Długo wyczekiwana linia wydawnicza Marvel Fresh debiutuje na polskim rynku wraz z premierą tomu Wojny nieskończoności. Odliczanie, mającego przygotować czytelnika na zasadniczą część wydarzeń ukazanych w Wojnach nieskończoności. Motorem napędowym tej opowieści stały się wracające do uniwersum Domu Pomysłów Kamienie Nieskończoności, przedmioty rozsławione przez triumfalny marsz MCU po światowych kinach. Na pierwszy rzut oka odbiorca może odnieść wrażenie, że czekają na niego odgrzewane kotlety fabularne, serwowane 3 dekady temu przez szefa kuchni Jima Starlina – kosmiczne artefakty w centrum historii, międzygalaktyczna jatka i starzy wyjadacze z Adamem Warlockiem i Thanosem na czele. Rzecz w tym, że scenarzysta Gerry Duggan doskonale odnajduje się w marvelowskim wszechświecie i z pozornie banalnej opowiastki potrafi wycisnąć, co tylko się da, niejako przy okazji oferując nam jeszcze pierwszorzędną przygodę. Wojny nieskończoności. Odliczanie to naprawdę udane wprowadzenie do świata Marvel Fresh, choć pogłoski o tym, że mamy tu do czynienia z czymś na kształt rewolucji w obrębie wydawnictwa, były mocno przesadzone. Ot, rozrywka w stanie czystym, niezobowiązująca, ale i subtelnie rozbudzająca nasze apetyty w kontekście kolejnych wizyt w nowej już linii wydawniczej Domu Pomysłów.  W kosmosie zrobił się rozgardiasz. Wielu prominentów uniwersum przypomniało sobie o istnieniu Kamieni Nieskończoności i zapragnęło wejść w ich posiadanie. Gorzej tylko, że artefakty są rozrzucone po całym wszechświecie, a ich dysponentami stali się również osobnicy, których byś nigdy o to nie podejrzewał. Herosi i złoczyńcy rozpoczynają szeroko zakrojoną zabawę w chowanego i ganianego jednocześnie; początkowo wszystko wskazuje na to, że najlepiej wychodzą na tym Strażnicy Galaktyki, którzy swoją misję realizują naprawdę sprawnie. To właśnie członków tej drużyny należy uznać za protagonistów opowieści, czego Duggan nawet nie kamufluje, majsterkując przy mitologii grupy i pokazując ją w nowych, czasami zaskakujących sytuacjach. Cała ta międzyplanetarna gonitwa prowadzi do wojen o kamienie – na pierwszy ogień tym razem idzie Kamień Mocy, lecz to dopiero uwertura do tego, co zobaczymy później. 
Źródło: Egmont
Dostrzeganie w Odliczaniu pomostu pomiędzy dwiema liniami wydawniczymi Marvela nie oddaje w pełni tego, czym ten komiks właściwie jest. Czytelnik będzie bowiem musiał – przynajmniej początkowo – odnaleźć się w gąszczu przeróżnych wątków, które swoje źródło mają we wcześniejszych historiach. Na całe szczęście wydawca zadbał o podsumowanie dotychczasowych wydarzeń, przez co śledzenie kosmicznych zmagań Strażników Galaktyki i innych postaci stanie się zdecydowanie łatwiejsze. Duggan z wielką gracją porusza się po kilku planach fabularnych, a to prezentując spotkanie Wolverine'a z Lokim, a to ustawiając fundamenty pod starcie Ultrona i Warlocka o Kamień Duszy. Choć konstrukcja narracyjna niektórych aspektów opowieści trąci myszką, dynamika wydarzeń jest tu tak intensywna, że twórcy nie sposób odmówić konsekwencji i pasji związanej ze światem Domu Pomysłów. Scenarzysta nie sili się na wiekopomne rewolty i realizację najbardziej wyszukanych pomysłów; w pierwszej kolejności interesuje go komponent rozrywkowy, umiejętnie podparty częstymi w tym tomie wstawkami humorystycznymi. Jeszcze lepiej, że udaje mu się jednocześnie zrobić porządki w części uniwersum, za którą odpowiada; podejrzewam, że wielu czytelników odczuje radość tylko z racji tego, że ten bohater czy inny łotr znów działają w taki sposób, do jakiego przyzwyczajaliśmy się przez lata. Wszystko to stanowi jednak tło do węzłowej dla opowieści kwestii zmagań o artefakty – jeśli Odliczanie uznamy za jedynie preludium do nadchodzących Wojen nieskończoności, będzie to wstęp obiecujący.  Za warstwę graficzną wchodzących w skład tomu zeszytów odpowiadało kilku rysowników, wśród nich Mike Deodato i Mike Hawthorne. Ten ostatni wraz z Aaronem Kuderem tworzył plansze do zasadniczej serii Infinity Countdown i to właśnie ich prace zapadają w pamięć najbardziej, głównie z uwagi na precyzyjne i realistyczne oddawanie poszczególnych postaci czy lokacji. Co więcej, naturalizm ilustracji dobrze kontrastuje z kreską Michaela Allreda, bardziej klasyczną, jak się wydaje hołdującą dokonaniom rysowników z lat 60. XX wieku. Takie podejście przekłada się na unikalną kompozycję wizualną Odliczania, w której różne style zaczynają się wzajemnie dopełniać.  Wojny nieskończoności. Odliczanie to komiks, w którym Gerry Duggan pokazuje, że przebywanie w kosmicznej części marvelowskiego uniwersum wciąż może być dla czytelnika olbrzymią przyjemnością. Scenarzysta w typowym dla siebie, na poły ironicznym stylu, z jednej strony porządkuje świat Domu Pomysłów i przywraca mu dawny blask, z drugiej zaś szkicuje pejzaż wielkich transformacji, które czekają na nas w przyszłości. Opowieść tę trzeba polecić przede wszystkim fanom komiksowej rozrywki, zwłaszcza w jej międzygalaktycznym wydaniu, przy czym bynajmniej nie idzie tu o to, by wszechświat raz jeszcze zatrząsnął się w posadach, a herosi balansowali na granicy życia i śmierci. Duże eventy Marvela ostatnimi czasy największą moc sprawczą posiadają wtedy, gdy warstwa przygodowa równoważy próby wywoływania samą fabułą zawałów serca u czytelnika. Duggan rozumie to doskonale, nawet jeśli przyszło mu tym razem odliczać... 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj