Powrót Leo oraz spółki do Florencji pozytywnie zaskakuje i wprowadza trochę urozmaicenia w Demonach da Vinci. Ukazanie Florencji opanowanej przez barbarzyńców odziera to miasto z wcześniejszego splendoru i wyjątkowości. Teraz twórcy przedstawiają wydarzenia w ciemnych barwach, a wszyscy mieszkańcy żyją w strachu. To oczywiście motywacja do działania dla Leonardo, Nico i reszty, by odzyskać miasto. I to wszystko twórcy prezentują w sposób szalenie rozrywkowy - dzieje się dużo, wynalazków da Vinci nie brakuje, jest też akcja. Na uwagę zasługuje całkiem sprawnie działający duet Leonardo i Carlo, który momentalnie wzbudza sympatię. Problem tak naprawdę rodzi się w jednym elemencie: wszystko bohaterom przychodzi zbyt łatwo i osiągają cel zdecydowanie za szybko.

Podróż do Ameryki dla Riario była dosłownie duchową wyprawą. Już wcześniej wydarzenia zwiastowały jego przemianę i w tym odcinku płynnie przechodzi ona na kolejny poziom. Jego sceny z prawdziwym papieżem są takie, jakie być powinny - emocjonalne i w miarę wiarygodne. Nie do końca przekonuje mnie wprowadzenie wrogów ludzi. Obawiam się, że wątek ten może być przekombinowany i wpłynie negatywnie na jakość serialu. Szkoda, że Riario najwyraźniej stanie się siepaczem - jego przemiana wzbudza sympatię i lepiej byłoby widzieć go po tej dobrej stronie.

[video-browser playlist="635193" suggest=""]

Przez co najmniej pół sezonu odnoszę wrażenie, że wątek Wawrzyńca to zapychacz. Nie wnosi wiele do fabuły, bo rozgrywa się całkowicie obok, a sam w sobie nudzi. Problem jest z postacią Wawrzyńca, która nie ma żadnych zalet - to kiepski polityk, jeszcze gorszy dyplomata, a wojownik z niego pewnie też nie najlepszy. Jego historia nie potrafi przykuć uwagi i dostarczyć jakichś emocji.

Dawno w Demonach da Vinci nie tworzono wątku w oparciu o tak ograny schemat. Mowa o nagłym zacieśnieniu więzi pomiędzy Leonardo a jego maestro. Przez cały odcinek twórcy pogłębiają ich relacje i dodają wyrazu ich przyjaźni. Jest to zabieg wprowadzania dramatyzmu po linii najmniejszego oporu - gdy pod koniec maestro ginie, jest to bardziej niż oczywiste i nie wywołuje emocji. Zwłaszcza że Leonardo został zaledwie draśnięty, a zachowuje się, jakby przeciwnik go wypatroszył. Tliła się nadzieja, że twórcy tego serialu nie pokuszą się o taką sztampę. W tym wszystkim jednak dobrze działa zwrot akcji z Carlo, który jest naprawdę zaskakujący.

Pomimo kilku rażących wad dziewiąty odcinek Demonów da Vinci ogląda się lekko i przyjemnie. Czuć jednak, że twórcy przyzwyczaili nas do wyższego poziomu.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj