Pomysł na serial jest absolutnie absurdalny - akcja dzieje się bowiem w zaginionej Atlantydzie, a jej głównymi bohaterami są: Jason, Herkules i Pitagoras, którzy na swojej drodze napotykają coraz to nowe przygody. Zaskoczeniem jest, że ten pierwszy, poszukując swojego ojca, do mitycznego świata przybywa ze współczesności. To oczywiście wprowadza wiele zamieszania i chaosu oraz prowokuje mnóstwo przezabawnych sytuacji. Dość powiedzieć, że taki Pitagoras jest współczesnemu Jasonowi znany... z lekcji w szkole.
Oczywiście, tak jak to było w Przygodach Merlina, twórcy za nic mają fakty historyczne. Bawią się nimi, żonglują i dostosowują je do serialu w zależności od potrzeb. W Atlantis Pitagoras ze starożytnej Grecji mieszka pod jednym dachem z mitologicznym Herkulesem, a córką władcy nieistniejącego państwa jest Ariadna. Tego jednak nie można traktować, jako wady - to coś, co wynika ze specyficznej konwencji, a serial wcale nie udaje, że jest inaczej. Nie rości sobie praw do bycia czymś poważniejszym, niż w zasadzie jest. To czysto przygodowa i urocza rozrywka.
Muszę przyznać, że świetnie poradzono sobie ze scenografią i oddano ducha starożytnego miasta. Nieźle jest też z efektami specjalnymi. Wprawdzie trudno oczekiwać czegoś na miarę tych, jakie zobaczyć możemy w amerykańskich serialach o ogromnym budżecie, ale i tak jest nieźle. Atlantis oferuje też świetny, ciepły, bardzo uroczy klimat, w który wsiąka się od początkowych minut odcinka. Do magii i lekkości Przygód Merlina jeszcze trochę brakuje, ale ma wszystkie potrzebne predyspozycje, by mu w przyszłości dorównać.
[video-browser playlist="619413" suggest=""]
Dużą zaletą Atlantis są bohaterowie, których nie sposób nie polubić. Odważny Jason, zarozumiały (ale w ten uroczy sposób) Herkules i ciamajdowaty Pitagoras to mieszanka, która nie mogła się nie sprawdzić. Razem są przezabawni i przesympatyczni; ja już poczułam się z nimi związana. To akurat jest bardzo typowe dla tego typu brytyjskich produkcji - widz od początku szalenie mocno wiąże się z serialowymi postaciami, kibicując im, razem z nimi płacząc, wzruszając się i śmiejąc. Ten moment przychodzi niespodziewanie i nagle jest już za późno, by móc się bez żalu z nimi pożegnać.
Blado z kolei wypadają pozostali bohaterowie, a właściwie bohaterki; Atlantis ma jednak czas, by nad tym elementem popracować. To dopiero premiera, a w serialu już można się zakochać. Jeśli więc dalej będzie tylko lepiej, to naprawdę wróżę mu świetlaną, kilkusezonową przyszłość. Na razie mamy klimat i postacie, na których można budować fabułę; jest tajemnica, przygoda i dużo słownego oraz sytuacyjnego humoru. Wszystko to sprawia, że produkcja zasługuje na duży kredyt zaufania.
Po premierze można powiedzieć, że Atlantis to przerysowany serial fantasy, który utrzymany jest w bardzo bajkowej konwencji i absolutnie nie można go brać na poważnie. Jeśli ktoś oczekuje restrykcyjnej logiki, wiernych realiów historycznych i świetnie zrealizowanych scen walki, to ta produkcja zdecydowanie nie jest dla niego. Wiernym widzom Przygód Merlina i wszystkim tym, którzy świetnie się bawią przy niepoważnych i uroczych brytyjskich serialach - serdecznie polecam.