Netflix postanowił zekranizować w Polsce kolejną książkę Harlana Cobena. Czy to lepsza produkcja niż W głębi lasu? Sprawdzamy.
Po fiasku, jakim było
1983, platforma Netflix postanowiła nie ryzykować i następny polski projekt oparła na książce autorstwa
Harlana Cobena, czyli znanego na całym świecie specjalisty od kryminałów. Produkcja zatytułowana
W głębi lasu może nie była idealna, ale została przyjęta przez widzów – i to nie tylko w Polsce – pozytywnie. Nic więc dziwnego, że amerykański gigant streamingowy poszedł za ciosem i zekranizował kolejną książkę tego autora –
Zachowaj spokój. Zwłaszcza że podpisał z nim dość lukratywną umowę na tworzenie kontentu opartego na jego opowieściach i oryginalnych scenariuszach. Realizuje je nie tylko w Polsce i USA, ale także we Francji czy Hiszpanii.
Scenarzyści, podobnie jak w poprzednim serialu, dokonali pewnych zmian, osadzając akcję nie w Nowym Jorku, a w Warszawie. Dokładniej to na zamkniętym osiedlu w dzielnicy Ursynów, będącym rajem na ziemi dla klasy średniej. Tam właśnie mieszka fizjoterapeutka Ania Barczyk (
Magdalena Boczarska) wraz z mężem Michałem (
Leszek Lichota) i dwójką dzieci. Prowadzą z pozoru beztroskie, szczęśliwe życie, tyle że rzeczywistość jest mniej różowa. W szkole, do której chodzą dzieci Barczyków, doszło do samobójstwa jednego z uczniów. A przynajmniej tak twierdzi policja. Matka chłopca uważa, że został on zamordowany i że jego koledzy, w tym Adam Barczyk (Krzysztof Oleksy), ukrywają prawdę. Jak to u Cobena bywa, bohaterów mamy tutaj od groma, bo oprócz rodziny Barczyków, są jeszcze sąsiedzi (Mirosław Zbrojewicz), przyjaciele rodziny (
Agnieszka Grochowska i
Grzegorz Damięcki), nauczyciele (
Bartłomiej Topa), policjanci prowadzący śledztwo i grasujący morderca (
Jacek Poniedziałek ). Wszyscy mają swoje wątki, które z pozoru wydają się ze sobą nie łączyć. Jednak im bliżej końca, tym bardziej scalają się w jeden. Akcja już od pierwszego odcinka ma bardzo szybie tempo i wcale nie zwalnia w kolejnych odsłonach. Widz nie ma czasu, by rozmyślać nad tym, co zobaczył, tylko wraz z bohaterami miota się pomiędzy różnymi tropami i lokalizacjami.
Scenarzyści, pracując nad
Zachowaj spokój, podobno za zgodą samego Cobena, dopuścili się pewnych zmian w fabule. I nie mówię tutaj o zmianie miejsca akcji. Znacznie rozbudowano wątki niektórych bohaterów. Na przykład byłego prokuratora Pawła Kopińskiego i jego partnerki Laury. To postaci, które dobrze znamy z
W głębi lasu. W założeniu pewnie miał być to ukłon w stronę widzów, którzy polubili tych bohaterów i chcieliby wiedzieć, jak ich losy się potoczyły. Problem polega na tym, że nie dostajemy odpowiedzi na pytania, z którymi zostaliśmy po zakończeniu tamtego serialu. Twórcy ani słowem nie wspominają o siostrze Pawła, którą ten przecież odnalazł w finałowej scenie. Nic. Dlatego, zamiast cieszyć się ich powrotem, byłem wkurzony, że twórcy postanowili to wszystko przemilczeć i udawać, że nic się nie wydarzyło. Może Netflix wzorem Marvela chce budować "cobenowe uniwersum"? Ale po co, jeśli w żaden sposób tego nie łączy? Do tego Paweł miał chyba w założeniu królować na drugim planie, pomagając głównym bohaterom, ale jedynie snuje się bez celu po domu, siedzi przy komputerze i prowadzi internetowe śledztwo. Gdyby jego postaci w tej produkcji nie było, niczego byśmy nie stracili. Jest tu wepchnięty na siłę i to niestety czuć.
Sam scenariusz głównej fabuły jest bardzo fajnie poprowadzony. Akcja trzyma w napięciu, a widz jest ciekawy tego, co tak naprawdę wydarzyło się w szkole i jak bardzo syn Barczyków jest w to wszystko umoczony. Co do tego, że jest winny, nie ma żadnej wątpliwości. Już w pierwszych scenach widzimy matkę, która instaluje na jego telefonie oprogramowanie szpiegowskie. Tego raczej nie robi się dziecku, które ma pełne zaufanie rodziców. Już ten zabieg powoduje, że jesteśmy zainteresowani tym, co w tej rodzinie się dzieje. A później akcja tylko przyśpiesza. Coben dobrze wie, że lubimy kryminały i jesteśmy podejrzliwi w stosunku do wszystkich, którzy są w tę historię choć w małym stopniu zaangażowani. Bawi się z nami, podrzucając wiele fałszywych tropów, byśmy pod koniec czuli się skołowani i nie wiedzieli, kto jest dobry, a kto zły. Niestety, taka karuzela ma też swoje słabsze strony. Pojawiają się bowiem wątki, których wcześniej nie było, a niektóre nagle znikają bez słowa wyjaśnienia. Miejscami wkrada się chaos. Ale z racji tego, że akcja tak pędzi, to szybko o nim zapominamy.
Niekwestionowaną gwiazdą tej produkcji jest Magdalena Boczarska. Aktorka nareszcie dostaje postać, którą może się trochę pobawić. Brakowało tego w
Żywiołach Saszy, gdzie była strasznie ograniczona przez słabo napisany scenariusz. Tutaj jest inaczej, dzięki czemu widz angażuje się w jej losy. Przeżywa każdy jej upadek, a jest ich tu sporo. Niestety, w pewnym momencie za dużo nieszczęść jest zrzucanych na tę biedną kobietę, przez co widz zaczyna się zastanawiać, ile złych rzeczy może przydarzyć się jednej osobie w tak krótkim czasie. Partnerujący jej Leszek Lichota nie wypada już tak dobrze, ale to dlatego, że twórcy wymusili na nim pewien wygląd i postawę bohatera. Widać, że mu to nie leży. Nie potrafi się w tej roli odnaleźć. Stara się, jak może, ale nie dostaje możliwości na rozwój.
Zachowaj spokój nie jest też produkcją, która stawia na przedstawienie swoich bohaterów, bo tak naprawdę niczego się o nich nie dowiadujemy. Od początku do końca są to dla nas obcy ludzie, którzy starają się odnaleźć syna. Towarzyszymy im w walce z czasem i kibicujemy, by się im udało. Nie jest to jakiś zarzut. W sumie nie potrzebujemy ich poznawać, bo wiedza o tym, kim są i z jakimi problemami borykają się na co dzień, jest nam zbędna. Jesteśmy tylko obserwatorami kilku dni ich życia, więc skupiamy się na obecnych wydarzeniach, zbierając strzępki informacji na temat ich przeszłości.
Na tle innych rodzimych produkcji Netflixa
Zachowaj spokój wygląda dobrze. Jest to ciekawie skonstruowany kryminał z dobrymi rolami i zaskakującym finałem. Ma swoje problemy, wynikające bardziej z niedopracowania scenariusza, ale nie są one na tyle uporczywe, by odbierać radość z oglądania. Nie jest to produkcja, po której zakończeniu będziecie chcieli toczyć dyskusje ze znajomymi. Ma ona zapewnić nam rozrywkę na jeden czy może dwa wieczory.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h