowania widza. Najlepiej wypada spotkanie w więzieniu, które zdradza kilka istotnych i oczywistych informacji - wampiry nie są tu od wczoraj, a Abraham dokładnie wie, jak je zabić. Dobrze też wygląda scena prezentacji głównego czarnego charakteru, którego monstrualna postać, choć jeszcze w całości nie ukazana, budzi wrażenie.
Trochę razi mnie ostatnia scena z dziewczynką, która jest kolejną zbyt mocno wyświechtaną kliszą, aby mogła dobrze działać. Zbyt często twórcy horrorów wychodzą z założenia, że dzieci w takich sytuacjach budzą największą grozę. Nie przeczę, że scena jako taka się sprawuje, bo udowadnia, że osoba nie ma panowania nad głodem i bez względu na rodzinne koneksje zrobi swoje, ale rozwiązanie wydaje się zbyt banalne. Tani trik, którego nie spodziewałbym się po serialu Guillermo del Toro.
Czytaj również: Dobre seriale w Polsce – jesień 2014
Wirus trochę obniżył loty w 2. odcinku, oferując wolniejsze tempo, zbyt dużo sztampowych rozwiązań i za mało nowych informacji. Nadal jest nieźle, ale po premierze zapowiadało się lepiej. Dobrze, że przynajmniej mocna atmosfera została utrzymana.