Tym razem chodzi o sprawę niejakiej Kelli Lin, która zajmuje się organizowaniem przyjęć. Ktoś może czyhać na jej życie, i nie bez powodu - jak się szybko okazuje, Kelli tak naprawdę ma na imię Jiao i jest niezwykle skuteczną złodziejką dzieł sztuki. Poluje na nią nie tylko John, Harold, Shaw i Fusco, ale również Interpol. Oczywiście - co nie jest żadnym zaskoczeniem - panna Lin nie kradnie z czystej przyjemności, ale jest szantażowana. Jako była gimnastyczka artystyczna została wykorzystana przez praską mafię, która porwała i przetrzymuje jej córkę. Aby odejść z fachu, musi ukraść Biblię Gutenberga - to ma być jej ostatnie zadanie. Pomóc ma jej w tym... oczywiście Reese z ekipą.
Podoba mi się podejście twórców do kolejnego odcinka. O ile w poprzednim epizodzie mieliśmy do czynienia z luźną odmianą kina katastroficznego, tak tym razem momentami ocieramy się wręcz o heist movie - kinowe motywy znane wszystkim chociażby z trylogii o Dannym Oceanie zaadaptowano na grunt telewizyjny. W połowie odcinka pojawia się planowanie akcji, oczywiście w mocno uproszczony sposób, ale taki, który powinien usatysfakcjonować wszystkich fanów Impersonalnych.
Najważniejsza nie jest jednak historia, a relacje między postaciami i dialogi - te stoją na niezmiennie wysokim poziomie, podobnie jak humor. Widać to od pierwszych scen, gdy pojawia się Reese i rozmawia z Haroldem. Doskonałą sceną jest również ta, w której obaj panowie widzą Shaw ubraną w wyjściową kreację. Najlepszą robotę robi Fusco i jego podejście. Po końcówce odcinka widać, że nasi bohaterowie są zżytą grupą i coraz lepiej im się wspólnie pracuje. Wielki plus dla twórców za to, że przy takiej ekipie potrafią odpowiednio rozłożyć akcenty - każda z postaci dostaje swoje pięć minut.
[video-browser playlist="634989" suggest=""]
Historia wciąga, a mimo że nie jest specjalnie skomplikowana, dobrze wprowadza w odpowiedni rytm. Po trylogii z Carter i odejściu Johna potrzebny był odcinek, który rozładowałby napięcie i pozwolił na nowo zjednoczyć się bohaterom. Nolan i spółka jak zwykle zrobili to bezbłędnie. Może za słabo zaakcentowali przeciwników i skupili się jedynie na postaci Jiao oraz inspektorze Interpolu, ale nie mam o to żalu - epizod należał do Reese'a, Shaw, Fincha i Fusco, to oni byli najważniejsi.
Jak zwykle na wysokim poziomie stały aspekty techniczne: muzyka, praca kamery czy choreografia walk. Świetnie tutaj spisała się Jiao, która miała kilka swoich momentów. Zastrzeżenia mogę mieć jedynie do ułatwienia jej zadania. Czy naprawdę w strzeżonym pomieszczeniu naładowanym elektroniką, czujnikami ruchu i z siatką pod napięciem wystają metalowe drążki w takiej odległości, że każdy gimnastyk bez problemu dostanie się za ogrodzenie? Rozumiem, że trzeba pokazać umiejętności panny Lin, ale aż łapałem się za głowę, że to przecież zbyt proste - nawet pomimo wszystkich ułatwień, które załatwił Harold, jak zapętlenie obrazu czy podkręcenie temperatury, aby zmylić czujniki.
Nie zmienia to jednak faktu, że jak zwykle mamy do czynienia z wysokim poziomem, do którego Impersonalni zdążyli nas już przyzwyczaić. Kolejny świetnie zrealizowany odcinek, dający chwilę wytchnienia po emocjonującym środku sezonu.