Powieść cenionego hiszpańskiego pisarza Antonia Muñoza Moliny nie jest debiutantem na polskim rynku. Po raz pierwszy wydano ją w naszym języku w 1995 roku, a tegoroczne wznowienie zostało wzbogacone o epilog napisany przez autora. Trudno stwierdzić, aby ta krótka refleksja na temat istoty pracy nad książką wnosiła wiele do fabuły, ale dobrze, że stała się pretekstem do ponownego wydania tej ciekawej powieści. ‌El Invierno en Lisboa to nastrojowa opowieść o miłości i samotności. Narrator, o którym nie dowiemy się prawie nic, opowiada historię swojego przyjaciela Biralba. Młody, uzdolniony muzyk wikła się w romans z tajemniczą Lukrecją, a tłem dla ich miłości są nocne lokale, w których mężczyzna gra na fortepianie. Dość szybko dowiadujemy się, że jest to uczucie niepełnione, nie tylko z powodu wciąż trwającego związku kobiety i powiązań ze światem przestępczym, ale także jej trudnego charakteru. Biralbo wiecznie tęskni za Lukrecją, szuka jej lub ucieka przed niebezpieczeństwem, które na niego ściągnęła. Wszechobecny jazz, zadymione lokale i tajemnicza femme fatale – to wszystko przywodzi na myśl najlepsze filmy noir. W książce znajdziemy wiele elementów charakterystycznych dla tego gatunku, począwszy od klimatu i gangsterskich wątków, na niektórych postaciach skończywszy. Jednak autor nie rozwija kryminalnych tropów, są one tylko tłem dla historii miłości Biralba i Lukrecji. W książce nie znajdziemy trzymających w napięciu dochodzeń i zaskakujących rozwiązań.  Akcja powieści rozwija się niezwykle powoli. Tworzą ją knajpiane rozmowy i nie do końca chronologiczne opowieści narratora i samych kochanków. Można odnieść wrażenie, że autor nie skupia się na samej, dość prostej historii, ale na oddaniu klimatu i nostalgicznego nastroju. Antonio Muñoz Molina opisuje świat, który wydaje się już nie istnieć. Choć akcja książki dzieje się w latach 80., można by pomyśleć, że bohaterowie pochodzą z czasów, gdy powstawały najlepsze jazzowe standardy. Charakterystyczny dla tej hiszpańskiej powieści nastrój tęsknoty doskonale odzwierciedla tytułowa Lizbona. Portugalska stolica jest dla Lukrecji miastem symbolem: miejscem, w którym w końcu będzie bezpieczna i szczęśliwa.
Źródło: Rebis
Bohaterowie powieści potrafią zainteresować. Lukrecja może wydawać się typową dziewczyna gangstera, ale ta postać wydaje się dobrze skonstruowana. Kobieta jest jednocześnie bezwzględna i krucha, krzywdzi innych, ale nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. W książce przedstawiona jest z perspektywy kilku postaci, co sprawia, że jest jeszcze bardziej niejednoznaczna. Ciekawym zabiegiem jest uczynienie narratorem przyjaciela bohaterów. Dzięki temu możemy spojrzeć na nich jego oczami i nabrać do tej historii większego dystansu niż gdyby opowiadał ją sam Biralbo. Pewnym problemem może wydawać się język powieści. Jest bardzo malowniczy, momentami nawet poetycki i pomaga stworzyć wspaniały klimat powieści. Jednak metafory i skomplikowane porównania stopniowo stają się męczące. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przez to powieść jest odrobinę pretensjonalna. Dodatkowo właśnie język i powolna akcja sprawiają, że książkę czyta się dość ciężko. Nie jest to leciutka i niewymagająca lektura. Jednocześnie, choć nagradzana, nie jest tak ambitna, by postawić ją na jednej półce z wielkimi, klasycznymi powieściami. Podsumowując Zima w Lizbonie to interesująca i wartościowa książka, jednak nie można polecić jej każdemu. Brak akcji znudzi czytelników, którzy będą szukać w niej kryminału, a styl zniechęci zwolenników językowego minimalizmu. Z drugiej strony to idealna propozycja dla wielbicieli nastrojowych powieści o samotności i uczuciu, które wydaje się niemożliwe do spełnienia. Pięknie opisany klimat nocnego życia potrafi zachwycić, a specyficzny sposób pisania i poetyckie metafory, także znajdą swoich zwolenników.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj