Czwarty sezon Better Call Saul trochę cierpi na tym, że Jimmy McGill nie może wykonywać swojego zawodu i pokazywać wszystkich swoich talentów perswazyjnych przed sądem. Ale na szczęście twórcy wymyślili inny sposób, aby nasz główny bohater mógł się wykazać w sprawie dotyczącej Huella. Już w pierwszych minutach odcinka mogliśmy się przekonać, do czego potrzebne były przybory biurowe zakupione przez Kim. Łatwo też można było się domyślić, w jakim celu Jimmy pisze listy, ale rezultaty tego działania przyniosły nawet więcej humoru niż mogliśmy się spodziewać. Najpierw reakcja sędziego rozbawiała, gdy stosy korespondencji w sprawie Huella zalały jego gabinet. Ethan Phillips w tej roli sprawił, że te sceny naturalnie rozśmieszały. W jeszcze większą wesołość wprawiały ustawione konwersacje telefoniczne z Ericsen, gdzie nasza znajoma z poprzednich sezonów, która zajmowała się makijażem, świetnie udawała wsparcie dla oskarżonego. Ale to Jimmy jako pastor wywoływał najwięcej śmiechu wkręcając prokurator, dzięki swojemu specyficznemu sposobowi mówienia. Warto też zwrócić uwagę na pomysł z dotacjami dla Babineaux na stronie internetowej, które nawiązuje do Breaking Bad, co przyniosło jeszcze więcej sympatii temu wątkowi. Zwycięstwo w tej sprawie wpłynęło również leczniczo na związek Jimmy’ego z Kim. Oziębłość i zdystansowanie ulotniły się na rzecz ekscytacji. Ale nie można przymykać oczu na to, że Wexler przechyliła szalę na swoją stronę, wykorzystując psychologiczne zagrywki w stylu McGilla. Jednak nie były one zgodne z prawem i nagięły rzeczywistość, aby osiągnąć korzystny rezultat rozprawy, o czym na pewno zdaje sobie sprawę nasza bohaterka. Natomiast bardzo trudno jest nam określić, co też jej chodzi po głowie. Czyżby w jej życie wkradło się znudzenie, co może sugerować jej zamyślona twarz, gdy przyglądała się pamiątkowej nakrętce po tequili? A może ma wątpliwości, co do własnego postępowania i decyzji? Twórcy dają nam wiele do myślenia takimi obrazkami. Miejmy nadzieję, że otrzymamy odpowiedzi na te pytania jeszcze przed końcem czwartego sezonu. Po kilku odcinkach nieobecności powrócił Nacho, który po przeskoku czasowym awansował w hierarchii kartelu i prowadzi bogate życie. Na uwagę w tym wątku zasługuje na pewno pojawienie się zupełnie nowej postaci w Better Call Saul, mianowicie Eduardo Salamanci. Od razu widać, że to nietuzinkowy bohater, który zrobił bardzo dobre pierwsze wrażenie. Można pomyśleć, że ta postać ma tylko za zadanie wprowadzić coś nowego do mocno wyeksploatowanego wątku Nacho. I tak naprawdę to bardzo dobry pomysł ze strony twórców, żeby jeszcze bardziej rozszerzyć temat wojny narkotykowej. Ale warto też pamiętać, że postać Lalo została wspomniana przez samego Saula w Breaking Bad, więc też nie wziął się z powietrza, aby tylko urozmaicić fabułę. Tym samym zapowiada się ciekawy rozwój sytuacji z tak intrygującym bohaterem. Natomiast wciąż okrutnie nudzi wątek Mike’a, który niańczy Niemców budujących podziemne laboratorium. Na pewno, w którymś momencie w tym sezonie Ehrmantraut straci cierpliwość do Kaia lub Wernera, ale to oczekiwanie niemiłosiernie się przedłuża, przez co ta historia staje się coraz mniej interesująca. Najnowszy odcinek Better Call Saul był bardzo dobry, dzięki tym zabawnym momentom, gdzie Jimmy mógł się wykazać swoim talentem i pomysłowością. Ta gra psychologiczna w sprawie Huella rozśmieszała, ale też powoduje mieszane uczucia, ponieważ oparta jest na kłamstwie. Ten natłok różnorodnych emocji skłania również do refleksji nad tym, co jest dobre, złe czy słuszne, co jest największą siłą Better Call Saul. A to powoduje, że chcemy więcej, dokładnie tak, jak Kim! Oby tak się stało już za tydzień.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj