Najnowszy odcinek Yellowstone przyniósł zaskakujące informacje dotyczące rodziny Duttonów, a także ważne wydarzenia, które również emocjonowały. Trzeci sezon znalazł podstawy do tego, aby w końcu ruszyć z miejsca.
Yellowstone w nowym odcinku bardzo zaskoczył informacją, że Jamie został adoptowany przez Johna i jego żonę. Szkoda tylko, że wyjawienie szokującej prawdy odbyło się w przewidywalny sposób za sprawą aktu urodzenia. Od razu można było przeczuć, co Jamie odkryje. Natomiast ma to sens, ponieważ wyjaśnia oziębłe traktowanie go przez Duttonów, a także jego porywczą i brutalną naturę, którą ma po biologicznym ojcu. Dlatego można było liczyć na to, że konfrontacja Jamiego z Johnem będzie wielką, emocjonalną kulminacją odcinka, ale tak nie było. Twórcy poszli inną drogą, bardziej wyważoną. Scena całkowicie należała do
Kevina Costnera, choć jego kwestie (np. porównanie związku do rozmnażania bydła) niezbyt uderzały w uczucia widzów. Do tego praca kamery nie pozwalała się wczuć w tę rozmowę. Zamiast zbliżeń mieliśmy wiele ujęć na cały pokój. Celem było ukazanie dystansu między bohaterami, ale to po prostu nie zadziałało.
Warto w tym momencie zwrócić uwagę na wątek Wade’a Morrowa, który jest bardzo zastanawiający. Twórcy trzymają w tajemnicy przyczyny konfliktu między nim a Johnem, ale nie przekłada się to na wzrost napięcia czy zaciekawienia. Natomiast, jeśli spróbujemy wczytywać się między wierszami w wypowiedzi Duttona, można dojść do wniosku, że waśń może nawet sięgać historii Jamiego. Przynajmniej wyjaśniałoby to, że ta postać nie znalazła się przypadkowo w fabule tego sezonu, bo jak na razie niewiele do niej wniosła.
Drugim najważniejszym wątkiem tego odcinka były oświadczyny Beth. Najpierw w świetnej wspólnej scenie oglądaliśmy Kevina Costnera i
Kelly Reilly. Aktorzy wykonali kawał dobrej roboty, bo emocji tu nie brakowało. Można było się wzruszyć, bo ból bohaterów był wręcz namacalny. A kolejne sceny z Ripem przyniosły dużo pozytywnych uczuć. Radość i szczęście pary mogły się udzielić widzom. To zupełna odwrotność tego, co działo się w wątku Jamiego. Twórcy zapewniają nam prawdziwy, emocjonalny rollercoaster.
fot. materiały prasowe/Paramount Network
Z kolei słabo prezentowała się historia Kaycego, który ruszył w pościg za złodziejami bydła i to dosłownie na koniu. To był kiepski pomysł, aby pokazać, jak łapie uciekiniera na lasso. Nie wyglądało to widowiskowo, a do tego było mało realistyczne. Tylko trochę adrenaliny dostarczyła strzelanina w końcówce, bo jednak ranni zostali Ryan i Steve. A dziecko płaczące nad ciałem ojca nie wywołało takiego szoku, jak powinno, choć
Luke Grimes zagrał znakomicie.
Najsłabszym wątkiem siódmego odcinka tego sezonu był ten z Jimmym, który pojechał z Ripem i Mią sprzedać konia na rodeo. Niestety dziewczyna jest irytująca, a zdenerwowanie Ripa uzasadnione. Jasne, że ta podróż miała dodać epizodowi nieco humoru, co się na dobrą sprawę udało, ale Mia nie zyskuje tym sympatii. Tak naprawdę tylko pokaz chłopaka, który zawodowo utrzymywał się na wierzgającym koniu, był wart zapamiętania. Bardzo efektowne.
Najnowszy odcinek
Yellowstone obfitował w wiele ważnych wydarzeń, ale brakowało mu harmonii. Prawdopodobnie wiąże się to z tym, że szybko przeskakiwaliśmy miedzy poszczególnymi wątkami, a także za mało oglądaliśmy krajobrazów, które dodają klimatu i wyjątkowości serialowi. Jednak nie ulega wątpliwości, że odcinek był zaskakujący ze względu na informację o adopcji Jamiego. Mnie ten motyw nie przekonuje, ponieważ jest pójściem na łatwiznę, aby sztucznie budować fabułę o najprostsze rozwiązania. Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy mają dobry pomysł, aby to rozwinęło historię w interesującym kierunku. A na pewno jest to dobry punkt wyjścia, aby
Yellowstone ruszył z kopyta i dostarczył fajnych emocji w końcówce sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h