Sam motyw walki z Liber8 pozbawiony jest już pomysłu, energii i większego sensu. Powinien zakończyć się wraz z drugim sezonem, gdy twórcy to zasugerowali. Początek trzeciej serii nawet zwiastował inny kierunek rozwoju, ale Continuum szybko powróciło na oklepany i bezpieczny tor. Historia w dziesiątym odcinku nie jest tak poprawna jak w kilku poprzednich. Zmarnowano potencjał niezłego motywu z córką szefa policji, który mógł doprowadzić do czegoś ciekawszego, a wykorzystano go tylko do tego, by w przeciętny sposób podkreślić relacje międzyludzkie i wyznaczyć bohaterom granicę, której przekroczyć nie powinni.
Pojawienie się tajemniczego przybysza, którym zaopiekowała się Kiera, było motywem, który chwaliłem w recenzji poprzedniego odcinka. Jego rozwój w tymże epizodzie jest przez większość czasu poprawny. Relacja nieznajomego z Kierą wydaje się ewoluować wraz z odzyskiwaniem pamięci. Problem stanowi zwrot akcji związany z odtworzeniem ostatnich chwil życia Kiery z tej linii czasowej. Choć to wyjaśnia, kim jest mężczyzna, satysfakcji nie ma. Zabieg wydaje się trochę banalny i bez pomysłu. Pozostaje pytanie - czy w rozmowie z Kierą Strażnicy Historii byli świadomi, kim jest ten człowiek?
[video-browser playlist="633671" suggest=""]
W Continuum nieźle wychodzi rozbudowa historii o struktury korporacji i ich tajnego porozumienia. Czuć to w momencie, gdy Alec zostaje wezwany na dywanik jako osoba nieznająca zasad panujących u tych najbardziej wpływowych ludzi świata. Pokazanie tych machinacji i przekrętów stanowi ciekawe urozmaicenie w porównaniu do pierwszego sezonu. Ważnym elementem w wątku Aleca Sadlera jest jednak jego przemiana, gdyż gdzieś zatracił swoje ja i staje się człowiekiem zupełnie innym, niż pamiętam. Gniew Kiery jest raczej usprawiedliwiony i można przypuszczać, że scena rozstania będzie mieć wpływ na dalsze losy Sadlera. Czy teraz będą wrogami, czy jeszcze jest szansa na przyjaźń?
Continuum oferuje poprawny odcinek z kilkoma ważnymi elementami rozwijającymi historię. Jest nieźle, ale ten koncept zasługuje na więcej.