Zdrada ma wiele atutów, jeśli chodzi o kreowanie historii i budowę napięcia. Zamknięcie fabuły w pięciu odcinkach sprawia, że na ekranie cały czas coś się dzieje i nie ma tu miejsca na nudę. Intryga kręci się, wraz z dobrym tempem jest skrupulatnie rozwijana i – co najważniejsze – potrafi zaangażować. Te zalety sprawiają, że seans jest lekki, przyjemny i na swój sposób wciągający. W pewnym momencie wkrada się tu jednak przewidywalność. Finał jest ciekawy, ale zbyt oczywisty. Nie ma tu żadnych twistów, które mogłyby napędzić intrygę.
fot. Netflix
Wątek oskarżenia Adama (Charlie Cox) o zdradę jest największym absurdem tego serialu. Praca agentów wywiadu Mi6 (i nie tylko) przypomina zabawę dzieci w piaskownicy. Gdy na jaw wychodzą szczegóły dotyczące tego, dlaczego mężczyzna został oskarżony, cała intryga rozpada się jak domek z kart. Jest to totalna głupota, bo nie ma na to tak naprawdę żadnego dowodu. Do tego agenci ślepo wierzą w słowa szefa MI6, a ten chce pogrążyć kogoś, kto jest jego przyjacielem. Ten wątek jest podstawą fabuły, więc całość staje się mało poważna i wkracza na niebezpieczne rejony parodii. Innych głupot i naciągnięć też nie brakuje. Przykładem może być to, co dzieje się po otruciu wspomnianego szefa, które widzieliśmy już w zwiastunie. Agentka podaje mu szklankę bez założonych rękawiczek, więc zostawia odciski palców. Dziwne, że nikt z twórców tego nie wypatrzył. W pewnym momencie można odnieść wrażenie, jakby cała idea stojąca za historią zmieniła się bez większej przyczyny. Na początku Kara szantażuje Adama tym, że to ona pomogła mu piąć się po szczeblach kariery. Motyw ciekawy (dość problematyczny dla bohatera), który zostaje zmarnowany, bo po kilku odcinkach ot tak zostaje porzucony i nikt nie jest nim zainteresowany.  Miniserialowi Zdrada nie można jednak odmówić zalet. Jeśli przymknie się oko na durne zachowania postaci (zwłaszcza dzieci) i wielkie uproszczenia, to ogląda się to dobrze. Duża w tym zasługa obsady, czyli Charliego Coxa, zaskakująco solidnej Olgi Kurylenko, Oony Chaplin i Ciarana Hindsa. Pomimo okrutnej stereotypowości aktorzy są w stanie pokazać charakter i ludzki wymiar postaci, który jest w stanie nadrobić wiele mankamentów scenariuszowych. Zdrada to serial wywołujący bardzo mieszane odczucia. Zbyt dużo tu uproszczeń, a także źle rozpisanych wątków i postaci, aby uznać go za udany. Niedorzeczności fabuły z czasem stają się jeszcze większe, a najmocniejsze atuty automatycznie się ulatniają. Wychodzi z tego przeciętniak, który nie pozostaje w głowie zbyt długo, by go szczerze polecić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj