Na polski rynek DVD trafił Zamaskowany w reżyserii Chada Burnsa. Film opowiada historię najemnika brytyjskiej East India Company, który postanawia zemścić się na swoim pracodawcy oraz odzyskać miłość ukochanej. Aby ukończyć tę niezwykle ważną misję, postać grana przez Andrew Cheneya zakłada tytułową maskę i staje się hybrydą Zorro oraz Indiany Jonesa. Polski wydawca podjął spore ryzyko, wprowadzając ten film do naszych sklepów, ponieważ ten osobliwy przykład kina awanturniczo-przygodowego nie spotkał się ze zbyt dobrym przyjęciem za granicą - nie odniósł sukcesu zarówno na polu artystycznym, jak i finansowym. Czy zasłużenie?
Zacznijmy może od technikaliów. Wydanie DVD jest dosyć ubogie i nie posiada zbyt wielu dodatków, które mogłyby uszczęśliwić potencjalnego fana Zamaskowanego. Jedynym tego typu bonusem jest zbiór sześciu reportaży ukazujących proces powstawania filmu oraz opisujących tło historyczne. Wypowiedzi ekipy filmowej nie wnoszą żadnych interesujących refleksji, zaś wiedza na temat zdarzeń przedstawionych w obrazie Burnsa równie dobrze może zostać zdobyta podczas czytania notki na Wikipedii. Jak widać, dystrybutor nas nie rozpieszcza, więc trzeba się skupić na samym filmie.
No i niestety – Beyond the Mask to rzecz bardzo nieudana. Można co prawda pochwalić koncept ukazania amerykańskiej wojny o niepodległość polanej sosem science fiction, ale wykonanie tego pomysłu pozostawia wiele do życzenia. Twórca mocno nawiązuje do estetyki steampunku, czyli nurtu fantastyki zajmującego się tworzeniem alternatywnej historii między XVII a XIX wiekiem. Inspiracja tą stylistyką jest widoczna choćby w specyficznym arsenale broni używanym przez bohaterów czy też akcesoriach, których zaawansowanie technologiczne zdecydowanie wyprzedza epokę prezentowaną na ekranie. Problem w tym, że tworząc fantastyczny świat, należy zadbać o jego wizualną prezencję. Niestety efekty specjalne w Zamaskowanym zdradzają przerażające braki w budżecie i nieumiejętną pracę grafików. Z pozoru widowiskowe sceny szybko zamieniają się w farsę, a lokacje przypominają krainy znane graczom komputerowym w latach 90.
Film Burnsa nie broni się również jako kino akcji. Wszystkie pojedynki mają choreografię rodem z ostatnich dokonań Stevena Seagala. Bohaterowie szarpią się ze sobą bez ładu i składu, a widz zastanawia się, gdzie w tych starciach są jakieś emocje. Próby ukrycia niedostatków poprzez nieznośnie trzęsącą się kamerę powodują jeszcze większy chaos i zdezorientowanie. Naprawdę trudno jest uwierzyć w bohaterskość zamaskowanego mściciela, gdy podczas walki wręcz porusza się z gracją zawodnika sumo.
Na zakończenie trzeba dodać kilka słów o aktorstwie. Główna ekranowa para - Will Reynolds i jego ukochana Charlotte - to prawdopodobnie najmniej namiętny związek w historii kinematografii. Brak chemii między postaciami sprawia, że ta dwójka zachowuje się bardziej jak rodzeństwo niż para kochanków. Na dodatek aktorzy odtwarzający te role prezentują artystyczny poziom zahaczający o filmową klasę B lub C. Główny bohater wypowiada swoje dialogi z charyzmą zombie z Nocy żywych trupów, zaś jego kobieta przypomina drewnianą kukiełkę.
Beyond the Mask to próba stworzenia kina akcji pokazującego historyczne wydarzenia. Niestety niekompetencja aktorów oraz twórców psuje całkiem ciekawy koncept i zostawia widza z poczuciem niesmaku po nieudanym seansie. Może kiedyś powstanie dobry film steampunkowy, ale to jeszcze nie ten moment.
No url