Wydawałoby się, że życie stolarza nie obfituje w ciekawe elementy, które mogłyby posłużyć za źródło inspiracji do gry planszowej, ale Vladimír Suchý oraz Ross Arnold pokazali, że solidne euro można znaleźć wszędzie. Dla fantazji wygląd postaci został nieco podrasowany, by te przypominały elfy. Jak przystało na porządny las, walutą są borówki (chociaż prosiłoby się, by tłumacze jednak użyli naszych swojskich jagódek), a przedmioty, jakie musimy wykonać zgodnie ze zleceniem, często ukazane są w towarzystwie wszelakiej zwierzyny. Do tego wygrywamy, zdobywając orzechy. Ale niech nikogo nie zwiedzie ten bajkowo-idylliczny wygląd gry. Nie dość, że zmasakruje Wam ona mózgi, to jeszcze złamie wielokrotnie serce, gdy Wasz genialny plan się rozpadnie, bo przeciwnik użyje akcji, która potem wszystko zmieni i jeszcze coś na dodatek zablokuje. Na pudełku powinno być ostrzeżenie, że sami sobie strugamy trumnę, grając w Woodcraft.

W ogólnym założeniu każdy z graczy kieruje własnym warsztatem stolarskim, w którym musi pozyskać odpowiednie drewno, dodatkowe materiały i pomocników. A wszystko po to, by wykonać zlecenie. Materiały i pomocnicy kosztują, wykonane zlecenia przynoszą dochód i czasem dodatkowe bonusy. Ale twórcy, najwyraźniej lubiący do granic możliwości „skracać kołderkę”, dorzucili element, który uniemożliwia swobodne operowanie zasobami – koło akcji. Prosta rzecz, siedem możliwych akcji wyrażonych w kafelkach, jedno koło podzielone na cztery ćwiartki i ogranicznik, który blokuje możliwość skorzystania z akcji, jeśli miałaby ona „przegonić” jakieś dawno nieużywane kafle. Na otarcie łez użycie takiej pozostawionej daleko w tyle akcji skutkuje bonusami, z których niektóre są dość cenne, ale nie bez powodu najczęściej blokują się kafle związane ze zdobywaniem drewna oraz zleceń. Balansowanie między wyborem kafla pod kątem jego akcji lub bonusu jest jednym z ważniejszych elementów tej gry. Bywa, że wobec zablokowania możliwości podjęcia zlecenia trzeba inaczej gospodarować zasobami, by zdobywać punkty zwycięstwa, ale to może oznaczać wydawanie borówek, które mogą również być niezbędne w bliskiej przyszłości. A można poczekać ze zdobyciem zlecenia, bo za chwilę nadchodzi faza dochodu, która pozwala nieco zarobić, jeśli wcześniej zdobyliśmy odpowiednie zasoby, ale jednocześnie obniża wartość już przyjętych, a jeszcze niezrealizowanych zleceń. Tego typu dylematy spotyka się na każdym kroku, ale trzeba przyznać, że dzięki temu łatwiej o zdobywanie punktów również w mniej konwencjonalny sposób.

fot. materiały prasowe

Długo można rozwodzić się na temat tego, jakie jeszcze czynniki trzeba brać pod uwagę podczas gry. Nie zmienia to jednak faktu, że pod kątem gospodarowania zasobami jest to naprawdę porządne euro. A trzeba przyznać, że jak na liczbę opcji, jakie gracz ma zawsze przed sobą, nie jest ona trudna do przyswojenia. Po pierwszej rozgrywce jesteśmy całkiem dobrze zaznajomieni z zasadami. I jedyne, czego brakuje, to insert, który pozwoliłby wygodnie zorganizować wszystkie elementy gry – w zamian wydawca dostarcza odpowiedni zapas woreczków strunowych, co pozwala jakoś opanować potencjalny chaos w pudełku.

Woodcraft jest grą wymagającą, jednak dającą sporo satysfakcji, kiedy uruchamia się bonusy i zyskuje punkty czy borówki, które pozwalają na rozwój – gracz w ciągle zmieniającej się sytuacji może odnaleźć nowe możliwości przybliżania się do zwycięstwa. Mechanika rozgrywki jest bardzo dobrze zaadaptowana do tematyki, balansuje między realiami ciesiołki a magicznym lasem, dzięki czemu gra, chociaż zdecydowanie mniej dynamiczna niż przygodówki, jest przyjemna „w dotyku”.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj