Nowa midseasonowa propozycja ABC o tytule Zero Hour to przede wszystkim serial z wielką przygodą w tle. Opowiada o wielkiej konspiracji w dziejach ludzkości, która może doprowadzić do końca znanego nam świata. Wszystko oparto na bazie religijnej (chrześcijaństwo) oraz historycznej (naziści), dodając do tego tajemnicę skrywaną przez tysiąclecia. Już w tym momencie tytuł powinien budzić spore zainteresowanie i trafić do szerokiego grona widzów. Podobnie jak "Kod Leonarda Da Vinci" Dana Browna, takie pozycje zawsze budzą wiele emocji.
Najmocniejszym elementem Zero Hour jest zdecydowanie warstwa fabularna, która została napisana w taki sposób, że widz od razu przenosi się do świata tej fascynującej opowieści. Jej początek ma miejsce w roku 1938, czyli w przeddzień wybuchu II wojny światowej. Zostaje ukazane tło historyczne, gdzie oglądamy prace zegarmistrzów, którzy odegrają ważną rolę w całej historii. Obserwujemy również starcia nazistów z kościołem oraz dramatyczne wydarzenia prowadzące do trudnych decyzji, które będą miały wpływ na obecne i przyszłe losy świata. Sekwencję początkową odcinka ogląda się bardzo przyjemnie i jako wprowadzenie do fabuły funkcjonuje bardzo dobrze – niezła scenografia, dobrze oddana atmosfera tamtych czasów oraz swoisty mistycyzm, który od zawsze towarzyszył kościołowi, artefaktom i świętości. Powoli zapoznajemy się z wątkiem głównym i pomysłem twórców na serial, choć tak naprawdę jeszcze nie wiemy, dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Już w tym momencie widz zostaje pozostawiony w niemałym zaciekawieniu i lekkiej fascynacji tym, co się zdarzy dalej.
[image-browser playlist="594388" suggest=""]
©2013 ABC Studios
W końcu zostajemy przeniesieni do naszych czasów i poznajemy głównych bohaterów: Hanka, Lailę, Arrona, Rachel, Beck oraz White'a. Pierwsza dwójka to małżeństwo. Hank prowadzi magazyn wraz z Arronem i Rachel, a Laila naprawia zegarki. Dziwnym zbiegiem okoliczności żona Hanka zostaje porwana przez najgroźniejszego najemnika na świecie – White’a Vincenta. Przyczyną zajścia był zakup nietypowego zegara, który oczywiście skrywa tajemnicę minionych lat. Jak to w takich przypadkach bywa, wcześniej wspomniana trójka rusza na poszukiwania zaginionej. Towarzystwa dotrzymuje im agentka FBI Beck Riley. Wszyscy zostają mimowolnie wciągnięci w wielokrotnie już wspominaną największą konspirację w dziejach ludzkości.
Twórcy już w tym momencie starają się robić pewne aluzje, łączyć fakty (nawet na przestrzeni jednego odcinka) oraz pokazywać, że każdy z bohaterów nie jest tym, kim mógłby się wydawać. Zero Hour to fantastyczna przygoda, która porwała mnie od pierwszej minuty, sprawiając radość, jakiej nie zaznałem od chwili, kiedy ujrzałem pierwszego Indianę Jonesa z Harrisonem Fordem. Takiego gatunku bez wątpienia obecnie w telewizji brakuje. Propozycja ABC w końcu wypełnia lukę po Zagubionych i The Event.
Nieco gorzej niestety prezentuje się obsada aktorska. Próżno szukać w niej znanych nazwisk. Ci, których możemy rozpoznać to Anthony Edwards z "Ostrego dyżuru", Jacinda Barrett, ostatnio występująca w serialu W garniturach i Addison Timlin znana z Californication. Nowi aktorzy gwarantują powiew świeżości, chyba nieco potrzebny w dzisiejszej telewizji. Niestety w tym wypadku nie przekłada się to na poziom aktorstwa. Obsada nie prezentuje nic powyżej poziomu zwykłego rzemieślnictwa. Nie uświadczymy tu interesujących bohaterów z wyrazistymi osobowościami, a raczej szarych członków wielkiej ekspedycji. Mimo to trudno powiedzieć, żeby sposób, w jaki aktorzy odgrywają swoich bohaterów, przeszkadzał w odbiorze serialu – są przeciętni, ale w gruncie rzeczy można przymknąć na to oko. Zero Hour nie będzie produkcją wybitną i wymagającą. To raczej okazja do niezobowiązującej rozrywki i relaksu w rodzinnym gronie.
[image-browser playlist="594389" suggest=""]
©2013 ABC Studios
Duża pochwała należy się natomiast za zdjęcia. Nie chodzi tu jednak o ich jakość, bo daleko im do emitowanego w kinach "Życia Pi", ale o różnorodność. W większości amerykańskich produkcji obracamy się raczej w tych samych lokacjach w każdym odcinku. Pilot pokazał nam, że w przypadku tego serialu nie będzie to mieć miejsca. Nie dość, że zapewne jeszcze nie raz powrócimy do roku 1938, żeby poznać kolejne części układanki, to będziemy oglądać różne miejsca na świecie. Patrzy się na to z nieskrywaną przyjemnością - różnorodność plenerów stanowi miłą odmianę od zatłoczonych ulic Nowego Jorku. Co prawda twórcy nie do końca zadbali o szczegóły (choćby topniejący śnieg pokrywy lodowej na kole podbiegunowym), ale w końcowym rozrachunku ma to niewielkie znaczenie. Rzadko jeden serial serwuje nam tyle barwnych lokacji.
Na ile sezonów twórcom starczy pomysłów na rozwijanie fabuły i wątku głównego? Czy zatrzymają się tylko na ujawnieniu tajemniczego artefaktu mogącego zmienić losy świata i wyjaśnieniu dziejowej konspiracji? Pytanie, czy będą potrafili rozbudować fabułę o nowe wątki albo umiejętnie rozwijać te już istniejące. Na tę chwilę wydaje się, że może być to produkcja na jeden sezon. Istotne jest również, jak Zero Hour poradzi sobie w trudnym miejscu w ramówce ABC, gdzie przez ostatnie lata umarło kilka bardzo dobrze się zapowiadających produkcji.
Zero Hour po pilocie zapowiada się na świetny serial przygodowy z intrygującą tajemnicą w tle. Nie uświadczymy w nim wybitnego aktorstwa czy też postaci, z którymi będzie można się utożsamiać. Otrzymujemy jednak emocjonującą podróż od jednego krańca Ziemi do drugiego, od przeszłości do teraźniejszości. Kto wie, może z czasem i przyszłość stanie przed nami otworem. Dla fanów Indiany Jonesa, Zagubionych, The Event i podobnych produkcji, pozycja obowiązkowa, dla innych - warta sprawdzenia pilota.
Ocena: 7/10