Jedną z największych zalet odcinka jest tutaj fakt, że niemal w całości rozgrywa się na sali sądowej. Na samym początku dowiadujemy się, że dwie konkurencyjne agencje głównych bohaterów będą musiały ze sobą współpracować. Nie jest to proste, wszak wiemy, jakie są ich relacje. Willa nienawidzi Alicii z całego serca, cały czas mając do niej żal o zdradę. O wiele lepiej radzi sobie z tym Diane, ale i ona ma swoje motywy. Błędem byłoby jednak sądzić, że Alicia i Cary nie pozostają dłużni, zamieniając się w kozły ofiarne. Agos ma swoje pomysły i nie waha się uciec do podstępu, żeby osiągać zamierzone cele. Ogląda się to wszystko z ogromnym zainteresowaniem.
Osią całej fabuły odcinka jest sprawa szmuglowania narkotyków przez niczego nie spodziewającego się mężczyzny. Jego nowa ukochana zdaje się być winna, o czym świadczą dowody, ale nic nie jest jednoznaczne. Do końca nie wiemy, komu ufać, a nie pomagają w tym ani kolejne dowody, ani sami oskarżeni. Jednocześnie każde z podejrzanych jest klientem innej kancelarii. W ten sposób niedawni sprzymierzeńcy z Lockhart/Gardner, a obecnie konkurenci, muszą razem współpracować, żeby przekonać ławę przysięgłych do niewinności swoich klientów. Nie pomaga w tym ani podwójna ława przysięgłych, ani wzajemne animozje. Wspaniale ogląda się minę prokuratury, która sama się ucisza, bo nie musi nic robić. Alicia i Cary wraz z Diane i Willem sami się wzajemnie niszczą, próbując sobie dokopać. Ogląda się to z ogromnym zainteresowaniem, szczególnie, że adwokaci okazują się największą przeszkodą w sprawie. Tym razem nie będą musieli walczyć z innymi na sali sądowej, ale z sobą.
Skoro cały ciężar spoczywa na ciekawej sprawie, to niewiele pozostaje na wątki poboczne. Ale i tutaj znajdziemy coś interesującego. Przede wszystkim ważny jest motyw oszukiwania przy wyborach na gubernatora. Peter Florrick, jak sam twierdzi, o niczym nie wiedział, a Eli jedynie wydawał rozkazy - które mogły być opacznie zrozumiałe. Szybko postanawia działać na własną rękę, nie słuchając się nikogo i aranżuje spotkanie z wiernym żołnierzem Moodym. Ich rozmowa daleka jest od ideału konwersacji, ale wiadomo, że Eli to mistrz polityczny, więc i jego nieśmiała próba nie tyle zastraszenia, co sugestii robi swoje. Nie należy się jednak cieszyć, sprawa ta będzie się ciągnąć jeszcze długo - kluczem do sukcesu może okazać się Will, ale jak dobrze pokazuje odcinek, dawno przestał grać fair. Mści się za Alicię, mści się za Diane i za całą sytuację. Jego kłamstwa mogą denerwować, ale nie sposób odmówić mu pewnych racji. Jeżeli chce się coś osiągnąć, to czasem trzeba pokłamać. Nie jest to moralne, ale w serialu nie ma wyłącznie czerni i bieli, wszędzie dominują odcienie szarości.
Dłużny nie pozostaje Cary, który wymyśla sprytny sposób na oszukanie Kalindy. Sztuczka z drinkiem i pozostawienie telefonu, żeby pozyskać klienta jest rewelacyjna i nawet śledcza L.G musiała uznać wyższość niedawnego kochanka.
Dwunasty odcinek Żony idealnej to doskonały przykład rozwijania odpowiednich wątków i kontynuowania całości. Widać wyraźnie co jest ważne, w które motywy należy inwestować, a jednocześnie pokazywać ciekawe, jednoodcinkowe sprawy. Twórcy wiedzą również, że najważniejsze są emocje. Rozmowa Alicii z Peterem, jej złość o wplątanie w całą akcję syna, który możliwe, że będzie musiał jeszcze raz zeznawać, to absolutne mistrzostwo. Doskonale ukazane emocje na twarzy bohaterki, jej próby powstrzymywania łez i ogromnej złości na męża. Pani Florrick nie ma łatwego życia i musi sobie radzić z wieloma przeciwnościami losu. Śledzi się to z ogromnym zainteresowaniem.
Żona idealna to obecnie jeden z najlepszych procedurali w telewizji, z bardzo wyraźnym planem całego sezonu. Wątki główne się przeplatają ze zwykłymi, krótkimi sprawami, które nie zawsze kończą się zwycięstwem - dokładnie tak jak w życiu. Cieszy pomysł i koncept całości, gdzie każdy, nawet najmniejszy szczegół ma znaczenie. W dwunastym odcinku nie dostajemy żadnych rozwiązań, ale jednocześnie pojawia się kilka ważnych wskazówek. Wiemy, że Will nie cofnie się przed niczym, nawet przed kłamstwem, żeby osiągnąć zamierzone cele. Może być to niezwykle szkodliwe w dalszej części sprawy Petera. Podobnie ma Cary, który również ucieka się do podstępu. Najuczciwsza w tym wszystkim wydaje się Alicia, która musi lawirować pomiędzy polityką męża, nienawiścią Gardnera, a tym, co kocha, czyli pracą w kancelarii. Kolejny świetny i emocjonujący odcinek.