Z drugiej strony było jednak coś nie do końca dla mnie zrozumiałego – czyli wydanie powieści. Okładka oraz opis wydawniczy "Złodzieja…" mogą sugerować, iż jest to kolejny z ukazujących się na fali popularności "Zmierzchu" paranormal romance – a taka szufladka byłaby dla tej książki niezwykle krzywdząca. Debiut Jadowskiej zalicza się bowiem do gatunku interesującego mnie o wiele bardziej, czyli urban fantasy.
Już od pierwszej strony akcja rusza z kopyta: na dzień dobry dostajemy od autorki trupa. Główna bohaterka, Dora Wilk, jest bowiem policjantką i właśnie ma przed sobą mordercę do schwytania. Praca w toruńskiej policji to jednak tylko część jej życia – przed kolegami z pracy kobieta musi ukrywać pewien bardzo istotny szczegół. Jest wiedźmą.
Dokładniej rzecz biorąc, wiedźmą płodności, która za żadne skarby nie chce wypełnić swojego przeznaczenia i urodzić gromadki dzieci. Zamiast tego woli realia XXI wieku, adrenalinę, przesiadywanie w knajpach i bijatyki od czasu do czasu. Mimo to nie spędza w Toruniu całego wolnego czasu: włóczy się także po Thornie, jego magicznym odpowiedniku, w którym może być sobą, korzystać z magii i spotykać innych, podobnych sobie, zwłaszcza w ulubionym pubie, Szatańskim Pierwiosnku.
Tam często przebywa jej najbliższy przyjaciel, diabeł Miron, oraz jego przedziwny towarzysz, anioł Joshua, który dla odmiany nie przepada za bliskością wiedźmy. We trójkę stanowią kompanię specyficzną nawet jak na magiczny świat, ale nic sobie z tego nie robią i raz na jakiś czas popadają w dziwaczne kłopoty.
Mimo iż główna bohaterka robi wszystko, by rozdzielić swoje ludzkie życie od nadprzyrodzonego, pewnego dnia jej plan zostaje udaremniony. Okazuje się, że ktoś zaczął porywać i mordować wiedźmy, wampiry oraz inne magiczne stworzenia. Wygląda na to, że tylko Dora, z racji doświadczenia zawodowego, jest w stanie wytropić napastnika.
Główną osią fabularną "Złodzieja dusz" są zatem wątki kryminalne – jedno śledztwo dotyczące świata nadprzyrodzonego, drugie – zwyczajnego. W tle pobrzmiewają też echa innego z przestępstw wytropionych przez Dorę, które ktoś stara się obrócić przeciw niej. I uważam, że właśnie motywy rodem z kryminałów są najmocniejszą stroną powieści Jadowskiej. Barwne postaci zatrudnione na toruńskim komisariacie, szczególnie Witkacy i szefowa Dory, naprawdę dają się lubić i urozmaicają opisy polowania na mordercę. Samo śledztwo zaś pod względem pewnych rozwiązań kojarzyło mi się z wątkami z serialu "Castle", lecz jednocześnie osadzone było w zdecydowanie polskich realiach. Mimo iż Dora "oszukuje" – w rozwiązywaniu posługuje się np. badaniem pozostałości aury na miejscu przestępstwa – nie oznacza to, że może obyć się bez metod bardzkiej konwencjonalnych. Analizuje ślady, dedukuje, przygotowuje profil poszukiwanego. Śledztwo paranormalne jest jeszcze bardziej skomplikowane, ponieważ w tym wypadku magią, w dodatku potężną, posługuje się też druga strona.
Na uwagę zasługuje również uniwersum zbudowane przed Anetę Jadowską – przeplatanie się ludzkiej rzeczywistości z magiczną, podwójne oblicza miast, jak i sama hierarchia nadnaturalnych bohaterów. Z jednej strony istnieje system chrześcijański, z radą archaniołów i piekłem, z drugiej – system pogański, w którym funkcjonują wiedźmy, wampiry, wilkołaki, nekromanci czy chochliki. Oba systemy mają zarówno swoją wewnętrzną strukturę, jak i ustalenia, dzięki którym funkcjonują równolegle. Autorka naprawdę sensownie połączyła całą tę menażerię i sprawiła, że świat przedstawiony jest naprawdę spójny. Poszczególne postaci są barwne, mają rozmaite charaktery czy umiejętności, ale jednocześnie Jadowska nie poszła na łatwiznę i pokazała, że także w obrębie ras zdarzają się spore różnice w nawykach czy usposobieniu.
Mocną stroną "Złodzieja dusz" jest także oddanie samego Torunia – czytając opisy poszczególnych miejsc, czułam się, jakbym ponownie się tam znalazła. Przedstawione zostały różne fragmenty miasta, zarówno reprezentacyjne, jak i dzielnice, do których strach zapuszczać się samemu. Dodatkowym smaczkiem było dla mnie to, iż zdarza się, że poszczególne sceny Jadowska wzbogacała wspomnieniem muzyki – a to dobiegającej z radia samochodowego, a to z szafy grającej w pubie. Wymieniane utwory świetnie wpasowywały się w klimat powieści, dodając jej rockowego sznytu.
Pewną wadą w powieści był dla mnie jednak wątek miłosny. Nie tyle sama jego obecność czy rozwój, lecz opis: chwilami jednak miałam wrażenie, że pewne fragmenty są przegadane i można by je pominąć bez szkody dla całości. Nie oznacza to jednak, iż "Złodziej…" to wspomniany przeze mnie wcześniej paranormal romance – miłosne rozterki nie są dominującymi w powieści – choć i tak można by je przyciąć. Mam też wrażenie, że redakcji umknęły się pewne sformułowania, które niekiedy zgrzytały mi w narracji – nie było ich jednak wiele i uważam, że to na tyle niewielka wada, że można ją z łatwością wybaczyć w debiucie. Pierwszy tom heksalogii o Dorze Wilk ma wystarczająco wiele zalet, by czas poświęcony na lekturę upłynął czytelnikowi przyjemnie, oraz by wierzyć, że dalej będzie tylko lepiej (w najnowszym opowiadaniu Anety nie zauważyłam już tych usterek w narracji).
"Złodziej dusz" to ciekawe, pełne akcji i kryminalnych zagadek urban fantasy w polskich realiach. Sądzę, że Aneta Jadowska może w przyszłości stać się ważną postacią na rodzimej scenie literackiej i że jeszcze nie raz o niej usłyszymy.
[image-browser playlist="596286" suggest=""]
Autor: Aneta Jadowska
Tytuł: Złodziej dusz
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 27 stycznia 2012
Liczba stron: 448
ISBN-13: 978-83-7574-543-6
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Seria: Asy polskiej fantastyki
Cena: 34,90 zł