Wojownik to taki serial, w którym sceny walk są ważnym narzędziem opowiadania historii. Jeśli więc twórcy bez większych powodów je minimalizują, to niekorzystnie wpływa to na jakość epizodów. Ta produkcja jest najlepsza, gdy walki budują emocje, rozwijają postacie i mają znaczenie fabularne. W ostatnich odcinkach starć było tak mało, że trudno ukryć rozczarowanie. W najnowszym również nie ma ich za wiele, ale przynajmniej są dobrze wykorzystane. Wątek wkurzenia Ah Sahma i wymierzenia sprawiedliwości Niemcom jest istotny fabularnie i na szczęście kończy niepotrzebny konflikt Ah Sahma z Młodym Junem, a docelowo także z Ojcem Junem. Wspólna walka z Niemcami zacieśnia więzi, co w kontekście nadchodzącej walki o władze w mieście będzie odgrywać kluczową rolę. Do tego sceny akcji to majstersztyk wizualno-emocjonalny. Są ważne dla rozwoju bohaterów, brutalne i szalenie efektowne. Wrażenie robi zwłaszcza finałowe starcie w kościele. Pojawienie się Niemców to ciekawa odskocznia w Wojowniku, która udowadnia, że ten świat wciąż można rozwijać. Inna kultura, inne relacje i inne podejście. Razić może jednak ukazanie zbirów w sposób skrajny i wręcz groteskowy – to totalni szaleńcy i psychopaci. Przez to też czarne charaktery odcinka wydają się za bardzo kreskówkowe, przez co tracą swój pazur i charakter.
fot. materiały prasowe
Nadal uważam, że historia Lee jest jedyną, którą można by wyciąć z korzyścią dla serialu. Jego porwanie i zabranie do miejsca, w którym kiedyś mieszkał, a w którym ścigają go za morderstwo, nie wnosi nic ciekawego do Wojownika. Nie dowiadujemy się niczego, co miałoby jakieś znaczenie fabularne czy emocjonalne na dalszym etapie historii. Przecież wiemy już, co zrobił i jak to na niego wpłynęło. Dlatego w jakimś stopniu ten wątek przypomina bardziej zapychacz niż coś, co dobrze napędzałoby rozwój serialu. To jedyny tak diabelnie przewidywalny motyw w tym odcinku. Może porozumienie Chao z Lee do czegoś doprowadzi, ale poświęcono za dużo czasu na tę historię, by było to tego warte. Można odnieść wrażenie, że scenarzyści nie wykorzystali możliwości Stricklanda. Poczynania tego złoczyńcy są zbyt oczywiste. Z drugiej strony jego relacja z Learym na zasadzie mentor–uczeń ma fajny potencjał. Szkoda, że na razie przedstawiono ją zaledwie solidnie. Twórcy powinni lepiej wykorzystać ten wątek, by nie sprawiał wrażenie niepotrzebnie przeciąganego. Wojownik dostarcza emocji, doznań i wszystkiego, czego oczekujemy po tym serialu. Mam jednak wrażenie, że pod względem fabularnym nie wszystko jest wykorzystywane tak dobrze, jak serial nas do tego przyzwyczaił.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj