W zasadzie nie. W większości przypadków jest to zwykły skok na kasę, nieangażujący i napisany na przysłowiowy odwal, zaś autorom chodzi tylko i wyłącznie o dorobienie się na fali sukcesu oryginału. Do takich wybryków podchodzę zawsze z dużą dozą rezerwy, bo już parokrotnie zdarzyło mi się sparzyć. David Hewson swoją powieścią zdołał mnie jednak niezwykle pozytywnie zaskoczyć. To naprawdę kawał solidnego kryminału, od którego nie sposób się oderwać.

Jeśli ktoś oglądał duńskie "Forbrydelsen" lub jego amerykański remake, The Killing, to z fabułą jest doskonale zaznajomiony. Młoda dziewczyna, Nanna Birk Larsen, zostaje znaleziona martwa w bagażniku porzuconego w jeziorze auta. Rodzina jest wstrząśnięta. Brakuje tropów, a każda z przesłuchiwanych osób karmi policję kolejnymi kłamstwami. Ostatnie śledztwo Sary Lund w kopenhaskim wydziale zabójstw okazuje się dla niej tym najważniejszym. Wspólnie z nowym partnerem, Janem Meyerem, detektyw stanie na głowie, byle tylko rozwikłać tajemnicę morderstwa nastolatki.

Dochodzenie to prawdziwa cegła - blisko 800 stron powieści może przerazić, zwłaszcza jeżeli nie do końca wiadomo, czego się po niej spodziewać. W końcu nikomu nie uśmiecha się męcząca przeprawa przez tak obszerną, a zarazem całkowicie nieangażującą lekturę. Na szczęście dla czytelnika książkę Hewsona pochłania się z ogromnym apetytem, zupełnie jakby stanowiła niezwykle smakowite danie. Styl pisarza nie należy może do szczególnie wyszukanych, ale z powodzeniem udaje mu się oddać przytłaczający klimat, jakim cechował się serial. Autor nie ma też najmniejszych problemów z prowadzeniem bohaterów - są wiarygodni w ukazywanych emocjach i niejednowymiarowi. W jednej chwili można ich kochać i szczerze im kibicować, a w innej nienawidzić.

Dla Sary jak zwykle nie istnieje nic poza pracą. Zaniedbuje syna, nie radzi sobie w życiu towarzyskim, a i niekiedy można odnieść wrażenie, że z jej psychiką nie wszystko jest w porządku. Mimo to jest piekielnie skutecznym detektywem, a jej instynkt nigdy nie zawodzi. Jan z kolei z zachowania przypomina duże dziecko. Brak mu powagi, obżera się chipsami i najchętniej pozbyłby się Lund, aby móc w końcu zająć jej miejsce. Pod płaszczykiem tej niedojrzałości kryje się jednak osoba dużo bardziej przystosowana, by egzystować na łonie społeczeństwa, która w odróżnieniu od Sary posiada kontrolę nad własnym życiem. Bohaterowie to ogromna zaleta powieści, ale w końcu autor miał wybitny materiał wyjściowy.

Z którym na dobrą sprawę mógł nie robić nic i pozostawić bez zmian. W końcu tak dobra historia obroniłaby się sama. A mimo to uznał, że byłoby to pójście na łatwiznę. Hewson zdecydował się więc na drobną modernizację. Jeśli wydaje Wam się, że wiecie, jaki będzie wynik śledztwa, to pisarz wyprowadzi was z błędu. Powieść idzie swoim własnym torem i nie sposób przewidzieć zakończenia. Jest zupełnie odmienne od tych znanych z obydwu seriali. Mylnych tropów jest wiele, część z nich znajoma, ale ostatnie rozdziały to zupełnie nowe i jednocześnie bardzo satysfakcjonujące doświadczenie. Autor nie chciał, by czytelnicy raz jeszcze dostali dobrze znaną fabułę, tyle że w formie pisanej. Jego celem było stworzenie kryminału, który będzie atrakcyjny nawet dla największych fanów pierwowzoru i trzeba uczciwie przyznać, że cel udało mu się zrealizować.

Dochodzenie nie jest bynajmniej pozbawione wad. Podobnie jak w produkcji telewizyjnej, kuleją wątki polityczne związane z wyborami nowego burmistrza Kopenhagi. Są trochę jak rozcieńczalnik rozwadniający gęsty środek chemiczny, tyle tylko że rozwodnieniu ulega wspaniała atmosfera, która z każdą wizytą w ratuszu traci na sile oddziaływania. Ten element powieści wydaje się tym bardziej niepotrzebny, że w kontekście nowego zakończenia sprawia wrażenie całkowicie oderwanego od całości i zmierza w zasadzie donikąd.

Niemniej dzieło Davida Hewsona to obfita porcja soczystego kryminału, ale takiego z prawdziwego zdarzenia, który aż kipi od emocji, a przedstawiona w nim tragedia rodziny ofiary silnie udziela się odbiorcy. Nieważne, że jesteście zaznajomieni z duńską serią bądź produkcją stacji AMC, Dochodzenie i tak warte jest Waszej uwagi. To powieść napisana z sercem, której autor dokłada sporo od siebie, a nie kolejny rzemieślniczy wyrób, jakich pełno na rynku wydawniczym. Kupować i czytać, bo do tych bohaterów zawsze przyjemnie jest powrócić.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj