Na dworze Camelot nastało Boże Narodzenie. Rycerze Króla Artura siadają do wspólnej wieczerzy. Opowiadają historie o swoich podbojach, przechwalając się poniekąd, kto jest większym bohaterem. Inni zebrani słuchają tych opowieści z niedowierzaniem. Król (Sean Harris) i jego ukochana Ginewra (Kate Dickie) obserwują swoich przyjaciół z zadowoleniem. Nagle na salę na wielkim wierzchowcu wjeżdża tajemniczy przybysz o turkusowym kolorze skóry. Rzuca on wszystkim wyzwanie. Szuka śmiałka, który się z nim zmierzy – zada cios i za dokładny rok stawi się w wyznaczonym miejscu, by taki sam cios otrzymać. Dzielni wojownicy jakoś nie garną się do podjęcia rzuconej im rękawicy. Honoru króla postanawia bronić jego siostrzeniec, młody Gawain (Dev Patel), który aspiruje do tego, by w przyszłości zostać rycerzem. Wychodzi z założenia, że to będzie wspaniały początek – przygoda warta opowiadania przy Okrągłym Stole. Ścina więc jednym płynnym ciosem głowę intruza. Nieproszony gość, ku zdumieniu obserwujących, podnosi ją z ziemi i ze śmiechem odjeżdża. Na koniec przypomina śmiałkowi, że za rok widzą się przy Zielonej Kaplicy, gdzie to on zada mu cios mający pozbawić go głowy. David Lowery, reżyser Gentlemana z rewolwerem, w bardzo oryginalny i artystyczny sposób podchodzi do średniowiecznego poematu o honorze i chwale. Nie ulega pokusie, by zamienić tekst przetłumaczony przez J.R.R. Tolkiena w kino akcji i jest wierny oryginalnemu zamysłowi twórcy. Dlatego też swój film dzieli na cztery rozdziały – obserwujemy w nich drogę Gawaina, którą pokonuje, by stać się dzielnym rycerzem. Reżyser stawia jednak pytanie, czy każdy wojownik jest faktycznie tak odważny? Czy może zachowuje się jak ostatni tchórz, gdy nikt nie patrzy? Czy honor zamku Camelot i jego mieszkańców jest dla rycerzy większą cnotą niż własne życie? Gawain podczas swojej wędrówki będzie wystawiony na wiele prób, by udowodnić swoje męstwo. Postać Gawaina można porównać do Jezusa Chrystusa, który dobrze wie, że odkupienie grzechów ludzi będzie się wiązało z jego śmiercią, ale to go nie zatrzymuje w podążaniu wyznaczoną drogą. Nie znaczy to jednak, że nie ma obaw i że nie zastanawia się, czy to, co robi, ma sens. Rycerz cały czas myśli, jak wyglądałoby jego życie, gdyby wrócił na dwór i po prostu powiedział, że wykonał zadanie. Nikt by się nie dowiedział o jego kłamstwie. Pytanie tylko, czy ta plama na honorze pozwoliłaby mu normalnie żyć? A może rzuciłaby się cieniem na jego przyszłości? Czy miałby świadomość, że stał się oszustem? Uzurpatorem, a nie Rycerzem Okrągłego Stołu? Zielony Rycerz. Green Knight nie jest filmem dla każdego. Jest to niezmiernie artystyczne podejście do tego poematu. Pod tym względem jest cudownym spektaklem wypełnionym wspaniałymi kadrami, z których każdy kolejny jest jeszcze piękniejszy. Do tego dochodzą kostiumy wykonane z wielką starannością. Każdy, nawet najmniejszy ich element ma ogromne znacznie i może być na wiele sposobów interpretowany. Spójrzmy chociażby na tarczę, z którą nasz bohater wyrusza na misję. Znajduje się na niej pentagram z pięcioma punktami tworzącymi nieskoczny węzeł, co symbolizuje pięć cnót: czystość, rycerskość, gościnność, szczodrość i pobożność. Tymi wszystkimi cechami wykazuje się nasz bohater w czasie swojej podróży. Stroje stworzone przez Małgorzatę Turzańską wyglądają obłędnie i przenoszą widzów do czasów Króla Artura. Bardzo łatwo dzięki nim uwierzyć, że to, co obserwujemy, jest realistyczne. Klimatu dopełnia scenografia wykonana przez Jade Healy. Wnętrza zamków i domostw zapierają dech w piersiach. Aż trudno dać wiarę, że są to pomieszczenia stworzone na potrzeby tej produkcji. Lowery – pomimo tego, że opiera się na średniowiecznym tekście – stworzył opowieść bardzo uniwersalną, opowiadającą o honorze, który pozostaje niezmienny również w czasach współczesnych. W jego filmie ważne jest jednak nie tempo akcji, a słowa wypowiadane przez bohaterów. Tu wszystko ma znaczenie i ukryty przekaz. Każdy kadr można interpretować na kilkanaście sposobów. Lowery dał nam dzieło sztuki, którym widzowie będą się zachwycać przez następne lata. Jest to jednak film skierowany do bardzo wąskiego grona. Do widzów, którzy cierpliwie siedzą przed wielkim ekranem i zachwycają się wizualną stroną produkcji. Do osób, którym nie przeszkadzają artystyczne wizje reżysera czy powolne tempo. 
materiały prasowe
+1 więcej
Reżyser wykazał się także świetnym wyczuciem podczas dobierania obsady. Dev Patel, który zachwycił mnie zarówno w serialu Newsroom, jak i swoim debiutem w Slumdog. Milioner z ulicy, potwierdza, że jest świetnym aktorem. Widz bez problemu kupuje jego rycerskie rozterki moralne i jest w stanie postawić się na jego miejscu.  Zielony Rycerz: The Green Knight ma bogatą obsadę, ale to niewątpliwie show należące do Patela, którego bohater podczas podróży przechodzi na oczach widzów ogromną przemianę. Nowa produkcja Davida Lowery'ego znakomicie wpisuje się w artystyczne kino proponowane widzom przez studio A24. Miłośnicy ich produkcji na pewno będą zadowoleni. Ci jednak, którzy liczą na pełne akcji kino rycerskie spod znaku blockbusterów, wyjdą z kina mocno niepocieszeni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj