Morricone komponuje muzykę filmową od ponad sześćdziesięciu lat. Choć był wielokrotnie nominowany do Oscara, nigdy nie dostał statuetki. Akademia postanowiła mu to wynagrodzić w 2007 roku, wręczając, jako drugiemu w historii kompozytorowi, nagrodę za całokształt twórczości. Można byłoby ją uznać za zwieńczenie pracy artysty, ale Morricone nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, co udowadnia ścieżka dźwiękowa do filmu Koneser.
Główny bohater filmu, Virgil Oldman (Geoffrey Rush), kocha kobiety w sposób skrajnie platoniczny. Jako koneser dzieł sztuki zebrał niemałą kolekcję portretów przedstawicielek płci pięknej, które zapełniły ściany jego tajnego gabinetu. Poza tym pomieszczeniem kobiety są dla bohatera istotami odległymi, poza jego zasięgiem, a kompozytorowi udało się oddać w dźwiękach tę nieuchwytność i eteryczność. Kiedy na ekranie pojawia się kolekcja Oldmana, a bohater otoczony jest przez ideały kobiecości minionych epok obserwujące go z obrazów, w tle słyszymy polifonię damskich głosów ("Volti e fantasmi" w wykonaniu Eddy Dell'Orso, Anny De Martini, Roberty Frighi, Paoli Ronchetti i Raffaeli Siniscalchi). Pięć różnych barw i manier. Choć kobiety z portretów są w filmie Tornatore raczej tłem, kontekstem historii, to Morricone skutecznie podkreśla nie tylko ich rolę w życiu bohatera, ale kładzie również nacisk na różnorodność ich charakterów.
Na początku filmu reżyser pokazuje nam dwie twarze Virgila. Pierwszą dostrzegamy w zamkniętych czterech ścianach jego samotni. Świat zewnętrzny natomiast zna go jako ekscentrycznego eksperta w swojej dziedzinie, o nieco gorzkim i arystokratycznym sposobie bycia. Morricone wprowadził tutaj bardzo klasyczny duet skrzypcowy ("Un violino"), nadając tym scenom (chyba nieco prześmiewczego) snobizmu rodem z "dobrej, angielskiej uczelni". Mocno wpływa to na odbiór głównego bohatera: widz zaczyna traktować wszystkie dziwne przyzwyczajenia Oldmana z dużą dozą wyrozumiałego dystansu.
Skoczne "Un violino" silnie kontrastuje z większością materiału na ścieżce dźwiękowej Konesera. Dominują tu długie partie smyczkowe, od czasu do czasu urozmaicane takim smaczkami, jak dźwięki szklanej harmoniki ("Sguardi futivi", "Alla Villa"). Kompozycje mają raczej pochmurny klimat, wpisujący się w gatunek melodramatu, którym ometkowano film. Momentami potrafią nieco nużyć, ale nie jest to ich najgorszy grzech. W scenie, która przedstawia Virgila jako człowieka triumfującego i przekonanego, że również dla niego przeznaczono małą porcję szczęścia, niepokojące smyczki sygnalizują, że w tym obrazku coś jest nie tak, nieco spoilerując zakończenie.
Nie jest to na pewno najwybitniejsza praca wielkiego Morricone, ale kompozytor nadal potrafi skomponować motywy, które trudno zapomnieć. Żeńskie głosy odbijają się echem w myślach jeszcze długo po zakończeniu filmu, przywołując wspomnienie o uważnym spojrzeniu kobiet wszystkich epok, uwiecznionych na obrazach zebranych przez tytułowego "Konesera".