Pandemia koronawirusa na szczęście nie przeszkodziła w powrocie serialu Yellowstone, który ma swoje stałe miejsce w letniej ramówce w telewizji. I bardzo dobrze, ponieważ w obecnych czasach każdemu przyda się nieco wytchnienia, przy pięknej przyrodzie i plenerach Montany, by sprawdzić, jak poradziła sobie rodzina Duttonów po wystrzałowej i krwawej końcówce drugiego sezonu. Już w pierwszych minutach odcinka ta kwestia została wyjaśniona, a za sprawą rezygnacji Johna z prestiżowego stanowiska konflikt interesów został zamieciony pod dywan. To nie jest serial kryminalny, w którym chodzi o śledztwo i szukanie winnych, więc takie szybkie rozwiązanie drażliwego problemu jest wskazane. Najważniejsze, że ma sens i jest zgodne z duchem Yellowstone. Tak naprawdę bardziej nas ciekawiło, kto w takim razie przejmie schedę po Johnie. Serce podpowiadało, że będzie to Kayce, ale wybór padł na Jamiego, po stanowczej odmowie najmłodszego syna. A znając niestabilność psychiczną prawnika, zwiastuje to kłopoty, co tak naprawdę wzbudza duże zainteresowanie tym wątkiem. Relacje między nim, a ojcem oraz rodzeństwem są napięte i wrogie z powodu jego zdrady, ale docinki wciąż dodają humoru Yellowstone. Poza tym ten bohater będzie pod dużą presją otoczenia, co zapewne wywoła nerwowe sytuacje. Taki obrót wydarzeń to niezły punkt wyjściowy dla fabuły tego sezonu. Jednak najbardziej w nowej serii interesują nas nowi oponenci Duttonów, których jak na razie poznaliśmy przelotnie w tym odcinku. Josh Holloway, wcielający się w postać Roarke, tylko błysnął szerokim, czarującym uśmiechem, więc trudno oceniać, czy stanowi zagrożenie dla rancza, czy wręcz przeciwnie. Z kolei John Emmet Tracy w roli Ellisa Steele’a to osoba, która najwyraźniej będzie następcą Dana Jenkinsa w serialu. Miejmy nadzieję, że jego groźby jednak nie będą bez pokrycia. A skoro nawet Beth się zaniepokoiła jego firmą, która również zaskoczyła wodza Rainwatera swoją bezpardonowością, to możemy wnioskować, że to poważni przeciwnicy. Natomiast pierwsze wrażenie jest takie, że nie sprawią widzom takiej rozrywki, jak bracia Beckowie. Kolejne odcinki pokażą, czy to wrażenie jest mylne. Skoro Beth została „wywołana do tablicy”, to trzeba odnotować, że jej obrażenia prawie się zagoiły, a życie miłosne z Ripem kwitnie w najlepsze. Trudno uwierzyć, aby ta sielanka długo potrwa, ale na ten moment przyjemnie się ich razem ogląda. Nieco uczucia na tym etapie historii nie zaszkodzi Yellowstone. Najważniejsze, że Beth pokazała swój charakterek w sklepie, w którym kupowała alkohol. Za to lubimy tę postać, choć chciałoby się, żeby dłużej zagościła na ekranie w tym epizodzie, bo z nią zawsze jest intrygująco w odróżnieniu od nudnej i mdłej Moniki. Szczera rozmowa z Johnem ładnie uzupełniła fabułę, a przy okazji dalej buduje ich specyficzną relację. Natomiast te moralizatorskie słowa do studentów, które scenarzyści wkładają w usta Moniki, nie miały siły przebicia i zabrzmiały sztucznie. Można było pominąć te sceny, nawet jeśli ich zadaniem było potwierdzenie, że wróciła nauczać na uniwersytecie i pod tym względem nic się nie zmieniło. Końcówka drugiego sezonu skończyła się traumatycznie dla Tate’a, który od czasu porwania ma ataki lęku i miewa koszmary. Dzięki dużym możliwościom aktorskim młodziutkiego Breckena Merrilla, twórcy mogą poprowadzić jego wątek w zajmujący i emocjonalny sposób. Wspólne sceny z Kevinem Costnerem mają w sobie wiele ciepła, a dialogi brzmią naturalnie, dzięki czemu ich wypowiedzi zyskują głębsze znaczenie. A przy okazji to, że wybudowali kemping w stylu indiańskim, jest miłym ukłonem dla kultury rdzennych Amerykanów.
fot. Paramount Network
+4 więcej
Oczywiście w nowym odcinku Yellowstone nie mogło zabraknąć wspaniałych widoków Montany, wzgórz otaczających ranczo i rwących rzek. A oszałamiające wrażenie intensyfikowała muzyka i znany motyw z czołówki serialu. Ponadto zaglądnęliśmy do kowbojów, którzy radośnie zabawiali się grami i żartowali podczas budowy nowego budynku. Takie chwile zawsze wprowadzają pozytywną atmosferę do epizodu, szczególnie, że trudno nie lubić tych sympatycznych ludzi. Po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniego sezonu możemy sobie pozwolić na odrobinę luzu na początku nowego rozdania kart. Yellowstone powrócił w dobry stylu, co cieszy. Mimo wszystko nowy odcinek pozostawia pewien niedosyt. W poprzednich sezonach otwierające serię epizody potrafiły zaskoczyć, emocjonować, a do tego nie brakowało w nich widowiskowej akcji. Tym razem rozpoczynamy nową historię spokojniej, żeby nie powiedzieć, że wręcz sielankowo. Z drugiej strony bohaterowie potrzebują trochę wytchnienia, aby znowu zmierzyć się z kolejnymi chciwymi wrogami rancza, których widać na horyzoncie, ubranych w swoje szpileczki i garnitury. Na tę chwilę ma to sens, aby akcja nabrała rozpędu dopiero w kolejnych odcinkach. Oby tak właśnie się stało!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj