Sam początek odcinka pokazuje nam wykorzystanie tradycyjnego schematu z poprzednich dwóch sezonów. Jesteśmy świadkami dramatycznej sytuacji, w tym przypadku bezpośrednio związanej z Emily Thorne. Kolejne epizody pokażą nam, jak doszło do tego wydarzenia i kto dopuścił się zbrodni. Tym razem, w odróżnieniu od drugiej serii, tajemnica jest intrygująca, zaskakująca i nie tak oczywista jak w przypadku Amandy. Pobudza ciekawość, tak jak zrobiono to w pierwszym sezonie.

Narzędziem służącym producentowi i scenarzystom za miotłę jest kilkumiesięczny skok w czasie. Udaje się naprawić wiele rzeczy - przede wszystkim, cytując główną bohaterkę, nie będziemy słyszeć niczego na temat Inicjatywy i Carriona. Tajna organizacja była czymś, co pogrążało Zemstę i sprawiało, że bohaterka przestała się skupiać na tym, na czym powinna. Wszystko zostało rozpuszczone w morzu intryg, romansów, spisków, z których nic nie wynikało. Teraz twórcy powracają do tego, co było jasnym punktem Zemsty - serial ponownie staje się osobistą historią Emily Thorne, która chce zemścić się na Graysonach za zniszczenie jej ojca. W końcu jest to opowieść, w której emocje, działania i cele bohaterki są jednoznaczne. To wszystko traciło na znaczeniu, gdy jej przeciwnikiem była bezosobowa organizacja.

W dialogach czuć ponownie pewien smak, gdy Emily rozmawia w Graysonami. Szczególnie cieszy powrót (choć jeszcze nie do tego samego poziomu) do dwuznacznych rozmów Emily z Victorią. Słychać ten jad ukryty w słowach obu kobiet. Zmiana jest zauważalna także w samym działaniu Emily - kobieta w końcu coś robi, a nie tylko mówi dumnie i banalnie o tym, że coś zrobić trzeba. Plan Emily na ten odcinek jest o wiele bardziej satysfakcjonujący niż wszystko, co widzieliśmy w drugiej serii. Wbrew oczekiwaniom, Ashley jeszcze się pojawia w premierowym odcinku i to ona staje w centrum jednego z ważniejszych wątków. Udaje się w tym miejscu dać sporą dawkę satysfakcji - zwłaszcza gdy widzimy Emily i Victorię w duecie.

[video-browser playlist="634850" suggest=""]

W końcu Revenge przestaje być popłuczynami po telenoweli, gdzie tytułowa zemsta spada na dziesiąty plan, a najważniejsze są miłosne rozterki bohaterki. Jej uczucia względem Jacka odgrywają znaczącą rolę, ale są prowadzone w zupełnie innym stylu. Po raz pierwszy obserwujemy jakieś wiarygodne emocje i zachowania niewywołujące bólu głowy.

Pierwszy odcinek trzeciego sezonu najbardziej cierpi przez to, że nie udaje się wszystkiego naprawić. Bagno, w jakie wpędzono serial w drugiej serii, było zbyt głębokie i grząskie, by dało się z niego wyjść w sposób prosty i przyjemny. Twórcy korzystają z wielu uproszczeń i sporej dawki naciągnięć fabularnych, które psują wrażenie i wymagają od widza przymrużenia oczu. Nie wszystkie zabiegi można od razu z przyjemnością zaakceptować.

Powrót Zemsty jest krokiem w dobrą stronę, gdyż dokonano wielu potrzebnych usprawnień. Daleko jeszcze do satysfakcjonującego poziomu z pierwszej serii, ale nowy producent zasłużył sobie u mnie na kredyt zaufania. Z przyjemnością zobaczę, jak dalej będzie sprzątać ten bałagań i jak to się wszystko zakończy, bo wygląda na to, że Emily nareszcie dokona swojej zemsty.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj