Produkcja ukazuje historię dwójki żołnierzy walczący na Bałkanach, ale stojących po dwóch stronach barykady. Pierwszy z nich to Benjamin Ford, amerykański weteran, który próbuje zapomnieć o wojennej przeszłości, żyjąc samotnie w górskiej chatce. Drugi z nich to Emil Kovac, serbski żołnierz, który chce wyrównać rachunki sprzed lat z naszym bohaterem. W tym celu udaje się do Ameryki - i to powinien być początek emocjonującego pojedynku pomiędzy nimi, ale niestety nie jest.

Główną oś fabuły stanowi motyw zemsty, która miała być elementem napędzającym całą historię, ale całość okazuje się być mizernie rozpisana, a motywacja Kovaca jest dość niejasna i tak naprawdę do końca nie wiemy, z jakiego powodu chce się zemścić. Tło wojenne funkcjonuje tu tylko jako pretekst do dalszych działań bohaterów, ale jest to zupełnie bez znaczenia, bo "epicki" pojedynek pomiędzy nimi jest równie emocjonujący co picie popołudniowej angielskiej herbaty. Sama sekwencja otwarcia została naprawdę sprawnie zrealizowana i przybliża nam okrucieństwo wojny, ale nic z niej tak naprawdę nie wynika.

Największą wadą produkcji jest niestety nijaki scenariusz - twórcy raz po raz raczą nas coraz to wymyślniejszymi pomysłami, by widz miał wrażenie, że ma do czynienia z solidnym filmem akcji na pograniczu thrillera psychologicznego. Jak się okazuje, metafora polowania jest zbyt mało wymyślna, a kolejne zwroty akcji są tak bezsensowne i kuriozalne, że aż trudno uwierzyć, iż to pojedynek dwóch perfekcjonistów doświadczonych w trakcie wojny. Nie wiem również, dlaczego twórcy nieustannie powracają do wątku spowiedzi i wprowadzają religijne metafory, skoro nie wnosi to nic istotnego do rozwoju fabuły, a jest niesamowicie irytujące.

Również postacie są tak źle napisane, że nic dziwnego, iż panowie De Niro oraz Travolta raczej nie mieli wielkiego pola do popisu. Bohaterowie są na wskroś nudni i trudno było mi dostrzec choć lekki zarys piętna, jakie odcisnęła na nich wojenna przeszłość. Trudno mi było również uwierzyć w to, że Ford w jednej chwili potrafił zamienić się z poczciwego staruszka w maszynę do zabijania wychodzącą bez szwanku z największych opresji, a Kovac pod wpływem patetycznej przemocy zmienia całkowicie swoje przekonania. Skoro przez tyle lat polował na naszego bohatera i był gotów umrzeć w imię zemsty, to jakim cudem w przeciągu pięciu minut zmienił całkowicie swoje stanowisko? Magia.

Mimo iż film miał prezentować wymowę antywojenną, to sama wojna została potraktowana po macoszemu. Wszystko zostało tu spłycone do granic możliwości, a poza wspomnianą już sekwencją otwarcia wojna pojawia się w postaci wyświechtanych frazesów wypowiadanych przez bohaterów. Wiem, że nie powinnam oceniać tego w ten sposób, ale jak mam uwierzyć w to, że bohaterowie doznali niewyobrażalnej traumy w związku z tym, co widzieli na Bałkanach, skoro przez większość filmu zachowują się jak dwójka sadystów poddających się nawzajem coraz to wymyślniejszym torturom? Zresztą niełatwo zachować powagę, oglądając te sceny. Bohaterowie non stop próbują znęcać się nad sobą zarówno psychicznie, jak i fizycznie, ale bardziej to bawi aniżeli wzbudza niepokój czy litość (tak naprawdę było mi to obojętne ze względu na nijakość postaci). Poziom absurdu, jaki osiągnął ten film, jest po prostu niesamowity. Gdyby nie cała otoczka fabularna, mogłabym przysiąc, że oglądam komedię gore w stylu kolejnych części "Piły".

Kolejną wadą Sezonu na zabijanie jest jego straszna schematyczność. To film złożony z motywów wielokrotnie wykorzystywanych w kinie sensacyjnym. Twórcy popełnili również niewybaczalny błąd, jeśli chodzi o napisy otwierające film. Nie wiem czemu, ale po prostu nie znoszę, kiedy zamiast interesującego wprowadzenia, które ma zaciekawić na tyle, że przez następne 90 minut będziemy z zapartym tchem śledzić historię, dostaję nic nieznaczące ujęcia przyrody i bohatera wykonującego rutynowe czynności dnia codziennego. Jest to jeden z tych schematów, który za każdym razem mnie irytuje i wcale nie sprawia, że patrzę na produkcję bardziej przychylnym wzrokiem.

Film nie broni się pod żadnym względem. Fabuła kuleje, aktorzy są nijacy (i widać, że przyjęli role ze względu na wysokie honorarium), reżyser sam nie jest pewny konceptu, jaki chce realizować, a scenarzysta chyba ostro pił w trakcie pisania tego koszmarku, bowiem scenariusz "Królewny śnieżki i łowcy" wyszedł mu całkiem nieźle. Dlaczego więc tak wysoko oceniłam tę produkcję? Ze względu na niezamierzone elementy komediowe – dawno się tak dobrze nie bawiłam, a absurdalność tej produkcji jest jak najbardziej pocieszna.  

Wydanie DVD
Dodatki: zwiastun, zapowiedzi
Język: angielski - DD 5.1, polski (lektor) - DD 5.1
Napisy: polskie
Obraz: 16:9
Dystrybutor: Monolith
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj