Nowe odcinki serialu Y: Ostatni z mężczyzn rozwijają relację głównego bohatera z Agentką 355, kładąc nacisk na postacie. Oceniam.
Bardzo podobało mi się, jak w nowych odcinkach
Y: Ostatni z mężczyzn rozwijana jest relacja Yoricka i Agentki 355. W ich więzi drzemie siła produkcji FX. Przede wszystkim jest ona rozwijana bardzo naturalnie, przez to produkcja nie traci na tempie. Kolejne elementy ich symbiozy są wplatane w scenach, gdy 355 broni Yoricka, czy w zwykłej, prostej sekwencji rozmowy, gdy główny bohater pokazuje agentce magiczną sztuczkę. Nie ma w tym przesłodzenia czy patosu. Postacie nie tracą indywidualności. Yorick to nadal zagubiony w otaczającym go świecie mężczyzna, który musi w końcu dorosnąć, natomiast 355 to inteligentna i bezkompromisowa agentka, która chce za wszelką cenę wywiązać się z powierzonego jej zadania. Właśnie ona jest jak na razie najlepiej napisaną postacią w serialu. Twórcy już zarysowują jej solowy wątek, który zapowiada się świetnie. 355 ma swój dodatkowy, ukryty cel w czasie ich podróży. Ciekawe, jak rozwinie się relacja Yoricka i agentki, bo dołączyła do nich doktor Mann, która również zapowiada się jako silna, trochę dziwna osobowość. Nie ukrywam, że to trio może być prawdziwą bombą.
Całkiem sprawnie twórcy przedstawili postpandemiczny świat, w którym muszą egzystować głowni bohaterowie. Bardzo dobrze ukazano beznadzieję, strach i mrok, jaki można dostrzec na ulicach miast i w budynkach. Krajobraz, który przypomina pole po bitwie, choćby w Bostonie, który widzimy w odcinkach, tylko potęguje klimat wszechobecnej śmierci i niebezpieczeństwa czającego się za każdym rogiem. Każdy kolejny przystanek na drodze Yoricka i Agentki 355 pogłębia ogromną skalę katastrofy i smutku, nieważne czy trafiają do obozu, posterunku wojskowego czy opuszczonej uczelni. Każde miejsce staje się ważnym elementem historii i kreuje na ekranie mroczną atmosferę świata po ogromnym kataklizmie. Dzięki temu również historia staje się interesującą opowieścią drogi. Bohaterowie poznają się nawzajem oraz skutki okropnej sytuacji, o których nawet nie mieli pojęcia.
Natomiast bardzo słabo w nowych odcinkach wypadają zakulisowe rozgrywki polityczne, które dobrze prezentowały się w pierwszych epizodach. Niestety, tym razem ograniczono ten ważny dla produkcji temat. Właściwie mieliśmy do czynienia z jedną sceną, w której poruszone zostały kwestie dotyczące wagi państwowej, a tak kilka pozostałych okrojono raczej do zwykłych, błahych problemów. Jedynie ciąża Christine ma spory potencjał na rozwój i stanie się ważnym elementem fabuły. Poza tym nie było nic, co wciągnęłoby widza w zakulisowe rozgrywki polityczne, walkę o władzę i aspekt bezpieczeństwa narodowego.
Diane Lane nie miała absolutnie nic do grania i to jest ból, ponieważ wcześniej prezentowała się bardzo dobrze.
Brakuje postaci Hero, siostry Yoricka. Na początku wydawało mi się, że twórcy odnaleźli wspólny rytm z tą bohaterką i znaleźli dla niej ciekawe miejsce w fabule. Wątek spotkania Nory, a następnie zatrzymanie przez jedną z kobiecych grup zapowiadał się dobrze. W końcu Hero mogła pokazać się zarówno z emocjonalnej, jak i ze swojej twardej strony. Niestety, w 5. odcinku gdzieś wszystko zniknęło i ukryło się pod innymi wątkami. Tak już jest, Hero dostaje więcej czasu, potem znika i nie możemy dowiedzieć się więcej o bohaterce. Przydałaby się większa intensywność przeplatania jej historii w główną osią fabuły.
Nowe odcinki serialu
Y: Ostatni z mężczyzn dobrze rozwijają wątki poszczególnych postaci. Skupiają się bardziej na ich stanie psychicznym i emocjonalnym. Jednak w przypadku niektórych z nich twórcy mogliby poświęcić więcej czasu na zgłębieniu ich roli w produkcji. Warto byłoby podkreślić też sferę polityczną. Mimo wszystko ogląda się to dobrze, dlatego ode mnie 7/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h